Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 stycznia 2012

Próba Miłości - Rozdział 4


Mizuri -Jedna mała poprawka... ten szpieg nie był Snape'm (być może nie zaznaczyłam tego wystarczająco dobrze). Na razie jest to po prostu kolejna wtyka Zakonu... jeszcze nie wiem, czy będzie miał jakieś większe znaczenie w tej historii.
Ten rozdział został podzielony na dwie części... zapraszam do czytania pierwszej!
Enjoy!

                                                                                              

Zwinięty na pryczy, w pozycji embrionalnej chłopak, powoli zaczął odzyskiwać przytomność. Leniwie otworzył oczy i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Wspomnienia z wczorajszych, koszmarnych wydarzeń stopniowo powracały, by samymi obrazami, zadawać dodatkowy ból. Wiedział, że po pojmaniu przez śmierciożerców jego życie zamieni się w piekło, jednak na pewno nie spodziewał się czegoś takiego. Miał złe przeczucie, że będzie się to ciągnęło jeszcze przez długi czas. Powrócił do wczorajszych rozmyślań oraz ultimatum Voldemorta i niechętnie stwierdził, że będzie skazany na takie traktowanie. Nie zamierzał stanąć po ciemnej stronie, a o śmierci nawet nie myślał. Choć to też mogło ulec zmianie. Wątpił by potrafił wytrzymać długo, jeśli wczorajsze wydarzenia będą się często powtarzać.

Uniósł się z posłania, by sięgnąć po wodę, jednak przeszkodziła mu fala mdłości. Gwałtownie zerwał się z pryczy i skierował w kąt, który traktował jako toaletę. Pamiętał jak jeszcze parę dni temu, nie mógł się przełamać do wykonywania czynności fizjologicznych w tym samym pomieszczeniu, w którym spędzał całe dnie. Jednak potrzeba zwyciężyła, a później okazało się, że skrzat codziennie rano sprzątał wszystko skinieniem ręki. Niestety zapachy pozostawały i nadal nie mógł się do nich przyzwyczaić. Jednakże mdłości nie zostały wywołane tym fetorem. Wszystko było w porządku, dopóki nie poruszył się na posłaniu. Nie zastanawiając się zbyt długo, zrzucił winę na obolałe ciało.

Gdy jego organizm nie miał już czego zwracać, skierował się z powrotem na pryczę. Ponownie ułożył się w pozycji embrionalnej i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że ma na sobie obszerną koszulkę, sięgającą mu do połowy ud. Nie odczuwał także bólu w klatce piersiowej, a dobrze pamiętał, że wczoraj połamali mu przynajmniej jedno żebro. Widocznie śmierciożercy dbają o swoje zabawki. Podszeptał mu wewnętrzny głosik, przepełniony drwiną.

Parę godzin później z letargu wybudził go dźwięk kroków. Domyślał się co zaraz nastąpi i byłby w stanie zrobić niemalże wszystko, by móc jak najdłużej odwlekać tę chwilę. Z drugiej strony, chciał mieć już to wszystko za sobą. Rozerwany wewnętrznie nie zauważył sługi Voldemorta wchodzącego do środka, zdał sobie sprawę z jego obecności dopiero po ostrym bólu, towarzyszącym szarpnięciu za włosy. Zdezorientowany spojrzał na zamaskowaną postać, oczekując na jej kolejny ruch.

-Wstawaj! -krzyknął. -Czarny Pan cię wzywa!

Te słowa wywołały u Harrego niekontrolowany dreszcz. Posłusznie podniósł się z pryczy i ruszył za śmierciożercą do sali tronowej Voldemorta. Został wepchnięty przez masywne drzwi, które zatrzasnęły się za nim z hukiem. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę, że znajduje się w nim wyłącznie on sam z czerwonookim. Niepewnie podszedł w jego stronę i stanął parę metrów przed jego tronem.

-Widzę, że dobrze się tobą zajęli... możesz nawet sstać o własnych sssiłach – wysyczał, krytycznie przyglądając się chłopcu. Stanął przed zielonookim i łapiąc go za fragment koszulki, kontynuował – Nie wiem tylko po co dali ci tę ssszmatę, no ale ssskoro już ją masz, to potraktuj ją jako prezent.

Harry musiał, siłą woli powstrzymywać się przed chęcią cofnięcia, jak najdalej od gadziej ręki. Przez ciało przeszedł mu dreszcz obrzydzenia, jednak wiedział, że lepiej będzie, jeśli się nie poruszy. Oddychał głęboko, starając się uspokoić przyśpieszone serce i opanować drżenie dłoni.

Zastanawiał się dlaczego tak reaguje na kontakt z Voldemortem. Przecież już kilkakrotnie w swoim dziewiętnastoletnim życiu, wychodził cało ze starcia z nim i z tego co pamiętał, to nigdy nie czuł się w jego towarzystwie taki... słaby. Może to przez wczorajsze wydarzenia? Nie , już przedtem czuł się dziwnie. A może chodziło o to, że przez dłuższy czas żył w mugolskiej części Londynu i nie miał styczności z żadnym czarodziejem? Z zamyślenia wyrwała go ręka krwistookiego, podciągająca jego głowę w swoją stronę.

-Zdecydowałesśś już?

Zdezorientowany Harry, spojrzał prosto w oczy wroga. Przez jakiś czas nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie. Zrozumienie nadeszło z kolejną wypowiedzią Voldemorta.

-Tylko nie mów, że zapomniałesśś. Wczoraj zapewniliśmy ci ssspory materiał do wssspomnień, więc myślałem, że przyjdziesssz tu z gotową odpowiedzią – westchnął teatralnie, jednak w połączeniu z syczącym głosem, brzmiało to bardziej jak gwizdnięcie. -Ssstajesz po naszej stronie, czy wybrałeś, którąś z pozossstałych opcji?

-Drugą – wyszeptał zielonooki i korzystając z wyswobodzenia głowy, spuszczając ją na dół.

-Jak miło... -zadrwił odchodząc w stronę swojego tronu. -Mussszę ci powiedzieć, że będziessz jutro bardzo zajęty. Wiessz, wewnętrzny krąg musssi się zapoznać z najnowsszą zabawką. Będziessz musiał wytrzymać całą noc... nie tak jak wczoraj. Kto by pomyślał, by stracić przytomność w połowie imprezy- pokręcił głową w parodii niezadowolenia. -Dlatego dzisiaj masssz wolne. Jeden z moich ssług zaprowadzi cię do lochów. -Usiadł na tronie i, gdy Harry nie wykonał żadnego ruchu w stronę drzwi, wysyczał. -Wyjdź!

Sparaliżowany strachem chłopak, nadal stał w miejscu. W osłupieniu wpatrywał się w przestrzeń. Wewnętrzny Krąg, najwierniejsi słudzy Voldemorta, na samą myśl robiło mu się niedobrze. Jego członkowie słynęli ze szczególnego okrucieństwa, a on będzie musiał... z trudem mógł o tym myśleć. Nagle został odrzucony w stronę drzwi. Zdezorientowany chłopak uniósł głowę i spojrzał prosto w krwisto-czerwone oczy.

-Powiedziałem, żebyś się wynossssił!

Harry ostrożnie podniósł się z ziemi i nie spuszczając wroga z oczu, opuścił pomieszczenie. Za drzwiami został złapany za ramię przez zamaskowaną postać i zaciągnięty siłą do lochów. Na podłodze czekała taca z jedzeniem więc usiadł wraz z nią na pryczy. Pogrążony w myślach, zjadł całą porcję, nawet nie czując smaku, który i tak zwykle przypominał papier. Skulił się na posłaniu i pozwolił swoim myślom płynąć swobodnie. Obawiał się tego co ma nadejść jutro. Merlinie, jak on się bał. Jednak nie zamierzał zmienić zdania- chce przeżyć, nie przyłączając się do Voldemorta.

Jego sen był niespokojny, powracał do wspomnień pierwszego spotkania ze swoim wybrankiem. Późniejsze listy, rozmowy, wspólne mieszkanie. Jednak za każdym razem gdy chciał się przyjrzeć jego twarzy, obraz zamazywał się lub zmieniał w całkiem inną sytuację. Tak strasznie chciał go zobaczyć, móc przytulić i nie martwić się o nic więcej.

Obudził się zlany potem, z uczuciem panicznego lęku przed zapomnieniem Jego twarzy. Skupił wszystkie swoje myśli i starał się sobie przypomnieć Jego wygląd. W wyobraźni pojawiła się przed nim zatroskana acz uśmiechnięta twarz. Odetchnął z ulgą. Najgorszym czego się obawiał było utracenie tego, co udało im się zbudować przez te dwa lata. Uspokojony, zaczął analizować wszystkie krzywizny Jego twarzy. Zawsze obecny zarost, który tak przyjemnie drażnił policzki Harrego. Włosy o niemalże białym odcieniu, w artystycznym nieładzie opadały mu na kark, a czekoladowe oczy dawały poczucie bezpieczeństwa i akceptacji, chłopak zawsze miał wrażenie, że mógłby się w nie wpatrywać bez końca.

Poczuł nagłą, irracjonalną potrzebę dotknięcia dłonią brzucha. Zdziwiło go to, jednak z przyjemnością przewrócił się na drugi bok i objął ramieniem swój tors na wysokości pępka. Jeszcze chwilę wpatrywał się w twarz swojego ukochanego, po czym postanowił ją ukryć w głębi swojego umysłu tam, gdzie Voldemort nie ma dostępu. O dziwo po ucieczce z magicznego świata i z dostępem do kilku specjalistycznych książek, udało mu się opanować oklumencję.

Przypomniał sobie Snape'a i przez chwilę rozbłysł w nim promyk nadziei na ratunek. Gdy nauczyciel eliksirów go jutro zobaczy, zapewne powie o wszystkim Dumbledorowi. Nie przepadał za tym starym manipulatorem, jednak w tej chwili pewnie by się ucieszył na jego widok. Po paru minutach napłynęło rozczarowanie. Oczywiście cieszył się z tego, że Mistrz eliksirów nie musi już się płaszczyć przed Voldemortem, lecz nie zaszkodziłoby poczekać z uwolnieniem od Mrocznego Znaku przez parę miesięcy. Wiedział, że to o czym myśli jest paskudne, jednak przebywanie w tej celi nie pozostawiało jego psychiki bez śladu. Chwytał się każdej myśli, która dotyczyła możliwości ucieczki z tego piekła.

2 komentarze:

  1. Ha! Już wiem,kim jest Ktoś!

    Harry-ToyBoy ;)
    Ale tak bez gwałtu?! No wiesz ty co???? ;((

    Ile planujesz rozdziałów?

    -Ryżyk-

    OdpowiedzUsuń
  2. i jeszcze coś: o Ktosiu można było się kapnąć z obrazka :) mało podobni,ale zawsze coś

    i skoro Harry daje się gwałcić to chyba będzie uke,czyż nie??

    I nie przejmuj się małą liczbą komentarzy-masz już kolejną wierną czytelniczkę-yaoistkę :)

    -Ryżyk-

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy