Autor: Kazu94
Beta: Asai
Słowa: 1 866
Bardzo przepraszam za opóźnienie. Od ostatniego rozdziału laptop dalej mi
szwankował i co chwile sprawiał, że chciałam wyrzucić go przez okno. Do tego
doszły próbne matury i zamieszanie związane z końcem pierwszego semestru. Mam
nadzieję, że teraz będzie lepiej i znajdę więcej czasu (i motywacji) do pracy
nad tym opowiadaniem ;]
Koniec marudzenia ;p
Enjoy!
Obudzony przez promienie słoneczne, leżał na łóżku w swojej sypialni, tępo
wpatrując się w sufit. Wydarzenia wczorajszego dnia powracały do niego
stopniowo i chłopak zaczął odczuwać coraz większy strach. Nie bał się samego
faktu, że ojciec jego dziecka jest łowcą. Nie przerażała go zawiła sytuacja, w
którą wplątany był jeden z aniołów. Obawiał się emocji, które zaczynał czuć w
stosunku do Deana. Bał się utraty kolejnej ważnej dla niego osoby.
Wyrzucając dręczące go myśli na skraj swojego umysłu wstał, kierując się do
łazienki. Po porannej toalecie, podążył do kuchni i zaczął przygotowywać
śniadanie, szykując się mentalnie na przybycie trzech pozostałych łowców.
Nie musiał czekać długo, aż usłyszał pukanie. Pozwalając swojej magii
wyczuć ich obecność, postanowił oswoić ich trochę z tym, co było jego naturą.
Uśmiechając się krzywo pod nosem, otworzył drzwi niemalże nie przestając smażyć
jajecznicy.
Bracia Winchester i Bobby wpatrywali się podejrzliwie w otwarte przejście,
za którym nikt nie stał. Zastanawiali się co się tak właściwie wydarzyło,
dopóki nie dotarły do nich słowa:
- Jestem w kuchni.
Posiłek zjedli w krępującej ciszy. Dopiero po odstawieniu naczyń do zlewu,
Dean zaczął opowiadać wczorajsze wydarzenia pozostałym łowcom. Wyjawił wszystko
czego się dowiedział od Castiela, pomijając jedynie jego wzmiankę odnoszącą się
do samego Harry'ego. Sam jeszcze nie rozumiał tych słów, a coś wewnątrz niego,
podpowiadało mu, by na razie nie dzielił się tym z innymi.
Pół godziny później Sam i Bobby wyszli, by spakować ich rzeczy. Mieli się
spotkać przy samochodach. Dean odwrócił się do Harry'ego, gdy tylko opuścili
pomieszczenie. Po chwili ciszy przysunął się bliżej niego, wyciągając rękę w
stronę zaokrąglonego brzucha.
- Mogę..? - zapytał niepewnie.
Kruczowłosy cofnął się minimalnie, unikając spojrzenia drugiego mężczyzny.
- Ja.... Dean musisz zrozumieć. To dla mnie trudne, okej? Nie chcę się
przyzwyczaić do myśli, że będziesz częścią życia naszego dziecka, tylko po to,
byś pewnego razu zniknął. To by mnie dobiło... zbyt wielu ludzi już straciłem -
szepnął. - Musisz wszystko przemyśleć. Na spokojnie przeanalizować całą
sytuację i zdecydować, czy jesteś w stanie poświęcić dla tego swoje
dotychczasowe życie. Czy naprawdę chcesz być częścią świata dla tego dziecka.
Czy będziesz w stanie znieść moment, gdy zacznie ono korzystać z magii. Czy... -
pewnego dnia nie zmienisz zdania i nie postanowisz na nas zapolować?
Harry nie dokończył ostatniego zdania, wiedząc, że uraziłby nim starszego
Winchestera, jednak tego właśnie obawiał się najbardziej. Przywiązania się do
kogoś oraz późniejszej zdrady.
Dean w ciszy obserwował młodszego mężczyznę. Miał rację, musiał sobie to
wszystko przemyśleć, lecz jednego był pewny, chciał być częścią życia swojego
dziecka. Ostrożnie zbliżył się do zielonookiego i, gdy ten nie wykonał żadnego
ruchu, przytulił go delikatnie. Przykładając rękę do jego brzucha, pocałował go
w czoło, po czym wyszeptał, przepełnionym emocjami głosem:
- Skontaktuje się z tobą niedługo. Dbaj o siebie.
Rzucając ostatnie spojrzenie na ciężarnego chłopaka, odwrócił się i wyszedł
z pomieszczenia.
Harry stał oniemiały i wpatrywał się w zamknięte drzwi. Musiał z kimś o tym
porozmawiać, bo inaczej wybuchnie. Szybko odwrócił się i podążył do półki, na
której leżał jego telefon. Wybrał odpowiedni numer i czekał niecierpliwie na
połączenie.
- Renee? - zapytał, słysząc głos po drugiej stronie. - Możesz tu przyjść na
chwilę?
- Harry? Coś się stało? Czy Dean...
- Nie teraz. Muszę z tobą porozmawiać. Jak przyjdziesz to ci wszystko
opowiem.
I tak też zrobił. Chwilę po rozłączeniu się, wyczuł aportującą się kobietę
w obrębie jego posiadłości. Minutę później była już u niego w mieszkaniu, tuląc
go to swojej piersi. Umiejętnie poprowadziła go w stronę kanapy i już po chwili
słuchała chaotycznej wypowiedzi mężczyzny oraz wszystkich jego obaw. Po paru
minutach ciągłego mówienia, Harry opadł bezwładnie w jej objęcia i uspokajał
się wsłuchując w jej głos.
- To normalne, że obawiasz się krzywdy z jego strony, jednak powinieneś dać
mu szansę. Z tego co mi powiedziałeś, odniosłam wrażenie, że mu na tobie
zależy. W jakiś szczególnie pokręcony, właściwy dla takich ludzi sposób.
Wszystko co mu wyznałeś przyjął spokojnie i ani razu nie wyciągnął broni, mimo
że jest łowcą i w innym przypadku pewnie od razu celowałby do czarodzieja z pistoletu.
Harry jedynie mruknął w odpowiedzi, nie mając chęci by się odezwać Choć
nawet gdyby je miał, pewnie nie wiedziałby co powiedzieć. Kobieta uśmiechnęła
się lekko pod nosem i przesuwając palcami po jego włosach, pozwoliła mu
wszystko ponownie przemyśleć.
- Marz rację - powiedział cicho, odsuwając się od niej delikatnie. - Nie ma
co na razie się przejmować, gdy Dean sobie wszystko poukłada, to zadzwoni i...
- Harry ? - wtrąciła Renee, zaniepokojona tak nagłą przerwą.
- Jak...? Jak ma się ze mną skontaktować, skoro nie dałem mu swojego
numeru?
- Głuptasie - przerwała mu siwowłosa kobieta, ponownie przyciągając go do
uścisku. - Jest przecież łowcą, jeżeli będzie chciał się z tobą skontaktować na
pewno znajdzie na to sposób. Może przecież wyszukać numer twojego zajazdu w
internecie, a może nawet zabrał jedną z wizytówek leżących przy wejściowych
drzwiach.
Nie do końca przekonany chłopak siedział jeszcze chwilę w ciszy. W jego głowie panował chaos, a sprzeczne
emocje nie dawały mu spokoju. Pragnął tego, by Dean się z nim ponownie
skontaktował, jednocześnie obawiając się odrzucenia. Zaczął nawet myśleć o tym,
by uciec jak najdalej od źródła jego problemów, czyli ojca jego maleństwa, ale
czy naprawdę mógłby to zrobić swojemu dziecku? Czy potrafiłby z pełną
świadomością pozbawić go możliwości poznania jednego z rodziców?
Sfrustrowany wypuścił z siebie powietrze i podniósł się z kanapy, od razu
zmierzając do kuchni. Renee obserwowała rozbawiona, jak chłopak wyjmuje różne
rzeczy z lodówki i zaczyna tworzyć kolejną dziwną mieszankę. Starała się tego
nie okazywać lecz wiadomość, że ojciec dziecka Harry'ego jest łowcą, początkowo
ją przeraziła. Nadal pamięta te kilka nocy, które chłopak spędził u niej oraz
koszmary im towarzyszące. Kruczowłosy starał się to ukryć lecz ona szybko
zauważyła wszystkie symptomy. Za każdym razem, gdy coś przypominało mu o
przeszłości, w nocy nawiedzały go najgorsze ze wspomnień.
Teraz bała się, że najnowsze przeżycia będą miały podobny skutek i Harry
będzie znów miał kłopoty ze snem, co wiąże się także ze stanem jego zdrowia.
Cały czas martwi ją delikatna budowa ciała chłopaka i ryzyko, jakim może to
owocować, przy dalszym rozwoju ciąży.
Wróciła do domu dopiero wieczorem, po kilkukrotnych zapewnieniach
Harry'ego, że sam sobie poradzi i, że w razie kłopotów niezwłocznie się z nią
skontaktuje.
Zielonooki po szybkim prysznicu opadł na swoje łóżko i jeszcze raz
sprawdzając komórkę, by upewnić się, że nie przegapił żadnego telefonu, powoli
zapadł w niespokojny sen.
------
Jechali już od kilku godzin i nieubłaganie zbliżali się do domu Bobby'ego.
Nieubłaganie dla Dean'a bo wiedział, że gdy tylko opuści samochód, rozpoczną
się pytania na które sam chciałby poznać odpowiedzi. Jeśli nie dotyczące
Harry'ego jako czarodzieja, to ich dziecka. Do tego wszystkiego jeszcze
pozostawała sprawa anioła, który twierdzi, że ma dla niego misję od Boga.
Czuł na sobie spojrzenie Sama, jednak starał się go z całej siły ignorować.
Pomagała mu w tym głośna muzyka. Dlatego dojrzawszy dłoń brata, kierującą się
do radia, wyciągnął swoją i cały czas patrząc na jezdnię, odtrącił ją mówiąc:
- Nie teraz Sammy.
Ten wyczuwając nastrój Dean'a i wiedząc, że w tym momencie nic z niego nie
wyciągnie, sapnął i odwrócił głowę, wpatrując się w mijany krajobraz. Nie
wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Sama idea magi nie pochodzącej od demonów,
go przerażała, jednak także strasznie fascynowała. Te wszystkie możliwości,
tyle rzeczy czekających tylko na odkrycie. Na dodatek ta ciąża. Męska ciąża!
Kto by pomyślał.
Nagle uderzyła go pewna, niepokojąca myśl. Może Harry udawał. Przecież nie
wiedzą jakie możliwości ma dzięki tej swojej magii. Najczarniejsze scenariusze
zaczęły pojawiać się w jego głowie. A co jeśli chłopak dogadał się z kimś i
wiedząc, że Winchester'owie najbardziej cenią rodzinę, postanowił to
wykorzystać? Tylko co by mu to dało?
Resztę drogi spędzili zaplątani w swoje myśli. Gdy dojechali na miejsce,
Dean od razu zaparkował blisko drewnianego ganku. Nie dając nic powiedzieć
swojemu bratu, wysiadł z samochodu i ruszył do drzwi za którymi właśnie znikał
Bobby.
Kiedy każdy z nich zajął swoje miejsce w zagraconym salonie starszego
łowcy, zapanowała niezręczna cisza.
- Dobra idioci. Załatwcie to między sobą i będziemy mogli zająć się
poważnymi sprawami - burknął Bobby, sięgając po jedną z książek.
Żaden z braci nie chciał rozpoczynać tej rozmowy. Obserwowali się nawzajem.
Sam starał się przekonać spojrzeniem swojego brata, by to on pierwszy coś
powiedział. Dean jednak nie miał zamiaru wdać się w jedną z babskich rozmów.
Perfidnie wyciągnął nóż i zaczął się nim bawić. Po paru minutach, nie wytrzymał
i schował go do kieszeni.
- Skoro nic nie zamierzasz powiedzieć, to ja skocze po ciasto – powiedział
Dean ruszając w kierunku drzwi.
- Co to miało być? Dean! Czy ty naprawdę wierzysz w to, że ten cały Harry
jest w ciąży? - wykrzyczał Sam, zadając pytania, które męczyły go od samego
początku. - To może być pułapka! Dopiero co jakimś cudem wydostałeś się z
piekła, nie sądzisz, że dowiadując się kim jesteś, mógł sobie szybko wyczarować
ten jego brzuch? Zapewne zdaje sobie sprawę z tego, jak cenimy własną rodzinę i
postanowił to wykorzystać....
- Dość! - warknął rozzłoszczony zielonooki. - Nie waż się tak o nim mówić!
Wierze mu i wiem, że nie wykorzystałby NASZEGO dziecka dla własnych korzyści!
- Znasz go zaledwie kilka dni! Co możesz o nim wiedzieć?!
Dean nie mógł znieść już więcej. Wyszedł z domu, trzaskając drzwiami i
skierował się w stronę złomowiska. Sam nie wiedział dlaczego tak zareagował na
słowa brata. Po prostu, gdy usłyszał jak ten oskarża kruczowłosego, wiedział,
że to wszystko nieprawda. Coś w jego wnętrzu podpowiadało mu, że może zaufać
Harry'emu i nawet mu się nie śniło, by kwestionować istnienie ich dziecka.
Boże! Będę miał dziecko!
Oparł się o jeden z wraków i pozwolił płynąć swoim myślom. Nigdy nie
sądził, że zostanie ojcem. Do tej pory bycie łowcą wykluczało wszelkie trwałe
związki i zawsze dbał o to, by zapobiec ewentualnej wpadce. Nie przyszło mu do
głowy, że mogłoby się to stać z...
Kurwa! Jak to w ogóle możliwe? Przecież obaj jesteśmy
facetami!
No tak, magia. Magia, która jest dobra i nie pochodzi od demonów. Chyba
nadal w to nie wierzył... Jak wiele ma możliwości, skoro dzięki niej dwóch
mężczyzn może spłodzić dziecko? Był pewien, że ma zastosowanie także przy złych
zamiarach.
Od razu przypomniał mu się moment, w których Harry wspomniał o wojnie. Mózg
podsunął mu także słowa kruczowłosego, gdy ten myślał, że go nie dosłyszy. Co
miał na myśli, gdy mówił za wiele ludzi już straciłem. Czy ma jeszcze
jakąś rodzinę, czy to właśnie ich stracił?
Postanowił dłużej się nad tym nie zastanawiać. Jeżeli kiedyś Harry
zapragnie podzielić się z nim swoimi tajemnicami, to zrobi to.
W tym momencie uświadomił sobie, że chce lepiej poznać kruczowłosego. Był
już przekonany, że nie zważając na zdanie brata, skontaktuje się z nim.
Bezwiednie sięgnął do kieszeni i wyjął małe pudełko zapałek. Obrócił je
kilkakrotnie, przyglądając się nadrukowi. Z lekkim uśmiechem na twarzy
wspominał, jak w ostatnim momencie zauważył je na ladzie w zajeździe Harry'ego.
Gdyby ich nie zabrał, teraz musiałby szukać numeru kruczowłosego na własną rękę
lub co gorsza, prosić o to Sammy'ego.
Jego rozmyślania przerwał głos jego brata, dochodzący z ganku Bobbyy'ego:
- Dean! Mamy robotę!
Przeklął cicho pod nosem i ruszył w
stronę domu. Ostatni raz spojrzał na pudełeczko, po czym schował je do
kieszeni, obiecując sobie, że zadzwoni po tym jak rozwiążą tę sprawę.
Podoba mi się reakcja Dean'a jak dotarło do niego, że zostanie tatą. Choć nie dziwię się nieufności Sama w końcu jest łowcą. Szkoda tylko, że tak długo karzesz nam czekać na następne rozdziały. Ale naprawdę warto;-)
OdpowiedzUsuńPo kilku paskudnych tygodniach braku internetu, wreszcie udało mi się uzyskać dostęp do komputera. Pierwsze co zrobiłam to zajrzałam na kilka moich ulubionych blogów. Miałam nadzieję, że pojawił się nowy rozdział i nie przeliczyłam się.
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny. Zachwyciła mnie reakcja Deana, natomiast Sam lekko mnie rozbawił. Ach, to nieufne młodsze rodzeństwo. Mam taką małą nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej niż ten (popatrzyłam na datę dodania :D) i że będzie tak niesamowity jak ten.
Błędów jakiś tam specjalnych nie zauważyłam, ale myślę, że nie jestem odpowiednią osobą do ich wytykania.
Weny!
b.
Najserdeczniejsze życzenia szczęścia, zdrowia
OdpowiedzUsuńoraz wszelkiej pomyślności w Nowym 2013 Roku!
Czy po drugiej stronie lustra ktoś jest?
OdpowiedzUsuń