Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

środa, 14 listopada 2012

Unexpected 4

Unexpected
Autor: Kazu94
Beta: Asai
Słowa: 2 285

Hello! Hello! Witam nowych i stałych czytelników!

Przed wami nowy rozdział (jak widać), mam nadzieję, że wam się spodoba i dalej będziecie mnie wspierać w pisaniu.

W tym tygodniu laptop chciał mi zafundować zawał serca. Zaczął mi się wieszać w trakcie ładowania systemu i musiałam zdecydować się na przywracanie systemu. Na szczęście udało mi się zachować wszystkie dokumenty i nie straciłam dotychczas napisanych opowiadań (żadne nie jest skończone ;p).

Dobra... tyle z mojej strony. Enjoy!


- Jaa... Co?! - krzyknął Dean, gdy jego towarzysze wpatrywali się niedowierzająco w stojącego przed nimi chłopaka.

W oczach Harry'ego zaczęły się zbierać łzy. Nie mogąc znieść trzech wbijających się w niego spojrzeń, odwrócił wzrok, patrząc na swoje buty, jakby były czymś bardzo interesującym. Odruchowo przycisnął dłoń do swojego brzucha, po czym zaczął go uspokajająco masować. Ciszę przerwał Dean, który chrząknął i z wyciągniętą ręką zaczął się ponownie zbliżać do młodszego mężczyzny. Kruczowłosy po raz pierwszy spojrzał na niego, szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się co zamierza zrobić. Wzdrygnął się, gdy palce zielonookiego niemalże dotknęły jego zaokrąglonego brzucha.

- Musze się upewnić... - powiedział starszy Winchester ciężkim od emocji głosem. - Jeżeli to naprawdę moje dziecko... muszę wiedzieć, że jest prawdziwe.

Harry nie odpowiedział, jednak nie wykonał żadnego ruchu, gdy drżące palce dotknęły jego skóry. Z jego oczu wyciekły, długo powstrzymywane łzy. Dean cały czas wpatrując się w swoją rękę, coraz pewniej zaczął dotykać napiętego ciała, w końcu przykładając całą dłoń. Sapnął, wyczuwając ruch pod warstwą skóry.

- Kopnął... - wyszeptał niedowierzająco. Dopiero teraz spojrzał na młodego mężczyznę i zmieszał się widząc w jakim jest stanie. - Harry? Co się stało?

Chłopak pokręcił głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Wziął głęboki oddech i odsuwając się od starszego z braci, wykrztusił:

- Pójdę po parę książek... zaraz wrócę... - kończąc mówić, był już przy drzwiach i chwilę później w pomieszczeniu zostali jedynie łowcy w różnych stadiach szoku.

- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał Dean, odwracając się do pozostałych mężczyzn.


W swoim mieszkaniu, Harry kucnął przy ścianie, wciskając głowę między kolana i zaczął głęboko oddychać. Powtarzał sobie, że nie powinien się tak stresować, to źle wpływało na dziecko. Nic jednak nie pomagało. Uspokoił się dopiero, gdy zastosował oczyszczanie myśli, którego nauczył się podczas trenowania oklumencji. Dziesięć minut później schodził już po schodach, niosąc potrzebne książki.

Dobrze, że nikt go nie zauważył, bo zapomniał ukryć swój brzuch, jednak w razie czego zawsze mógł im usunąć pamięć. Przed wejściem do swojego biura jeszcze raz przetarł policzki, starając się usunąć pozostałości płaczu. Wszedł unikając patrzenia na łowców. Usiadł na fotelu za biurkiem, po czym wybrał trzy książki i wyciągnął w stronę mężczyzn.

- Mam pewne podejrzenia, kim jest ten cały Castiel. Sprawdzę parę rzeczy, a wy w międzyczasie możecie przejrzeć te pozycje.

- Rośliny ogrodowe? - zapytał z niedowierzaniem Sam, oglądając okładkę.

- Wybacz - mruknął Harry. Po jego lekkim machnięciu dłonią, iluzja ukrywająca prawdziwą zawartość książek znikła.

-"Historia magii w czarodziejskiej części Europy", „Wprowadzenie do magii dla mugoli", „Magia na innych kontynentach" - przeczytał Bobby, który już planował pożyczenie tych książek na dłużej.

Sam od razu przełączył się w tryb naukowy i zaczął pochłaniać informacje, jednak Dean przez chwilę wpatrywał się oczami pełnymi emocji w ciężarnego mężczyznę. Nie mógł uwierzyć w to, czego się niedawno dowiedział. Chłopak z którym przeżył jedną z najlepszych nocy w swoim życiu oznajmił mu, że jest czarodziejem, a na dodatek spodziewa się jego dziecka. Ile to już może być? Pięć miesięcy? Czyli za cztery odbędzie się poród... ale w jaki sposób, skoro obaj są mężczyznami? Jak to jest w ogóle możliwe? Tak wiele pytań, a na razie żadnych odpowiedzi. Sięgnął po jedyną pozostałą książkę. Tak naprawdę, to jej nie czytał, nawet nie widział tekstu. Cały czas był pogrążony w rozmyślaniach.

Harry szybko odnalazł odpowiedni fragment i zaczął wypisywać potrzebne rzeczy na osobnej kartce. Minęło pół godziny, gdy w końcu odłożył wszystkie przybory i wstał przeciągając się. Łowcy spojrzeli na niego pytająco.

- Wiem już, jak bezpiecznie przywołać Castiela, jednak potrzebuję kilku rzeczy z góry i muszę jeszcze coś zjeść. Wy pewnie też jesteście głodni... a przyda nam się dużo energii. Chodźcie ze mną.

Sam nie wiedział dlaczego im to proponuje, jednak nie czekając na ich odpowiedź, ruszył do swojego mieszkania. Po chwili dołączyły do niego odgłosy trzech par stóp. Od razu podążył do kuchni, podczas gdy łowcy przeglądali ogromny regał z książkami, z których chłopak zdjął zaklęcie maskujące. Był w trakcie układania sera na chlebie, gdy wyczuł czyjąś obecność w pomieszczeniu. Podniósł wzrok znad blatu i napotkał zielone spojrzenie.

- Dean... - wykrztusił nie wiedząc, co ma powiedzieć.

- Ja... muszę to sobie wszystko poukładać. - mruknął mężczyzna, siadając na jednym z wysokich krzeseł. - To... jak to jest w ogóle możliwe? - zapytał kierując swój wzrok na brzuch chłopaka.

- Magia... - burknął Harry powracając do robienia kanapek. - Zawsze myślałem, że do tego są potrzebne odpowiednie eliksiry, a nawet z nimi męska ciąża jest podobno bardzo rzadko spotykana. Jak widać nigdy nie mogę być normalny - ostatnie zdanie wyszeptał tak, że Dean ledwo je usłyszał.

- To znaczy?

- Zawsze przytrafiają mi się dziwne rzeczy. Tak jakby wszelkie normy mnie nie dotyczyły. To czasami naprawdę irytujące - odparł, zastanawiając się po co to wszystko mówi.

- Dziecko... jak ono? No wiesz - mówił zakłopotany Winchester, od samego początku ta kwestia go intrygowała. - W jaki sposób przyjdzie na świat?

- Ekhm... - odchrząknął Harry, a na jego policzkach wykwitł wściekły rumieniec. - Renee mi to tłumaczyła, jednak nadal nie potrafię sobie tego wyobrazić - całą swoją uwagę skupił na cięciu ogórka, nie chcąc wiedzieć reakcji Deana. - Podobno dzięki magii powstanie dodatkowy... kanał, parę dni przed momentem narodzin.

Mężczyzna wpatrywał się w niego w ciszy, podziwiając jego czerwonawe policzki, po czym parsknął śmiechem. Harry przez chwilę udawał obrażonego, jednak długo nie wytrzymał i na jego ustach też zagościł uśmiech.

- Ha, ha, ha... Bardzo śmieszne - burknął. - To nie ty będziesz miał... - zaciął się, nie wiedząc nawet jak nazwać drogę, przez którą będzie rodził dziecko.

- Przepraszam... - z myśli wyrwał go cichy głos Deana oraz ciepło jego ręki, ściskającej go za dłoń. - Za wszystko. Za to, że uciekłem bez pożegnania, że nie było mnie w pobliżu przez ponad cztery miesiące. Za to, że nie rozumiem co się tak właściwie dzieje.

Wpatrując się w ich złączone dłonie, Harry pociągnął nosem, czując kolejne łzy napływające do jego oczu. Zastanawiał się czemu zielonooki wiedział, co go dręczy? Skąd wiedział za co przeprosić by poczuł się lepiej.

- Hej, nie płacz... - mruknął Dean, wstając z krzesła i przyciągając instynktownie młodszego mężczyznę do uścisku.

- Nigdy nie byłem taką beksą... Renee twierdzi, że to wszystko przez hormony - odparł niepewnie wtulając się w większe ciało.

- Kim jest Renee? Już któryś raz wspominasz to imię - zapytał Dean, próbując zamaskować budzącą się w nim zazdrość. Nie miał pojęcia dlaczego stał się aż tak zaborczy w stosunku do Harry'ego. Czyżby to wszystko przez dziecko, a może zaczyna mu na nim zale... Nie, nie to niemożliwe.

- To mój lekarz. Udałem się do niej, gdy zaczął mi rosnąć brzuch i nie mogłem już sam siebie oszukiwać odnośnie ciąży. To ona mi wszystko wytłumaczyła.

Uspokojony Winchester, uścisnął po raz ostatni drobniejszego mężczyznę i pomógł mu zaparzyć herbatę, kątem oka obserwując, jak Harry przygotowuje na osobnym talerzu kanapki z serem, dżemem, masłem orzechowym i ogórkiem kiszonym. Zaintrygowany podszedł do blatu pytając:

- Na prawdę będziesz to jadł?

- Yhym -mruknął kiwając głową. - Chcesz spróbować? - zapytał, wyciągając swój talerz w jego stronę.

Dean pokręcił tylko głową i śmiejąc się, zabrał ciepłe picie, niosąc je za kruczowłosym do salonu. Sam i Bobby odłożyli książki, które czytali i z ciekawością wypisaną na twarzy obserwowali uśmiechających się mężczyzn. Dojrzawszy jakie kanapki je ciężarny mężczyzna skrzywili się, jednak nic nie powiedzieli, przyzwyczajeni do różnych dziwactw, związanych z ich „zawodem".

Po skończonym posiłku, Harry podszedł do jednej ze ścian i po mruknięciu jakiegoś słowa, przeszedł przez drzwi, które dopiero co się pojawiły. Łowcy obserwowali czujnie to zdarzenie, lecz nadal siedzieli na miejscach nie chcąc ingerować w prywatność chłopaka.

Harry sprawnie poruszał się po swoim składziku z ingrediencjami oraz magicznymi artefaktami. Wziąwszy to czego będzie potrzebował, wrócił do salonu, ustawiając wszystko na pustym już stole.

- Dobra... moim zdaniem mamy do czynienia z aniołem...

- Czekaj, czekaj. Aniołem, znaczy... aniołem? - zapytał zszokowany Dean.

- No, tak. Istnieją demony, wilkołaki i wampiry prawda? - otrzymując kiwnięcia głów od łowców, kontynuował. - To dlaczego nie anioły?

- Gdyby istniały, to na pewno jakiś łowca już by je widział, no nie? Dlaczego o tym nie słyszeliśmy? - drążył starszy Winchester.

- Ukrywają się tak samo jak czarodzieje. Sam spotkałem dwóch podczas wojny i zapewniam, że nie są uosobieniem cnót, nie chodzą ubrani na biało, a niektórzy z nich są prawdziwymi sukinsynami.

Wspomnienie o wojnie nie przeszło niezauważone, jednak łowcy postanowili odłożyć pytania na inny dzień. Na razie mieli ważniejszą sprawę do załatwienia.

- Wiesz jak go przywołać? Chcielibyśmy zadać mu kilka pytań - Bobby przeszedł od razu do najważniejszej kwestii.

- Chyba tak... myślę, że powinno się udać - powiedział Harry, ponownie przeglądając notatki.

Pół godziny później wraz z Deanem i Bobbym stał w jednym z pustych pomieszczeń, budynku gospodarczego. Sam odjechał mówiąc, że ma coś do załatwienia. Harry zauważył podejrzliwe spojrzenia pozostałych łowców za najmłodszym Winchesterem, lecz postanowił nie wtrącać się do ich rodzinnych spraw. Wolał nie narzucać się za bardzo.

- Narysujcie te symbole na wszystkich ścianach - powiedział, podając im jedną z kartek.

Sam ustawił się na środku pomieszczenia i zaczął malować skomplikowany okrąg. Gdy wszystko było skończone, stanął przy jedynym stole znajdującym się w pomieszczeniu i zaczął odprawiać rytuał:

- Amate spiritus obscure...

Kilka minut później trzech mężczyzn czekało w napięciu, na jakikolwiek znak, że się powiodło. Nagle światła zaczęły mrugać, a na dworze zerwał się mocny wiatr. Żarówki popękały i otoczył ich półmrok. Łowcy natychmiast dobyli broni i ustawili się w pozycjach obronnych. Drzwi do pomieszczenia otwarły się szeroko i wszedł przez nie około trzydziestoletni mężczyzna w beżowym prochowcu. Krótkie, brązowe włosy falowały porywane wiatrem, a błękitne oczy obserwowały otoczenie stoickim spojrzeniem. Stanął parę metrów przed mężczyznami, przyglądając im się po kolei.

- Ty... - zaczął, patrząc na Harry'ego.

- Nie możesz nikomu zdradzić miejsca mojego pobytu oraz prawdy o moim obecnym stanie - przerwał mu kruczowłosy, głosem emanującym mocą.

Łowcy spojrzeli na niego zdziwieni, po raz pierwszy wyczuwając potęgę prawdziwej magii. Castiel wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym ledwo dostrzegalnie kiwnął głową, jednocześnie aktywując przysięgę.

- Kim jesteś? - wymknęło się z ust Deana, gdy ponownie skierował swój wzrok na nieznajomego.

- Jestem tym, który złapał cię mocno i uratował od wiecznego potępienia - odparł błękitnooki, zbliżając się do nich o parę kroków. - Musimy porozmawiać Dean.

W mgnieniu oka znalazł się przed Bobbym i dotykając jego czoła, pozbawił go przytomności, następnie znalazł się przed Harrym, jednak zawahał się, spoglądając na jego brzuch. Odsunął się kilka metrów i pozostawił go świadomego. Dean obserwował go czujnie, zbliżając się do starszego łowcy i sprawdzając jego puls.

- Twój przyjaciel żyje - stwierdził niebieskooki.

- Kim jesteś? - warknął Winchester, domagając się dokładniejszych informacji.

- Castiel - odparł, przekrzywiając głowę na bok.

- Tyle to ja wiem. Chodzi mi o to, czym jesteś?

Harry pozostawał cicho, wiedząc, że Dean musi to wszystko załatwić po swojemu. Był wdzięczny Castiel'owi za to, że nie pozbawił go przytomności. Nie miał pojęcia jak mogłoby to wpłynąć na dziecko. Zmęczenie i emocje z całego dnia, zaczęły dawać o sobie znaki, więc oparł się o ścianę i obserwował wszystko spod półprzymkniętych powiek.

- Jestem aniołem Pana - oznajmił poważnie mężczyzna.

- Nie ściemniaj. Nie ma czegoś takiego - zaprzeczał Dean, kątem oka spoglądając na ciężarnego mężczyznę.

- W tym tkwi twój problem, Dean. Nie masz wiary.

Castiel patrzył mu prosto w oczy, gdy pomieszczenie rozświetlił błysk gromu. Winchester obserwował z trwogą obraz roztaczający się przed nim. Za plecami niebieskookiego pojawiły się cienie ogromnych skrzydeł. Po tym jak otoczenie, znów pogrążyło się w półmroku, znikły, sprawiając, że Dean zaczął się zastanawiać, czy mu się to wszystko nie przewidziało. Zszokowany potrząsnął głową, mówiąc:

- Dobra, może i jesteś aniołem - po zastanowieniu wyrzucił z siebie: - Ale dlaczego wypaliłeś oczy tej biednej kobiecie?

- Ostrzegałem ją, by nie próbowała poznać mojej prawdziwej tożsamości. Może być trochę przytłaczająca dla zwykłych ludzi. Tak, jak mój normalny głos... ale ty już go słyszałeś.

Winchester przypomniał sobie ogłuszający pisk, zaraz po tym jak wydostał się z grobu i szukał jedzenia na stacji benzynowej. Skrzywił się na samo wspomnienie.

- To był twój głos? Następnym razem, stary, przycisz trochę głośność.

- Mój błąd - odparł anioł. Jego twarz, jednak nie wyrażała żadnych emocji.

Rozmawiali jeszcze przez kilka minut, w czasie których Dean dowiedział się, że Bóg – o ile w ogóle istnieje – ma dla niego robotę. Nadal nie mógł do końca uwierzyć w to co się dzieje. Będzie potrzebował więcej czasu, żeby sobie to wszystko poukładać. Kto by pomyślał, że anioły jednak istnieją?

- Powinieneś zabrać go do domu - powiedział niespodziewanie Castiel, patrząc na półprzytomnego Harry'ego. - Dzisiejszy dzień musiał być dla niego męczący, powinien odpoczywać.

- Co? - mruknął Dean, do którego dopiero docierały słowa niebieskookiego.

- Uważaj na niego. Włada ogromną mocą, jednak sam jest bardzo kruchy. Nie chcemy by stracił nad sobą kontrolę - stwierdził stanowczo mężczyzna, szokując swoimi słowami starszego Winchestera.

Dotknął dłonią głowy Bobby'ego, po czym zniknął przy akompaniamencie szeleszczących piór.

Oniemiały łowca, patrzył w miejsce, w których zniknął anioł. Ocknął się dopiero, usłyszawszy jęk starszego mężczyzny i kierując wzrok w jego stronę, obserwował jak podnosi się z ziemi. Bobby rozejrzał się nieprzytomnie po pomieszczeniu, po czym burknął:

- Będziesz musiał mi o wszystkim powiedzieć ze szczegółami.

Dean jedynie kiwnął głową w odpowiedzi. Podszedł do kruczowłosego, który natychmiast skupił na nim swoje spojrzenie. Przez chwilę panowała cisza, przerwana przez Harry'ego, który zebrawszy się do kupy, wziął głęboki wdech i skierował się w stronę wyjścia.

- Udostępnię wam jedne z wolnych pokoi. Nad ranem musimy jeszcze przedyskutować parę rzeczy.

Teraz jestem zbyt śpiący - wymruczał w ich stronę i nie czekając na ich reakcję, podążył do głównego budynku.

Na miejscu przekazał im dwa zestawy kluczy i życząc dobranoc, zniknął na schodach prowadzących do jego mieszkania.

Publikacja: 14.11.2012

Na Próbe Miłości trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Niestety ;[

4 komentarze:

  1. Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu, ale to jest mój pierwszy komentarz :) Moim zdaniem to był najlepszy rozdział. Nie mogę się doczekać następnych.I jak już ktoś tu chyba kiedyś napisał, też boleję nad małą liczbą polskich mpregów. Mam nadzieję,że to się kiedyś zmieni

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten na górze ma robotę dla deana O.O ...no cóż. to mnie zaskoczyłaś. i że anioł wydłubał oczy...hmmm...cóż powiedziać. podoba mi się ten rozdział. znalazłam odpowiedzi na przynajmniej część pytań. ale pojawiły się kolejne. jaką robotę ma wykonać dean? i czy harry jest w to zamieszny? i oczywiście czekam na jakąś "scenkę" i oczywiście scenę porodu. to będzie ciekawe ;D wera

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczęłam tracić nadzieję, że pojawi się nowy rozdział. Weszłam na bloga, będąc całkowicie przekonaną, że nie będzie nowej notki. Wyobraź sobie moje zdziwienie i radość, kiedy postanowiłam sprawdzić. Co do samego rozdziału, to bardzo podobała mi się reakcja Deana na wieść o ciąży Harry'ego.
    To, że zareagował pozytywnie sprawiło, że wielki banan wykwitł mi na twarzy. Lekko zaskoczyłaś mnie tym zadaniem dla naszego łowcy. Jestem bardzo ciekawa , co to może być. I jaką rolę odegra w tym Harry? Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Weny!
    b.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam dzisiaj, a właściwie wczoraj wieczorem, wielkie szczęście i trafiłam na twoje teksty. Od razu pochłonęłam je w całości i już nie mogę się doczekać kontynuacji "_"
    Nie spodlałam się jeszcze z tą parą, ale od razu przypadła mi do gustu. Do tego uwielbiam mpregi, a ostatnio nie mogłam nic znaleźć. Dean jest naprawdę świetny, a taki trochę rozchwiany emocjonalnie Harry bardzo mi się spodobał.

    Wyczekuję kolejnych rozdziałów i życzę dużo weny *_^

    Pozdrowionka

    Anet

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy