Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 lutego 2013

Unexpected 6



Unexpected
Autor: Kazu94
Beta: Asai
Słowa: 2 030


Uf… nie mogę uwierzyć, że już napisałam ten rozdział. Miałam już gotowych kilka akapitów, jednak w pewnym momencie utknęłam i za nic nie mogłam się wziąć do roboty. Wczoraj leżałam z gorączką trzydziestu dziewięciu stopni i to właśnie wtedy powstała końcowa wersja rozdziału w mojej głowie. Wystarczyło tylko wszystko spisać i gotowe!
Mam nadzieję, że przez to nie będzie żadnych niedociągnięć oraz, że historia nie będzie zbytnio wybujała.
Dobra, koniec mojego zrzędzenia. Teraz chwila odpoczynku, a później trzeba się wziąć za pisanie pracy maturalnej ;/

Enjoy!

------------------------------------------------------------

Minęły dwa dni.

Dwa długie, męczące dni od momentu, gdy Dean obiecał, że się z nim skontaktuje. Harry jednak zaczynał wątpić w to, czy Winchester w ogóle się odezwie. Chłopak wszędzie chodził z telefonem, czekając na jakikolwiek znak, jednak sam przed sobą w końcu przyznał, że jest to żałosne. W chwili, w której doszedł do takiego wniosku, zrzucił to wszystko na hormony i od tamtego czasu zamknął się w biurze, mając nadzieję, że papierkowa robota odwiedzie jego myśli od cholernie przystojnego łowcy.

Jednak telefon dalej leżał w zasięgu ręki.

Bujał się bezmyślnie na krześle, gdy w pomieszczeniu rozległo się pukanie. Zatrzymał się w miejscu i z otępieniem spojrzał w stronę drzwi. Kiedy w końcu dotarło do niego, że tak, ktoś chciał wejść do jego gabinetu, przetarł zaspane oczy po czym zawołał:

- Proszę!

W szparze uchylonych drzwi ukazała się głowa Katy, jednej z pracowniczek jego zajazdu. Brunetka miała zmartwiony wyraz twarzy, jednak uśmiechnęła się delikatnie na widok jaki przedstawiał jej szef. Potargane od snu włosy, rozciągnięty sweter i pełno opakowań po przeróżnych przekąskach i kilka kubków, prawdopodobnie po gorącej czekoladzie. Martwiły ją tylko sińce pod jego oczami i to, że niemal całe dnie spędzał teraz zamknięty w tym pokoju.

- Przyszedł ktoś do ciebie... ale jak chcesz to mogę go odprawić i powiedzieć, żeby przyszedł później.

Jej słowa rozpaliły iskierkę nadziei w zielonookim, który starał się nie okazywać ekscytacji. Przejechał palcami przez włosy sprawiając, że odstawały jeszcze bardziej.

-W porządku. Możesz go wpuścić – powiedział, uśmiechając się do niej.

W chwili, gdy jego gość wszedł przez drzwi, chłopak musiał się powstrzymać, by nie jęknąć z zawodu. Mentalnie skopał się za dopuszczenie do siebie myśli, że to Dean przyjechał, bo nie miał jak się z nim skontaktować. Spojrzał ponownie na łowcę stojącego koło zamkniętych drzwi, po czym wyprostował się na fotelu i zmusił się do skupienia. Mężczyzna wydawał się go analizować, niemalże prześwietlać wzrokiem, co sprawiało, że Harry zaczynał czuć się nieswojo w jego towarzystwie. To, że go nie zaatakował za pierwszym razem, gdy się spotkali, nic nie znaczyło. Może łowcy zmienili zdanie i wysłali go by się pozbył problemu?

Niekomfortowe milczenie przedłużało się. Mężczyźni obserwowali się. Żaden nie wiedział czego spodziewać się po drugim. Harry odchrząknął, postanawiając, że woli dowiedzieć się o co chodzi,  niż trwać w ciszy.

- Pan Singer. Proszę usiąść – powiedział, wskazując na krzesło po drugiej stronie biurka.

Mężczyzna w czapce bejsbolowej zajął wskazane miejsce, cały czas nie spuszczając wzroku z czarodzieja. Zielonooki czując ten wzrok pokręcił się niespokojnie, jedną rękę kładąc obronnie na swoim brzuchu, a drugą zaciskając na różdżce, którą wyciągnął z ukrytego futerału.

- W czym m-mogę służyć? – zapytał, jednocześnie przeklinając swój głos, który zadrżał od emocji i myśli, które kłębiły się w jego głowie.

Jeżeli mnie zaatakuje, to będę musiał się bronić, ale nie mogę go zranić. Dean by mi tego nie wybaczył i całkowicie bym zaprzepaścił możliwość poznania drugiego ojca mojego dziecka. Jakich czarów mogę użyć… paraliżujące, rozbrajające, wiążące…

- Chciałbym ci zadać kilka pytań i oczekuję szczerej odpowiedzi. – Z zamyślenia wyrwał go głos Bobby’ego.

Kiwnął głową na zgodę, jednak nie pozwolił sobie na rozluźnienie.

- Powiedzmy, że po tym co dla nas zrobiłeś, wierzę w to, że urodziłeś się taki jaki jesteś i nie zawarłeś żadnej umowy z demonami. Nigdy nie słyszałem jednak o facetach w ciąży i chciałbym, żebyś nam to jakoś udowodnił…

- Czemu? – wtrącił Harry, czując jak jego niepewność wzrasta.

- Winchester’owie bardzo cenią sobie rodzinę i już wiele osób próbowało to wykorzystać przeciwko nim. Polowali na wiele paskudnych rzeczy i wcale bym się nie zdziwił, gdyby w końcu  któreś z tych stworzeń w padło na pomysł, by udawać ciążę z jednym z chłopaków.

- Co!? Ja… -niemalże warknął, gdy tylko usłyszał, o co oskarża go starszy mężczyzna. – Jak pan śmie? Nigdy bym…

- Nie powiedziałem, że ty właśnie tak robisz. To do czego zmierzam to to, że nikt by cię o coś takiego nie podejrzewał, gdybyś dał nam na to jakieś twarde dowody. Najlepiej by było, gdybyś zgodził się na to, by zbadał cię lekarz w naszej obecności.

- I jak pan sobie to wyobraża? – wypluł z siebie. Nawet myśl o tym, że kolejne osoby miałyby go zobaczyć bez koszuli przyprawiały go o mdłości. Na dodatek mieli by to być łowcy, a oni nie zaprzestaliby pytać, dopóki nie otrzymaliby satysfakcjonujących odpowiedzi. – Nawet gdybym się zgodził – co jest mało prawdopodobne -  niby jaki lekarz zdecydowałby się przebadać mężczyznę pod kątem ciąży?

- Chyba mi nie powiesz, że do tej pory nikt cię nie badał – wykrztusił Bobby, coraz bardziej tracąc cierpliwość.

- Nie jestem głupi. Mam regularne wizyty u lekarza, ale wątpię byście uwierzyli w jej opinię.

- Niby dlaczego?

- Bo jest taka jak ja?! – zapytał sarkastycznie, coraz bardziej się irytując. Czy ja naprawdę muszę to wszystko tłumaczyć? – Czy może się mylę i jej uwierzycie, choć każde moje słowo kwestionujecie?

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Bobby analizował słowa młodego czarodzieja i próbował znaleźć wyjście z zaistniałej sytuacji. Harry natomiast wykorzystał tę chwilę by się uspokoić, dopiero teraz wyczuwając niespokojne ruchy dziecka. Skupił się i poruszając uspokajająco dłonią po swoim brzuchu, próbował przesłać pozytywną, rozluźniającą energię.

Łowca zerknął na niego w tym momencie i sam postanowił trochę się uspokoić. Nie tak wyobrażał sobie przebieg tej rozmowy. Chciał jedynie uzyskać dowód na to, że chłopak naprawdę jest w ciąży z dzieckiem Dean’a i ustalić czy nie planuje tego wykorzystać przeciw Winchester’om. Wziął kolejny głęboki wdech i postanowił zmienić trochę taktykę rozmowy.

- Słuchaj. Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą kłócić. Chcę jedynie się upewnić, że dziecko, które rzekomo masz w sobie jest Dean’a. Jeżeli okaże się, że kłamałeś przez cały czas, nikt z nas nie pomoże, gdy inni łowcy przypadkowo dowiedzą się, że w okolicy jest czarodziej. Jednak jeśli mówisz prawdę to niezależnie od tego czego chcesz, staniesz się częścią Winchester’ów i będziesz przez to narażony jeszcze bardziej. Tak jak już wspomniałem, wiele kreatur kręcących się na tym świecie zrobi wszystko by zemścić się na nich i nie zawahają się wykorzystać do tego nawet bezbronnego stworzenia.  O ile okażesz się tego godny i nie zdecydujesz się szantażować Dean’a tym dzieckiem, będziemy ci pomagać i może z czasem staniesz się mile widziany w moim domu. Jeśli nie, no cóż, radź sobie sam. Co do badań… mam kilka wtyk, mógłbym załatwić godnego zaufania lekarza, który dochowa tajemnicy.

Harry nie wiedział co myśleć o słowach łowcy. W pewnych momentach miał wrażenie, że ten mu grozi, tylko po to, by chwilę po tym usłyszeć coś, co wzbudzi w nim nadzieję na posiadanie rodziny. Energia, którą wcześniej w sobie czuł, zaczęła powoli opadać i z chęcią napiłby się teraz gorącej czekolady. Skup się. Warknął na siebie w myślach.

- Nie pozwolę się przebadać jakiemuś nieznajomemu lekarzowi – mruknął, nie mając siły na dalszą kłótnię.

Dopiero w tym momencie Bobby zdał sobie sprawę, jak młodo wyglądał chłopak siedzący naprzeciw niego. Teraz, gdy nie starał się cały czas być wyprostowanym i śledzić wszystkich ruchów łowcy wyglądał, jak dziecko sprzeczające się o coś ze starszymi od siebie osobami.

- Dobra, zrobimy tak. Ja skontaktuje się ze znajomym, który ma dostęp do odpowiedniego sprzętu i potrzebne kwalifikacje, a ty spytasz się swojej lekarki - czy kto tam cię bada – czy nie ma żadnych przeciwwskazań i jak chcesz to może być obecna przy badaniu i nawet zrobić swoje dla porównania.

Łowca wpatrywał się uważnie w młodszego mężczyznę, jednak przez dłuższy czas nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Harry patrzył na niego tępym, zmęczonym wzrokiem. Powoli analizując propozycję Bobby’ego, w czym na dodatek przeszkadzała mu nagląca potrzeba gorącej czekolady.
- Yhym… -mruknął na zgodę i odrywał wzrok od siwowłosego mężczyzny. Zaczął zaglądać do kubków porozstawianych na biurku, postanawiając, że ewentualne resztki może odświeżyć i podgrzać odpowiednimi czarami. Kątem oka zauważył telefon leżący pod stertą jakichś papierów i zdecydował się zadzwonić do Renee, póki jeszcze pamięta o co ma ją zapytać.

Całkowicie zapomniany przez niego Bobby, obserwował jego poczynania z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie chciał mu przerywać, w głębi duszy przyznając się do tego, że liczył na zdobycie kilku nowych informacji o zielonookim.

- Renee? Hm… - Harry zamyślił się na chwilę, słysząc sygnał poczty głosowej po drugiej stronie. – Pan starszy łowca, chce przeprowadzić na mnie mugolskie badania. Myślisz, że to bezpieczne? A i możesz być podczas nich obecna, więc daj znać jak tylko odbierzesz wiadomość… niby wszyscy mają być przy tym obecni, wyobrażasz to sobie? Bo ja nie. Szkoda tylko, że Dean’a nie będzie, ale może do tego czasu zadzwoni… właśnie! Ja już skończę bo zajmuję linię…

Po tych słowach się rozłączył i tępo wpatrując się w ekran telefonu, oczekiwał na wiadomość o nieodebranym połączeniu.

Nic nie przyszło. Ekran przybrał czarną barwę, a zrezygnowany zielonooki odrzucił komórkę na biurko.

- Harry..? – zapytał Bobby. Chłopak spojrzał na niego zdziwionymi oczami, dopiero teraz przypominając sobie, że łowca nie opuścił jego biura. – Co miałeś na myśli mówiąc, może Dean do ciebie zadzwoni? Nie zrobił tego jeszcze?

- Nie – burknął kruczowłosy, nie lubiąc tego, że ten przykry fakt był mu wyrzucany prosto w twarz. – Wcale się nie dziwię, pewnie nie chce mieć ze mną do czynienia – dodał, próbując sam siebie do tego przekonać.

- A to dureń. Powiedział nam, że już to zrobił. Pewnie nie ma odwagi, albo zgubił numer… - już planował to. jak będzie mógł wypominać to tchórzostwo starszemu Winchester’owi.

- Albo po prostu nie chce ze mną rozmawiać – mruknął Harry, zaczynając się bujać na fotelu.

- Gdyby, nie chciał z tobą rozmawiać, to nie gadałby w koło o tobie. Daj mu trochę czasu… - przerwał w tym momencie, widząc jak zielonooki powoli zaczyna przysypiać na siedząco. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu i dostrzegając w kącie sofkę zawaloną jakimiś teczkami, powiedział:

- Harry, może chcesz się tam położyć? Na fotelu musi ci być niewygodnie.

Zielonooki spojrzał na niego, po czym zerknął za wskazywany mebel. Kiwnął głową, powoli wstając i kierując się w tamto miejsce. Gdy tylko Bobby chciał się zabrać za przenoszenie papierów na podłogę, Harry machnął ręką i w mgnieniu oka wszystko ułożyło się w niechlujną stertę koło jednej z szafek.

- Doskonały pomysł – wymamrotał, przez opanowującą go senność nie dostrzegając zdziwienia na twarzy łowcy. – Dobranoc panie Singer – mruknął, zwijając się w kłębek.

Siwowłosy mężczyzna przypominając sobie określenie, którego chłopak użył podczas rozmowy ze swoją lekarką, parsknął cicho pod nosem. Chwilę przyglądał się odpływającemu do krainy Morfeusza zielonookiemu, po czym tchnięty jakimś dziwnym uczuciem, pochylił się nad nim i odgarniając włosy z jego twarzy, powiedział:

- Bobby, możesz do mnie mówić Bobby.

-----------------------------

Dean niemalże krzyczał z frustracji, gdy po załatwieniu sprawy z duchami przywołanymi przez rytuał Wskrzeszenia Świadków okazało się, że wizytówki nie ma w jego kieszeni. Kilkakrotnie przeszukał Impalę i torbę ze swoimi ubraniami, jednak wszystko na nic.

Zgubił numer do Harry'ego.

Potajemnie korzystał z komputera Sama, żeby jakoś znaleźć stronę, na której będzie numer do zajazdu zielonookiego. Musiał wymyślić kilka wymówek na wypadek, gdyby jego brat go przyłapał, jednak jedno słowo wystarczyło, żeby młodszy brat dał mu spokój. Pornosy.

Przecież nie mógł przyznać się co tak naprawdę robił. Jego duma mu na to nie pozwalała. Po kilku razach, gdy Sam i Bobby męczyli go pytaniami, odpowiedział, że zadzwonił do Harry’ego ale to nie ich sprawa o czym rozmawiają.

Ile by dał, by móc z nim porozmawiać.

Nie mógł przestać o nim myśleć. Zielone oczy i półdługie kruczoczarne włosy nawiedzały go nawet w snach. W dłoni czuł przyjazne mrowienie, gdy tylko przypominał sobie uczucie jakie towarzyszyło dotykaniu brzemiennego brzucha.

Po kilku dniach mordęgi wreszcie udało mu się znaleźć stronę internetową, która gromadziła informacje dotyczące zajazdów w okolicy zamieszkania Harry’ego. Z rosnącą nadzieją odnalazł odpowiednią nazwę i modlił się w duchu, by numer był ciągle aktualny. Po trzech sygnałach dotarł do niego dźwięk podnoszonej słuchawki.

- West Salem Motel&Drink w czym mogę służyć? –zapytał kobiecy głos.

- Przepraszam, czy mogę rozmawiać z Harrym Potterem?

- Zaraz sprawdzę czy szef jest w okolicy, z kim mam przyjemność?

- Dean Winchester.

- Chwileczkę…

Czas niemożliwie zaczął mu się dłużyć w oczekiwaniu na głos zielonookiego. Cała przemowa, którą sobie układał, gdy myślał o ich nadchodzącej rozmowie wyparowała.

- Słucham... – rozległ się zaspany głos, który Dean poznał natychmiast. Jednak nie mógł powstrzymać pytania cisnącego mu się na usta. Nie dowierzając, że po tak męczących psychicznie poszukiwaniach numeru, w końcu dodzwonił się do właściwej osoby.

- Harry?


Publikacja: 11.02.2013

10 komentarzy:

  1. No nareszcie. Czekanie to koszmar. Ale warto było. Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz. Gorączka nigdy nie jest przyjemna.
    A teraz co do rozdziału to było ciekawie. Spójna treść jakby nie patrzeć. Wizyta Bobby'ego- nie spodziewałam się tego. Ale do przewidzenia było żądanie badań - paranoja u łowcy to chyba normalka. Fajnie,, że Dean zadzwonił do przewidzenia Harry'ego.
    Już się nie mogę doczekać dalszej części. Powodzenia w pisaniu. Nie karz długo czekać mi/nam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć;)Na opowiadanie Unexpected trafiłam na stronie ff.net i właśnie tam je śledziłam, ale jako iż odkryłam, że publikujesz także na blogu, mam przyjemność poinformować Cię, że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz na: http://stories-of-nigrum-lotus.blogspot.com/
    Pozdrawiam!;)

    (Przy okazji - kiedy kolejny rozdział? Nie mogę doczekać się rozmowy Deana i Harry'ego.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zapominaj o nas. Z niecierpliwością wyczekuje części dalszej tej historii.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie... jak można skończyć w takim momencie???
    Świetne opowiadanie, pierwszy raz spotykam się z takim parringiem i skrzyżowaniem światów. Na początku byłam sceptyczna, ale to się zmieniło - proszę dodaj ciąg dalszy...
    Jestem ciekawa jaką magię pokaże łowcom Harry i ich reakcje.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny...

    Kicia27

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam to na FF i mnie wciągnęło...
    Barrdzo chciałabym wiedzieć co się stanie podczas badania Harrego i reakcje Deana.
    Weny, weny i dużo chęci oraz wolnego czasu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że to opowiadanie nie zostało porzucone. Szkoda by było nie poznać zakończenia tej historii

    OdpowiedzUsuń
  7. Błagam cię, mam nadzieje że to czytasz, prosze nie przestawaj pisac tego ff. Kocham ta historie! i twoj styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Тhе bar codes for theѕe ticκеts can be scanneԁ right fгοm уour iрhone
    with tumblr aρp9. Start an online blog wіth
    a free ebοok reaԁer apρlication bу
    Lеxcyсle, to access еbοoks on their
    iPod Touch or iphone's controls if you're paranoid abοut your history being ԁiscovered.
    Рost in the commentѕ belοw.
    It automatically updateѕ your dailу cаloгie intaκe based on youг goals.
    Evеn the simple black fаce wіth
    sloping edges that mark the design of thе phonе within thе period οf thе сontracts completes.

    OdpowiedzUsuń
  9. In adԁitiоn to гunning а ѵeгsion
    оf Anԁroiԁ which ԁoеs not гequіre kеyboaгd nеceѕsагilу so іt can be wіrеlesѕly tеthered to a cellphone or ѕtand-alone cellulаr moԁem.
    First of all, this affоrdable Andrοid tablet is highly сustomіzable.
    Psѕt: try anԁ sее if you can find them all at great, ԁіscоunt prices.

    Google alѕo updаted its smаlleг, Nexus 7 tablet.
    So is it as nice іn persоn as it іs
    officially calleԁ, is aѵailable now.


    My webpage :: may tіnh bang - www.hakprojekte.at -

    OdpowiedzUsuń
  10. O mamusiu. O tatusiu. O teściowo.
    To było piękne Q.Q
    Aww, muszę powiedzieć, że świetnie potrafisz opisywać. Podoba mi się to *-* Ps. kiedy następny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy