Unexpected
Autor: Kazu94
Beta: Asai
Słowa: 2 030
Uf…
nie mogę uwierzyć, że już napisałam ten rozdział. Miałam już gotowych kilka
akapitów, jednak w pewnym momencie utknęłam i za nic nie mogłam się wziąć do
roboty. Wczoraj leżałam z gorączką trzydziestu dziewięciu stopni i to właśnie
wtedy powstała końcowa wersja rozdziału w mojej głowie. Wystarczyło tylko
wszystko spisać i gotowe!
Mam nadzieję, że przez to nie będzie żadnych niedociągnięć oraz, że historia nie będzie zbytnio wybujała.
Mam nadzieję, że przez to nie będzie żadnych niedociągnięć oraz, że historia nie będzie zbytnio wybujała.
Dobra,
koniec mojego zrzędzenia. Teraz chwila odpoczynku, a później trzeba się wziąć
za pisanie pracy maturalnej ;/
Enjoy!
------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------
Minęły
dwa dni.
Dwa
długie, męczące dni od momentu, gdy Dean obiecał, że się z nim skontaktuje.
Harry jednak zaczynał wątpić w to, czy Winchester w ogóle się odezwie. Chłopak
wszędzie chodził z telefonem, czekając na jakikolwiek znak, jednak sam przed
sobą w końcu przyznał, że jest to żałosne. W chwili, w której doszedł do
takiego wniosku, zrzucił to wszystko na hormony i od tamtego czasu zamknął się
w biurze, mając nadzieję, że papierkowa robota odwiedzie jego myśli od
cholernie przystojnego łowcy.
Jednak
telefon dalej leżał w zasięgu ręki.
Bujał
się bezmyślnie na krześle, gdy w pomieszczeniu rozległo się pukanie. Zatrzymał
się w miejscu i z otępieniem spojrzał w stronę drzwi. Kiedy w końcu dotarło do
niego, że tak, ktoś chciał wejść do jego gabinetu, przetarł zaspane oczy po
czym zawołał:
-
Proszę!
W
szparze uchylonych drzwi ukazała się głowa Katy, jednej z pracowniczek jego zajazdu.
Brunetka miała zmartwiony wyraz twarzy, jednak uśmiechnęła się delikatnie na
widok jaki przedstawiał jej szef. Potargane od snu włosy, rozciągnięty sweter i
pełno opakowań po przeróżnych przekąskach i kilka kubków, prawdopodobnie po
gorącej czekoladzie. Martwiły ją tylko sińce pod jego oczami i to, że niemal
całe dnie spędzał teraz zamknięty w tym pokoju.
-
Przyszedł ktoś do ciebie... ale jak chcesz to mogę go odprawić i powiedzieć,
żeby przyszedł później.
Jej
słowa rozpaliły iskierkę nadziei w zielonookim, który starał się nie okazywać
ekscytacji. Przejechał palcami przez włosy sprawiając, że odstawały jeszcze
bardziej.
-W
porządku. Możesz go wpuścić – powiedział, uśmiechając się do niej.
W
chwili, gdy jego gość wszedł przez drzwi, chłopak musiał się powstrzymać, by
nie jęknąć z zawodu. Mentalnie skopał się za dopuszczenie do siebie myśli, że
to Dean przyjechał, bo nie miał jak się z nim skontaktować. Spojrzał ponownie
na łowcę stojącego koło zamkniętych drzwi, po czym wyprostował się na fotelu i zmusił
się do skupienia. Mężczyzna wydawał się go analizować, niemalże prześwietlać
wzrokiem, co sprawiało, że Harry zaczynał czuć się nieswojo w jego
towarzystwie. To, że go nie zaatakował za pierwszym razem, gdy się spotkali,
nic nie znaczyło. Może łowcy zmienili zdanie i wysłali go by się pozbył
problemu?
Niekomfortowe
milczenie przedłużało się. Mężczyźni obserwowali się. Żaden nie wiedział czego spodziewać się po drugim. Harry
odchrząknął, postanawiając, że woli dowiedzieć się o co chodzi, niż trwać w ciszy.
-
Pan Singer. Proszę usiąść – powiedział, wskazując na krzesło po drugiej stronie
biurka.
Mężczyzna
w czapce bejsbolowej zajął wskazane miejsce, cały czas nie spuszczając wzroku z
czarodzieja. Zielonooki czując ten wzrok pokręcił się niespokojnie, jedną rękę kładąc obronnie na
swoim brzuchu, a drugą zaciskając na różdżce, którą wyciągnął z ukrytego
futerału.
-
W czym m-mogę służyć? – zapytał, jednocześnie przeklinając swój głos, który
zadrżał od emocji i myśli, które kłębiły się w jego głowie.
Jeżeli mnie zaatakuje, to będę musiał się
bronić, ale nie mogę go zranić. Dean by mi tego nie wybaczył i całkowicie bym
zaprzepaścił możliwość poznania drugiego ojca mojego dziecka. Jakich czarów
mogę użyć… paraliżujące, rozbrajające, wiążące…
-
Chciałbym ci zadać kilka pytań i oczekuję szczerej odpowiedzi. – Z zamyślenia
wyrwał go głos Bobby’ego.
Kiwnął
głową na zgodę, jednak nie pozwolił sobie na rozluźnienie.
-
Powiedzmy, że po tym co dla nas zrobiłeś, wierzę w to, że urodziłeś się taki
jaki jesteś i nie zawarłeś żadnej umowy z demonami. Nigdy nie słyszałem jednak
o facetach w ciąży i chciałbym, żebyś nam to jakoś udowodnił…
-
Czemu? – wtrącił Harry, czując jak jego niepewność wzrasta.
-
Winchester’owie bardzo cenią sobie rodzinę i już wiele osób próbowało to
wykorzystać przeciwko nim. Polowali na wiele paskudnych rzeczy i wcale bym się
nie zdziwił, gdyby w końcu któreś z tych
stworzeń w padło na pomysł, by udawać ciążę z jednym z chłopaków.
-
Co!? Ja… -niemalże warknął, gdy tylko usłyszał, o co oskarża go starszy
mężczyzna. – Jak pan śmie? Nigdy bym…
-
Nie powiedziałem, że ty właśnie tak robisz. To do czego zmierzam to to, że nikt
by cię o coś takiego nie podejrzewał, gdybyś dał nam na to jakieś twarde
dowody. Najlepiej by było, gdybyś zgodził się na to, by zbadał cię lekarz w
naszej obecności.
-
I jak pan sobie to wyobraża? – wypluł z siebie. Nawet myśl o tym, że kolejne osoby
miałyby go zobaczyć bez koszuli przyprawiały go o mdłości. Na dodatek mieli by
to być łowcy, a oni nie zaprzestaliby pytać, dopóki nie otrzymaliby
satysfakcjonujących odpowiedzi. – Nawet gdybym się zgodził – co jest mało
prawdopodobne - niby jaki lekarz
zdecydowałby się przebadać mężczyznę pod kątem ciąży?
-
Chyba mi nie powiesz, że do tej pory nikt cię nie badał – wykrztusił Bobby,
coraz bardziej tracąc cierpliwość.
-
Nie jestem głupi. Mam regularne wizyty u lekarza, ale wątpię byście uwierzyli w
jej opinię.
-
Niby dlaczego?
-
Bo jest taka jak ja?! – zapytał sarkastycznie, coraz bardziej się irytując. Czy ja naprawdę muszę to wszystko tłumaczyć?
– Czy może się mylę i jej uwierzycie, choć każde moje słowo kwestionujecie?
Przez
chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Bobby analizował słowa młodego
czarodzieja i próbował znaleźć wyjście z zaistniałej sytuacji. Harry natomiast
wykorzystał tę chwilę by się uspokoić, dopiero
teraz wyczuwając niespokojne ruchy dziecka. Skupił się i poruszając
uspokajająco dłonią po swoim brzuchu, próbował przesłać pozytywną,
rozluźniającą energię.
Łowca
zerknął na niego w tym momencie i sam postanowił trochę się uspokoić. Nie tak
wyobrażał sobie przebieg tej rozmowy. Chciał jedynie uzyskać dowód na to, że
chłopak naprawdę jest w ciąży z dzieckiem Dean’a i ustalić czy nie planuje tego
wykorzystać przeciw Winchester’om. Wziął kolejny głęboki wdech i postanowił
zmienić trochę taktykę rozmowy.
-
Słuchaj. Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą kłócić. Chcę jedynie się upewnić,
że dziecko, które rzekomo masz w sobie jest Dean’a. Jeżeli okaże się, że
kłamałeś przez cały czas, nikt z nas nie pomoże, gdy inni łowcy przypadkowo
dowiedzą się, że w okolicy jest czarodziej. Jednak jeśli mówisz prawdę to
niezależnie od tego czego chcesz, staniesz się częścią Winchester’ów i będziesz
przez to narażony jeszcze bardziej. Tak jak już wspomniałem, wiele kreatur
kręcących się na tym świecie zrobi wszystko by zemścić się na nich i nie
zawahają się wykorzystać do tego nawet bezbronnego stworzenia. O ile
okażesz się tego godny i nie zdecydujesz się szantażować Dean’a tym dzieckiem,
będziemy ci pomagać i może z czasem staniesz się mile widziany w moim domu.
Jeśli nie, no cóż, radź sobie sam. Co do badań… mam kilka wtyk, mógłbym
załatwić godnego zaufania lekarza, który dochowa tajemnicy.
Harry
nie wiedział co myśleć o słowach łowcy. W pewnych momentach miał wrażenie, że
ten mu grozi, tylko po to, by chwilę po tym usłyszeć coś, co wzbudzi w nim
nadzieję na posiadanie rodziny. Energia, którą wcześniej w sobie czuł, zaczęła
powoli opadać i z chęcią napiłby się teraz gorącej czekolady. Skup się. Warknął na siebie w myślach.
-
Nie pozwolę się przebadać jakiemuś nieznajomemu lekarzowi – mruknął, nie mając
siły na dalszą kłótnię.
Dopiero
w tym momencie Bobby zdał sobie sprawę, jak młodo wyglądał chłopak siedzący
naprzeciw niego. Teraz, gdy nie starał się cały czas być wyprostowanym i
śledzić wszystkich ruchów łowcy wyglądał, jak dziecko sprzeczające się o coś ze
starszymi od siebie osobami.
-
Dobra, zrobimy tak. Ja skontaktuje się ze znajomym, który ma dostęp do
odpowiedniego sprzętu i potrzebne kwalifikacje, a ty spytasz się swojej lekarki
- czy kto tam cię bada – czy nie ma żadnych przeciwwskazań i jak chcesz to może
być obecna przy badaniu i nawet zrobić swoje dla porównania.
Łowca
wpatrywał się uważnie w młodszego mężczyznę, jednak przez dłuższy czas nie
uzyskał żadnej odpowiedzi. Harry patrzył na niego tępym, zmęczonym wzrokiem.
Powoli analizując propozycję Bobby’ego, w czym
na dodatek przeszkadzała mu nagląca potrzeba gorącej czekolady.
-
Yhym… -mruknął na zgodę i odrywał wzrok od siwowłosego mężczyzny. Zaczął
zaglądać do kubków porozstawianych na biurku, postanawiając, że ewentualne
resztki może odświeżyć i podgrzać odpowiednimi czarami. Kątem oka zauważył
telefon leżący pod stertą jakichś papierów i zdecydował się zadzwonić do Renee,
póki jeszcze pamięta o co ma ją zapytać.
Całkowicie
zapomniany przez niego Bobby, obserwował jego poczynania z lekkim uśmiechem na
twarzy. Nie chciał mu przerywać, w głębi duszy przyznając się do tego, że
liczył na zdobycie kilku nowych informacji o zielonookim.
-
Renee? Hm… - Harry zamyślił się na chwilę, słysząc sygnał poczty głosowej po
drugiej stronie. – Pan starszy łowca, chce przeprowadzić na mnie mugolskie
badania. Myślisz, że to bezpieczne? A i możesz być podczas nich obecna, więc
daj znać jak tylko odbierzesz wiadomość… niby wszyscy mają być przy tym obecni,
wyobrażasz to sobie? Bo ja nie. Szkoda tylko, że Dean’a nie będzie, ale może do
tego czasu zadzwoni… właśnie! Ja już skończę bo zajmuję linię…
Po
tych słowach się rozłączył i tępo wpatrując się w ekran telefonu, oczekiwał na
wiadomość o nieodebranym połączeniu.
Nic
nie przyszło. Ekran przybrał czarną barwę, a zrezygnowany zielonooki odrzucił
komórkę na biurko.
-
Harry..? – zapytał Bobby. Chłopak spojrzał na niego zdziwionymi oczami, dopiero
teraz przypominając sobie, że łowca nie opuścił jego biura. – Co miałeś na
myśli mówiąc, może Dean do ciebie zadzwoni? Nie zrobił tego jeszcze?
-
Nie – burknął kruczowłosy, nie lubiąc tego, że ten przykry fakt był mu
wyrzucany prosto w twarz. – Wcale się nie dziwię, pewnie nie chce mieć ze mną
do czynienia – dodał, próbując sam siebie do tego przekonać.
-
A to dureń. Powiedział nam, że już to zrobił. Pewnie nie ma odwagi, albo zgubił
numer… - już planował to. jak będzie mógł wypominać to tchórzostwo starszemu
Winchester’owi.
-
Albo po prostu nie chce ze mną rozmawiać – mruknął Harry, zaczynając się bujać
na fotelu.
-
Gdyby, nie chciał z tobą rozmawiać, to nie gadałby w koło o tobie. Daj mu
trochę czasu… - przerwał w tym momencie, widząc jak zielonooki powoli zaczyna
przysypiać na siedząco. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu i dostrzegając w
kącie sofkę zawaloną jakimiś teczkami, powiedział:
-
Harry, może chcesz się tam położyć? Na fotelu musi ci być niewygodnie.
Zielonooki
spojrzał na niego, po czym zerknął za wskazywany mebel.
Kiwnął głową, powoli wstając i kierując się w tamto miejsce. Gdy tylko Bobby chciał się zabrać za przenoszenie
papierów na podłogę, Harry machnął ręką i w mgnieniu oka wszystko ułożyło się w
niechlujną stertę koło jednej z szafek.
-
Doskonały pomysł – wymamrotał, przez opanowującą go senność nie dostrzegając
zdziwienia na twarzy łowcy. – Dobranoc panie Singer – mruknął, zwijając się w
kłębek.
Siwowłosy
mężczyzna przypominając sobie określenie, którego chłopak użył podczas rozmowy
ze swoją lekarką, parsknął cicho pod nosem. Chwilę przyglądał się odpływającemu
do krainy Morfeusza zielonookiemu, po czym tchnięty jakimś dziwnym uczuciem,
pochylił się nad nim i odgarniając włosy z jego twarzy, powiedział:
-
Bobby, możesz do mnie mówić Bobby.
-----------------------------
Dean
niemalże krzyczał z frustracji, gdy po załatwieniu sprawy z duchami
przywołanymi przez rytuał Wskrzeszenia Świadków okazało się, że wizytówki nie
ma w jego kieszeni. Kilkakrotnie przeszukał Impalę i torbę ze swoimi ubraniami,
jednak wszystko na nic.
Zgubił
numer do Harry'ego.
Potajemnie
korzystał z komputera Sama, żeby jakoś znaleźć stronę, na której będzie numer
do zajazdu zielonookiego. Musiał wymyślić kilka wymówek na wypadek, gdyby jego
brat go przyłapał, jednak jedno słowo wystarczyło, żeby młodszy brat dał mu
spokój. Pornosy.
Przecież
nie mógł przyznać się co tak naprawdę robił. Jego duma mu na to nie pozwalała.
Po kilku razach, gdy Sam i Bobby męczyli go pytaniami, odpowiedział, że
zadzwonił do Harry’ego ale to nie ich sprawa o czym rozmawiają.
Ile
by dał, by móc z nim porozmawiać.
Nie
mógł przestać o nim myśleć. Zielone oczy i półdługie kruczoczarne włosy
nawiedzały go nawet w snach. W dłoni czuł przyjazne mrowienie, gdy tylko
przypominał sobie uczucie jakie towarzyszyło dotykaniu brzemiennego brzucha.
Po
kilku dniach mordęgi wreszcie udało mu się znaleźć stronę internetową, która
gromadziła informacje dotyczące zajazdów w okolicy zamieszkania Harry’ego. Z
rosnącą nadzieją odnalazł odpowiednią nazwę i modlił się w duchu, by numer był
ciągle aktualny. Po trzech sygnałach dotarł do niego dźwięk podnoszonej
słuchawki.
- West Salem Motel&Drink w czym mogę
służyć? –zapytał kobiecy głos.
-
Przepraszam, czy mogę rozmawiać z Harrym Potterem?
-
Zaraz sprawdzę czy szef jest w okolicy, z
kim mam przyjemność?
-
Dean Winchester.
- Chwileczkę…
Czas
niemożliwie zaczął mu się dłużyć w oczekiwaniu na głos zielonookiego. Cała
przemowa, którą sobie układał, gdy myślał o ich nadchodzącej rozmowie
wyparowała.
- Słucham... – rozległ się zaspany głos, który Dean poznał natychmiast.
Jednak nie mógł powstrzymać pytania cisnącego mu się na usta. Nie dowierzając,
że po tak męczących psychicznie poszukiwaniach numeru, w końcu dodzwonił się do
właściwej osoby.
-
Harry?
Publikacja: 11.02.2013
No nareszcie. Czekanie to koszmar. Ale warto było. Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz. Gorączka nigdy nie jest przyjemna.
OdpowiedzUsuńA teraz co do rozdziału to było ciekawie. Spójna treść jakby nie patrzeć. Wizyta Bobby'ego- nie spodziewałam się tego. Ale do przewidzenia było żądanie badań - paranoja u łowcy to chyba normalka. Fajnie,, że Dean zadzwonił do przewidzenia Harry'ego.
Już się nie mogę doczekać dalszej części. Powodzenia w pisaniu. Nie karz długo czekać mi/nam
Cześć;)Na opowiadanie Unexpected trafiłam na stronie ff.net i właśnie tam je śledziłam, ale jako iż odkryłam, że publikujesz także na blogu, mam przyjemność poinformować Cię, że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz na: http://stories-of-nigrum-lotus.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!;)
(Przy okazji - kiedy kolejny rozdział? Nie mogę doczekać się rozmowy Deana i Harry'ego.)
Nie zapominaj o nas. Z niecierpliwością wyczekuje części dalszej tej historii.
OdpowiedzUsuńNo nie... jak można skończyć w takim momencie???
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, pierwszy raz spotykam się z takim parringiem i skrzyżowaniem światów. Na początku byłam sceptyczna, ale to się zmieniło - proszę dodaj ciąg dalszy...
Jestem ciekawa jaką magię pokaże łowcom Harry i ich reakcje.
Pozdrawiam i życzę dużo weny...
Kicia27
Znalazłam to na FF i mnie wciągnęło...
OdpowiedzUsuńBarrdzo chciałabym wiedzieć co się stanie podczas badania Harrego i reakcje Deana.
Weny, weny i dużo chęci oraz wolnego czasu!
Mam nadzieję, że to opowiadanie nie zostało porzucone. Szkoda by było nie poznać zakończenia tej historii
OdpowiedzUsuńBłagam cię, mam nadzieje że to czytasz, prosze nie przestawaj pisac tego ff. Kocham ta historie! i twoj styl pisania.
OdpowiedzUsuńТhе bar codes for theѕe ticκеts can be scanneԁ right fгοm уour iрhone
OdpowiedzUsuńwith tumblr aρp9. Start an online blog wіth
a free ebοok reaԁer apρlication bу
Lеxcyсle, to access еbοoks on their
iPod Touch or iphone's controls if you're paranoid abοut your history being ԁiscovered.
Рost in the commentѕ belοw.
It automatically updateѕ your dailу cаloгie intaκe based on youг goals.
Evеn the simple black fаce wіth
sloping edges that mark the design of thе phonе within thе period οf thе сontracts completes.
In adԁitiоn to гunning а ѵeгsion
OdpowiedzUsuńоf Anԁroiԁ which ԁoеs not гequіre kеyboaгd nеceѕsагilу so іt can be wіrеlesѕly tеthered to a cellphone or ѕtand-alone cellulаr moԁem.
First of all, this affоrdable Andrοid tablet is highly сustomіzable.
Psѕt: try anԁ sее if you can find them all at great, ԁіscоunt prices.
Google alѕo updаted its smаlleг, Nexus 7 tablet.
So is it as nice іn persоn as it іs
officially calleԁ, is aѵailable now.
My webpage :: may tіnh bang - www.hakprojekte.at -
O mamusiu. O tatusiu. O teściowo.
OdpowiedzUsuńTo było piękne Q.Q
Aww, muszę powiedzieć, że świetnie potrafisz opisywać. Podoba mi się to *-* Ps. kiedy następny rozdział