Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 marca 2012

Próba Miłości - Rozdział 8

Dzisiaj długo oczekiwany przez was ratunek! Spodziewałyście się takiego przebiegu akcji?
;p

Enjoy!

                                                                                   

Wezwany przez swojego, tak zwanego Pana, skierował się w stronę Sali Tronowej Voldemorta. Dopiero co wrócił z dłuższego zadania i nie spodziewał się następnego, więc miał nadzieję na szybki powrót do domu. Jednak z tym gadem nigdy nic nie wiadomo. Natychmiast schował te myśli głęboko, za murem nieważnych wspomnień. Nie mógł się zdradzić przez coś takiego.

Sprawnie przemierzył labirynt korytarzy i już po paru minutach, znalazł się w odpowiedniej komnacie. Podszedł do tronu Czernego Pana i uklęknął przed nim w geście szacunku. Był to też jeden z powodów, przez który żałował swojej decyzji o przystąpieniu do śmierciożerców. Uważał się za mężczyznę pragnącego władzy i szacunku, nienawidził uniżania się przed kimkolwiek.

-Mój Panie ?

-Lucjussszu! Dobrze, że przyssszedłeś, mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. -Wysyczał Voldemort, gdy tylko mężczyzna się wyprostował. -Jak wiessz mamy bardzo ważnego jeńca, jednak ossstatnio nie czuje się on zbyt dobrze i chciałbym byś się nim zajął.

Czerwonooki machnął ręką w stronę drzwi, przez które wszedł jeden z jego popleczników, ciągnący ze sobą zmizerniałą postać chłopaka. Arystokrata musiał całą siłą woli powstrzymać się od wyrażenia swoich uczuć. Gdy widział nastolatka niecałe dwa tygodnie temu, był on jeszcze w, w miarę dobrej formie, przynajmniej utrzymywał się o własnych siłach. Teraz gdy śmierciożerca pozostawił go przed swoim Panem, ledwo stał pionowo.

Brudne ciało, pokryte licznymi ranami, chwiało się, gdy chłopak starał się nie upaść. Lucjusz wiedział do czego zdolni są niektórzy śmierciożercy, jednak zobaczenie tak szybkiej zmiany w wyglądzie zielonookiego, wprawiło go w osłupienie.

-Doprowadź go do ssstanu, w którym będzie miał więcej sssił, oczywiście nie musisz go rozpiesszczać, wystarczy odpowiednia kuracja i trochę odpoczynku. Za... powiedzmy cztery tygodnie oczekuję, że przybędziesssz z dzieciakiem gotowym do dalszych... zabaw.

-Tak zrobię, Mój Panie. -Malfoy skinął głową i nie doczekując się kolejnych rozkazów, chwycił nastolatka za ramię i wyciągnął z pomieszczenia.

Starał się sprawić zielonookiemu jak najmniej bólu, jednak dopóki znajdował się w pobliżu Voldemorta, musiał stwarzać pozory okrutnego arystokraty. Wyprowadził nastolatka z posiadłości i skierował się w stronę końca pola anty-aportacyjnego. Chłopak słaniał się na nogach i ledwo dotrzymywał, starszemu mężczyźnie kroku. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się pod nogi i chyba tylko dzięki temu się jeszcze nie wywrócił. Po paru uciążliwych minutach, znaleźli się w miejscu z którego mogli się swobodnie aportować.

-Złap się mocno mojego ramienia -wyszeptał platynowowłosy. -Zaraz ci pomogę, tylko musimy najpierw dostać się do mojej posiadłości.

Mężczyzna nie miał pojęcia czy chłopak go usłyszał. Zaczął nawet zastanawiać się czy cokolwiek do niego dociera, jednak po chwili poczuł jak krucha ręka zielonookiego, niepewnie chwyta go za ramię.

Znaleźli się przed bramą z kutego metalu. Otworzyła się ona, natychmiast po rozpoznaniu sygnatury pana domu. Lucjusz chciał ruszyć do przodu, jednak zdał sobie sprawę z tego, że chłopak całkowicie stracił przytomność. Po chwili wahania wziął go na ręce i ruszył w stronę domu. Drobna budowa ciała i jego minimalny ciężar, skłoniły mężczyznę do rozmyślań. Zastanawiał się od kiedy chłopak znajdował się w posiadłości Voldemorta. Potter ważył niewiele, przez jego drobną budowę można by go porównać do porcelanowej lalki.

Ostrożnie trzymając nieprzytomną postać, wkroczył do domu , od razu wzywając jednego ze skrzatów.

-Przygotuj Białą Salę! - Rzucił nawet nie zwalniając i nie zaprzątając sobie głowy patrzeniem w stronę stworzenia. -Sprowadź Narcyzę i Draco!

Skrzat niezauważenie zniknął, by wykonać zlecone mu zadania. Lucjusz, sprawnie przemierzał korytarze swojej posiadłości. Kierował się w stronę pokoju, przystosowanego do udzielania medycznej pomocy. Gdy wszedł do pomieszczenia, wszystko było już przygotowane. W kominku palił się ogrzewający ogień. Łóżko było pokryte białym prześcieradłem, a na najbliższym stoliku wystawione były najpotrzebniejsze eliksiry, opatrunki i słoiki z maściami.

Mężczyzna ostrożnie ułożył nastolatka na posłaniu. Przez chwilę, znów przyglądał się drobnej postaci. Brudne włosy posklejane potem, krwią i innymi wydzielinami, zasłaniały bladą twarz. Pod oczami widniały cienie, świadczące o wyczerpaniu organizmu. Miał na sobie zniszczoną, szarą koszulkę, która częściowo zakrywała jego nagość. Całe ciało pokryte było różnokolorowymi siniakami, ranami, nacięciami. Plama zaschniętej już krwi i spermy na udach chłopaka, przyprawiły mężczyznę o dreszcz obrzydzenia. Oczywiście nie miał on nic wspólnego z samym nastolatkiem, powodem tego rzadko spotykanego u starszego Malfoy'a uczucia, byli oprawcy zielonookiego oraz to, że sam brał udział w krzywdzeniu go.

-Ojcze, wzywa -łeś.... - młody arystokrata, zająknął się na widok, który zastał po wkroczeniu do pomieszczenia. - Na Merlna! To Potter? Co mu się stało? -Zapytał odzyskując panowanie nad sobą.

Za blondynem, do Białej Sali wkroczyła Narcyza Malfoy. Od razu podeszła do postaci ułożonej na posłaniu i delikatnie odgarnęła posklejane włosy z jego czoła.

-Czego chciał Czarny Pan, Lucjuszu? - niepewnie spytała.

-Mamy cztery tygodnie na to, by doprowadzić chłopaka do porządku. Oczekuje, że po upływie czasu powrócę „z dzieciakiem gotowym do dalszych... zabaw.” -Z obrzydzeniem zacytował słowa samego Voldemorta.

-Draco, pomóż mi z nim – kontynuował, zwracając się do syna. -Wiesz co robić.

Mężczyźni zabrali się do pracy. Doświadczenie i wiedza zdobyta przez młodszego z nich, podczas studiów na magomedyka, było bardzo pomocne. Ostrożnie usunęli koszulkę, posklejaną, zaschniętą krwią. Jeden z nich delikatnie przemywał rany, a drugi rzucił kilka podstawowych zaklęć diagnostycznych.

Zielonooki miał złamane trzy żebra oraz lewą rękę. Na szczęście żadne z nacięć na jego ciele, nie groziło jego życiu. Chłopak spinał się gdy dotykali najbardziej bolących miejsc, jednak nadal pozostawał nieświadomy. Po kilku minutach oczyszczania i zasklepiania ran, Lucjusz przytknął do ust chłopaka, fiolkę z eliksirem wzmacniającym. Zielonooki otworzył szeroko oczy, odsuwając się jak najdalej od mężczyzny.

----------------------------------------------



Harry Potter nie do końca zdawał sobie sprawę z tego gdzie się znajduje. Parę ostatnich dni było dla niego zlepkiem bezpiecznej czerni i przebłysków świadomości. Pamiętał jak kolejny raz został zaprowadzony do Voldemorta i jak z całych sił starał się utrzymać prosto, mgliście pamiętając co stało się ostatnio gdy upadł z wycieńczenia. Nie mógł się skupić na rozmowie prowadzonej przez.... dwóch mężczyzn. Nie był pewny co do ilości obecnych wtedy osób, wiedział, że ucieszył się, gdy śmierciożerca stojący koło niego, wyciągnął go za ramie z pomieszczenia. Następnie znalazł się gdzieś, gdzie było dużo świeżego powietrza, które pozwoliło mu odzyskać choć trochę świadomości. Utracił ją jednak z powrotem, gdy ogarnęło go uczucie zgniatania, przeciskania i towarzyszącej temu wszystkiemu prędkości.

Zaczęły docierać do niego przytłumione dźwięki. Ból pojawiał się w różnych częściach ciała, jednak trwał on tylko chwilę i z pewnością był dużo mniejszy niż ten, którego ostatnio doświadczał. W pewnym momencie coś kazało mu się odsunąć, uciekać, chronić. Otworzył oczy, chcąc poznać sytuację w której się znajduje jednak oślepiło go, niespodziewane światło padające na jego twarz. Odsunął się od ręki, która zamajaczyła mu przed oczami.

Zacisnął usta, rozpoznając fiolkę z eliksirem. Spanikowany rozejrzał się po pomieszczeniu. Oczy, które przyzwyczaiły się już do światła, szybko przeskakiwały po przeróżnych przedmiotach w odcieniach bieli i błękitu. Zauważył dwie postacie stojące w oddali i jakiegoś mężczyznę pochylającego się nad nim.

-Spokojnie, chcemy ci pomóc- dobiegł do niego cichy głos. Brzmiał on znajomo, jednak nie mógł sobie przypomnieć jego właściciela. -Wypij eliksir, pomoże ci zregenerować siły.

Harry pokręcił głową i zacisnął jeszcze bardziej usta. Nie chciał spożywać żadnych eliksirów. Ostatnio nic nie jadł, a nie chciał znów wymiotować krwią i przetrawionymi eliksirami. Zacisnął oczy, spod których wypłynęło kilka łez. Skulił się do pozycji embrionalnej, dalej kręcąc odmownie głową.

-Draco, sprowadź Severusa. I tak chciałem z nim później porozmawiać, a teraz może przydać się nam jego pomoc.

Blondyn wyszedł, by wykonać polecenie ojca. Widok swojego rówieśnika, którego przez długi czas uważał za szkolnego wroga, wstrząsnął nim dogłębnie. Szybko skierował się do najbliższego pokoju z kominkiem i skontaktował się ze swoim chrzestnym. Nastolatek, w obawie przed podsłuchem, użył wymówki, opracowanej przez jego opiekunów, by sprowadzić pomoc bez wzbudzania zbędnych podejrzeń.

Po paru minutach, szedł z powrotem do Białej Sali w towarzystwie postrachu Hogwartu. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, chłopak zauważył, że zielonooki nadal kulił się na łóżku, uniemożliwiając padanie mu eliksiru.

Snape szybko opanował się po tym jak zobaczył, ulubieńca Dumbledora w takim stanie. Podszedł do Lucjusza i gdy ten szybko wyjaśnił mu całą sytuację, przejął od niego fiolkę z eliksirem i stanął po drugiej stronie łóżka.

-Postaraj się go wyprostować i odciągnij jego głowę do tyłu- polecił przyjacielowi. -Z tego co widzę, jest bardzo wyczerpany i nie powinien móc się opierać.

Platynowo-włosy mężczyzna odciągnął ramiona chłopaka do tyłu i przygwoździł je do posłania. Snape spojrzał w zamyśleniu na kruchą postać i zdecydował się podać najpierw eliksir bezsennego snu, by móc później spokojnie dokończyć leczenie.

Zielone oczy spoglądały ze strachem, to na jednego, to na drugiego, obawiając się tego co zaraz może się stać. Gdy mężczyzna o czarnych włosach i oczach nachylił się nad nim, Harry nie wytrzymał i zaczął się wyrywać. Przerażenie i podświadoma obawa o coś, czego nie mógł jeszcze zrozumieć osiągnęła maksymalny poziom i postanowił opuścić wewnętrzny azyl.

-Nie! Puść... nie chcę -wychrypiał, gdy gardło sprzeciwiło się krzykowi. Szarpanie się nie przynosiło, żadnych skutków jednak dalej próbował. -Zostaw... nie chcę...

Severus wykorzystał usta otwarte w próbie zaczerpnięcia oddechu i szybko wlał w nie eliksir. Zielone oczy spojrzały na niego ze strachem, który po chwili przemienił się w poczucie zdrady, by na końcu stać się zrezygnowaniem. Po bladych policzkach spłynęły kolejne łzy.

-Nie chcę... nie... chcę.... - wyszeptał Harry zanim zapadł w sen pozbawiony koszmarów.

Mężczyźni spojrzeli ze współczuciem na bezwładne już teraz ciało, lecz każdy z nich szybko ukrył to uczucie za maską zimna i opanowania. Lucjusz ułożył wygodniej chłopaka i po przykryciu go cienkim, jasnym prześcieradłem, odsunął się, pozwalając działać swojemu przyjacielowi.

Snape powoli sprawdzał całe ciało zielonookiego, upewniając się jakich eliksirów będzie jeszcze potrzebował. Kierował się od głowy w dół, za każdym razem mówiąc swojemu chrześniakowi co ma jeszcze przygotować. Jego różdżka zatrzymała się wycelowana w brzuch nastolatka. Mężczyzna sapnął zaskoczony i parę razy ponawiał próbę przeskanowania, tego fragmentu ciała.

-Co się stało? -Zapytał Lucjusz, doskonale odczytując zdziwienie pojawiające się na twarzy Mistrza Eliksirów.

-To jest.... -osoby znajdujące się w pomieszczeniu, pierwszy raz mogły usłyszeć jak zawsze opanowany mężczyzna się waha. -Muszę się temu lepiej przyjrzeć.

Pochylił się nad bezwładnym ciałem i ostrożnie przesuwał różdżką po brzuchu zielonookiego. Jego twarz wyrażała największe skupienie i dopiero po paru minutach milczenia, poraz kolejny zaskoczył towarzyszące mu osoby.

-Na Merlina! - Wykrztusił. Jego ręka bezwiednie zaciskała się na kawałku drewna, a wzrok z niedowierzaniem skierowany był na twarz chłopaka. -Pierwszy raz mam z czymś takim do czynienia – zaczął wyjaśniać. -Jego brzuch jest osłonięty czymś, jakby peleryną jego własnej magii. Skupia się ona na ochronie, więc trochę zajęło mi przedostanie się przez nią. -Zrobił krótką przerwę, tak jakby sam nie był pewny czy to co mówi jest prawdą. -Wygląda na to, że Potter jest w ciąży.

2 komentarze:

  1. No i doczekał się nasz biedaczek ratunku. Nie spodziewałam się takiego przebiegu akcji :) Zaskoczyłaś mnie przede wszystkim tym, że Malfoyowie są dobrzy. To jest dla mnie tak abstrakcyjne, że ciężko mi się z tym pogodzić ^^
    Potter w ciąży! Yupi! Kocham mpregi :) Uwielbiam mpregi! Powiedz, że Harry był ciąży zanim trafił w łapska Wężowej Mordy? Jeszcze mu takiej traumy brakuje, żeby miał dziecko z gwałtu. No ale ja się nie wtrącam :) Czekam na następny ruch. Jak Lucjusz wytłumaczy Voldiemu, że Potter nie wróci na kolejną rundkę zabawy? A może jest potrójnym szpiegiem, czy coś w tym stylu? :) Nie mogę się doczekać :)
    Pozdrawiam, wena życzę i dopominam się o Harry/Dean! Pamiętam! I chcę to przeczytać ;)
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. Mpreg!!! Nieźle!


    A ja i tak liczyłam na rycerza na białym koniu....

    -Ryżyk-

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy