Asai -racja, Snape jest miły. Nie potrafię napisać mu takiej kwestii by był opryskliwy i sarkastyczny, zarazem pomocny i tłumaczący wszystko skołowanemu Potterowi... trzeba ćwiczyć może w przyszłości mi się uda ;]
Ryżyk -jeżeli ty masz się czuć dziwnie to co powiesz o mnie ? Rodzice siedzą niedaleko i oglądają jakieś filmy, a ja wypisuje takie rzeczy ;p
Enjoy!!
Budził się powoli. Tym razem nie dręczyły go żadne koszmary i
stopniowo wyłaniał się z krainy snu. Poruszył się lekko, by
znaleźć wygodniejszą pozycję, wywołując w ten sposób sprzeciw
nadal zmęczonych mięśni. Niepewnie otworzył oczy i rozejrzał się
po pomieszczeniu. Powróciły do niego wspomnienia ostatniego dnia i
przez chwilę był pewny, że to mu się tylko przyśniło. Jednak
brak tego specyficznego bólu w dolnych partiach ciała, zaprzeczył
jego obawom.
Skoro to nie
był sen, to znaczy, że... jestem w ciąży. Podobnie
jak wczoraj, ta wiadomość nie wywołała nagłego okrzyku
przerażenia i niedowierzania, nie pogorszyła także jego
samopoczucia. Można by powiedzieć, że nawet go to ucieszyło i
podbudowało wolę walki. Teraz miał powód do tego, by bronić
swojego życia. W momencie gdy tak pomyślał, od razu poczuł
wyrzuty sumienia.
Przecież gdzieś tam, czeka na niego jego wybranek. Przynajmniej
miał taką nadzieję. Nie miał pojęcia ile czasu minęło od
chwili porwania. Wredny głosik w jego głowie szeptał, że może te
silne ramiona, sprawiające, że mógłby spędzić w ich objęciach
wieczność, oplatały teraz kogoś innego.
Nie! Nie wolno mu tak myśleć. Strasznie za nim tęsknił, jednak na
pewno nie pomoże mu takie nastawienie. Powinien wierzyć, że ma dla
kogo przeżyć. Że przynajmniej dwie osoby, wyczekują jego powrotu
do domu.
Zanim całkowicie pogrążył się w wewnętrznej kłótni, przerwał
mu cichy odgłos otwierania drzwi. Serce zaczęło mu się wyrywać z
klatki piersiowej, a oddech stał się urywany. Spanikowany spojrzał
w stronę, z której dobiegł do niego ten dźwięk, tylko po to by
zobaczyć, wchodzącą niepewnie kobietę. Gdy zauważyła, że na
nią patrzy, pewniej otworzyła drzwi i wkroczyła do środka.
Usiadła na krześle, znajdującym się niedaleko łóżka
zielonookiego. Przyjrzała się uważnie jego twarzy, a na jej czole
pojawiła się ledwo dostrzegalna zmarszczka. Harry zastanawiał się
co mogła oznaczać, zwykle widywał je u ludzi, którzy się nad
czymś intensywnie zastanawiali lecz o czym mogłaby myśleć ta
kobieta. Miał wrażenie, że już kiedyś ją spotkał, jednak nie
mógł sobie przypomnieć kiedy, a także kim ona jest. Po paru,
pełnych napięcia chwilach, zaczerpnęła powietrza i zaczęła
mówić.
-Pamiętasz mnie? -Zaczęła spokojnym tonem. -Mogłeś mnie zobaczyć
na mistrzostwach świata w Quiditchu. -Gdy Harry, dalej wpatrywał
się w nią z osłupieniem, kobieta postanowiła, rozwiązać jego
problem. -Narcyza Malfoy, jestem matką Dracona.
Z trudem przypomniał sobie tamto wydarzenie, wydawało mu się,
jakby od tamtego czasu upłynęły wieki. Mgliście kojarzył
spotkaną wtedy kobietę, jednak był niemalże pewny jej
pokrewieństwa z Malfoyem. Widocznie musiał on odziedziczyć trochę
z wyglądu matki, bo Harry z łatwością odnajdywał teraz
podobieństwa.
Zastanawiał się, co robi tutaj ta kobieta. Zaczął podejrzewać,
że znajduje się w posiadłości swojego szkolnego rywala i nie
spodobało mu się to, co wiązało się z tym spostrzeżeniem.
Ojciec Malfoya był śmierciożercą, a to oznaczało, że tak
naprawdę nie uwolnił się z gadzich łap Voldemorta.
-Chciałam się dowiedzieć... jak się czujesz? - usłyszał ciche
pytanie.
Jak się czuje?
Wszystko zależało od tego czy
chodziło o odczucia psychicznie czy fizycznie? Czuł się wyczerpany
i z chęcią przespałby kilka najbliższych dni, jak nie wieczność.
Mięśnie nadal go bolały, jednak ten ból był w stanie wytrzymać.
Zarazem psychicznie czuł się całkowicie rozchwiany. Strach mieszał
się z nadzieją i przeplatał ze zrezygnowaniem.
Widząc, że kobieta nadal wyczekuje jego odpowiedzi, wzruszył lekko
ramionami. Nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach z obcą mu
kobietą. Drzwi do pomieszczenia ponownie się otworzyły i po chwili
w pomieszczeniu stało trzech mężczyzn.
Harry zaczął rozpoznawać postacie i doprowadziło to, do
zwiększenia jego niepokoju. Przed nim stał Naczelny postrach
Hogwartu – Severus Snape, który uważnie mu się przyglądał.
Obok niego znajdował się mężczyzna o długich, platynowych
włosach. Jego arystokratyczna postawa pozwoliła mu rozpoznać go
jako Lucjusza Malfoy'a. Po drugiej stronie stał Draco. Nie widział
go od kilku lat i z trudem go rozpoznał. Nie był już nieznośną,
chudą fretką. Teraz stał przed nim dobrze zbudowany, młody
mężczyzna o długich jasnych włosach i czujnych oczach.
-Harry... - zaczęła kobieta, gdy już wszyscy stanęli w pobliżu
jego łóżka. -Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Później zjesz
śniadanie i będziesz mógł się wykąpać. Zgoda?
Nie wiedział co myśleć. Dlaczego pytają go o to, czy chce z nimi
porozmawiać, skoro mogliby mu to rozkazać. Przecież są
arystokratyczną rodziną, która od zawsze powiązana jest z
Voldemortem.
Niepewnie skinął głową i czujnie obserwując wszystkich
zebranych, czekał na pierwsze pytanie.
-Spróbuj sobie przypomnieć, kiedy złapali cię śmierciożercy. To
bardzo ważne byśmy poznali przynajmniej przybliżony czas, jaki
spędziłeś u Czarnego Pana.
-Dlaczego?
- Zapytał, nawet się nie zastanawiając. W jego głowie wirowały
tysiące myśli. Jedną z nich była: Dlaczego to jest, aż
tak ważne by ciągle mnie o to pytali?
-Potter – wtrącił się Mistrz Eliksirów. -Jeżeli dziecko jest
wynikiem gwałtu, to masz całkowite prawo usunąć płód lub po
urodzeniu go, oddać do magicznej rodziny zastępczej. Jeśli jednak
zdecydujesz się zatrzymać dziecko- kontynuował dalej widząc
przerażone spojrzenie chłopaka. - to będziemy musieli się
dowiedzieć, kto jest jego drugim ojcem. Podczas porodu potrzebna
jest obecność obu partnerów, ponieważ dziecko pobiera wtedy od
nich magię. W przypadku nieobecności jednego z nich, cała energia
pobierana jest od „matki” -w tym przypadku od ciebie- może to
spowodować silne wyczerpanie magiczne, które uniemożliwi ci
sprawne funkcjonowanie przez kilka dni.
Te wszystkie informacje spowodowały jeszcze większy zamęt w umyśle
chłopaka. Zastanawiał się dlaczego oni mu to wszystko mówią,
przecież są sługami Voldemorta i niedługo i tak oddadzą go z
powrotem w gadzie łapska. Ta myśl niemalże sparaliżowała go
strachem. Jeżeli jego wróg dowie się o ciąży, to nie wiadomo co
zrobi. Jest przecież największym psychopatą ostatnich lat,
najokrutniejsze pomysły rodzą się właśnie w jego głowie.
-Uspokój się! -Warknął Snape, błędnie odczytując jego
zdenerwowanie.- Na razie nic ci nie grozi. Dopiero w ósmym miesiącu
można określić tożsamość ojca, jednak teraz możemy określić
wiek dziecka, dzięki czemu będziemy mogli zawęzić krąg,
ewentualnych poszukiwań.
-Jak..?
-Istnieje pewne zaklęcie, które działa podobnie do tej mugolskiej
maszyny. Dotknę miejsca, w którym znajduje się płód, a na
pergaminie wskazywanym przez różdżkę, pojawi się jego obraz.
Musisz jednak opuścić te bariery ochronne, którymi otoczyłeś
swój brzuch, bo prawie nic przez nie nie wiedzę.
Bariery? Nie
pamiętał umieszczania tam, żadnych zaklęć ochronnych. Chociaż,
gdy się dłużej zastanowił, to mgliście przypomniał sobie parę
momentów, w których mógł to uczynić.
Kiwnął lekko głową na zgodę i obserwował jak Mistrz Eliksirów
podchodzi do jego łóżka.
-Połóż się na plecach i odsłoń brzuch.
Harry niepewnie wykonał polecenie. Ułożył się wygodnie i
drżącymi palcami podwinął koszulę od piżamy w górę. Spiął
się przerażony, gdy zimna dłoń mężczyzny dotknęła jego skóry.
Zaczęły powracać do niego koszmarne wspomnienia. Jego oddech stał
się urywany, a serce przyspieszyło. Zacisnął oczy i starał się
uspokoić, jednak mu się to nie udawało.
-Spokojnie, nic ci nie grozi – usłyszał cichy, uspokajający,
kobiecy głos. -Jesteś bezpieczny. Nie zrobimy ci nic złego.
-Wyczuł dłoń, delikatnie głaszczącą go po włosach. -Opuść
bariery... nic ci nie grozi.
Po paru, strasznie długich chwilach, udało mu się uspokoić. Ręka
na jego skórze wydawała się neutralna. Poczuł lekkie smagnięcie
magii i nie wyczuwając złych zamiarów, wpuścił ją do środka.
Towarzyszyło temu dziwne uczucie, nie było bolesne, jednak
sprawiało pewien dyskomfort. Zielonooki niepewnie otworzył oczy i
spojrzał w dół. Szczupła dłoń mężczyzny, stykała się z jego
skórą. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi delikatne
promieniowanie światła z tamtego miejsca, jednak jego uwagę
odwróciło coś innego. Obok niego, na posłaniu leżał arkusz
pergaminu z którym stykała się różdżka Snape'a. To, co na nim
zobaczył, zaparło mu dech w piersiach.
Obraz na początku był mieszaniną barw. Czerwień przeplatająca
się z czernią, zaczęła się formować w plamy o różnych
kształtach. Po chwili wszystko się unormowało i mógł było
dostrzec to, co najbardziej go w tej chwili interesowało. Mały
kształt, znajdujący się na środku pergaminu, poruszał się
delikatnie.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana tylko, głośnym
oddechem Harrego i cichymi, miarowymi uderzeniami. Dopiero po chwili
chłopak zdał sobie sprawę, że jest to dźwięk pracy małego
serduszka, pracującego niedaleko jego, własnego serca. W oczach
zebrały mu się łzy, których nawet nie próbował zatrzymać.
-Rozwija się prawidłowo. -Zaczął mówić Snape. -Wyraźnie
słychać bicie serca i kształtująca się organy, mogę stwierdzić,
że jest to ósmy tydzień ciąży. Do stosunku musiało dojść na
początku września -dodał po chwili namysłu.
Harry wytrącony z równowagi widokiem swojego rozwijającego się
dziecka, dopiero po chwili zrozumiał to, co powiedział jego były
profesor. Wrzesień, próbował sobie przypomnieć co się wtedy
działo. Zalała go fala wspomnień, które wywołały kolejne łzy
oraz delikatny uśmiech wpływający na jego usta.
Osoby znajdujące się w pomieszczeniu, stały zszokowane taką
reakcją. Obserwowali jak chłopak odtrąca rękę Mistrza Eliksirów,
zastępując ją swoją. Wpatrywał się w brzuch z coraz szerszym
uśmiechem i delikatnie krążył dłonią po skórze.
-Harry... -zaczęła niepewnie Narcyza. -Możesz nam powiedzieć, co
cie tak uszczęśliwiło?
Chłopak podniósł zapłakane oczy i uśmiechnął się szeroko do
kobiety.
-To jest moje dziecko! -Powiedział zadowolony z siebie. Można by
odnieść wrażenie, że się jej chwali.
-Tak wiemy, ale...
-Moje... -Nie pozwolił jej dokończyć. -Moje, nie żadnego
śmierciojada! Moje... tak, nasze.
Wzrokiem powrócił znów na dół i z jeszcze większym
zadowoleniem, widocznym na twarzy, kontynuował głaskanie brzucha.
Malfoy'owie i Snape wpatrywali się w niego z oszołomieniem. Każdy
z nich zastanawiał się czy chłopak dobrze się czuje, taka reakcje
mogła być spowodowana, szokiem, wyparciem złych wspomnień,
hormonami albo....
-Potter. -Odezwał się Mistrz Eliksirów, który jako pierwszy
zdołał, odzyskać głos. -Czy ty chcesz powiedzieć, że osiem
tygodni temu, nie byłeś jeszcze w lochach Czarnego Pana?
-Yhym -mruknął chłopak w odpowiedzi, zadowolony ze swojego
odkrycia.
No! Zadziałało :) Podoba mi się wystrój bloga ;) Zdecydowanie ładniejszy, mimo że różowy :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział - Fajnie ;) Snape wypadł teraz o wiele lepiej ;) Pogadanka na temat co Harry może dalej zrobić z dzieckiem była zdecydowanie w stylu Mistrza Eliksirów ;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaczyna się coś układać. Teraz jeszcze wypadałoby dowiedzieć się, kim jest tajemniczy partner Harry'ego, nie? Długo będziemy czekać? ;)
Czekam na kolejny rozdział ;) Szybciej! ;)
Wena życzę!
Asai