Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 kwietnia 2012

Próba Miłości - Rozdział 10



Asai -racja, Snape jest miły. Nie potrafię napisać mu takiej kwestii by był opryskliwy i sarkastyczny, zarazem pomocny i tłumaczący wszystko skołowanemu Potterowi... trzeba ćwiczyć może w przyszłości mi się uda ;]
Ryżyk -jeżeli ty masz się czuć dziwnie to co powiesz o mnie ? Rodzice siedzą niedaleko i oglądają jakieś filmy, a ja wypisuje takie rzeczy ;p

Enjoy!!

                                                                                             

 Budził się powoli. Tym razem nie dręczyły go żadne koszmary i stopniowo wyłaniał się z krainy snu. Poruszył się lekko, by znaleźć wygodniejszą pozycję, wywołując w ten sposób sprzeciw nadal zmęczonych mięśni. Niepewnie otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Powróciły do niego wspomnienia ostatniego dnia i przez chwilę był pewny, że to mu się tylko przyśniło. Jednak brak tego specyficznego bólu w dolnych partiach ciała, zaprzeczył jego obawom.

Skoro to nie był sen, to znaczy, że... jestem w ciąży. Podobnie jak wczoraj, ta wiadomość nie wywołała nagłego okrzyku przerażenia i niedowierzania, nie pogorszyła także jego samopoczucia. Można by powiedzieć, że nawet go to ucieszyło i podbudowało wolę walki. Teraz miał powód do tego, by bronić swojego życia. W momencie gdy tak pomyślał, od razu poczuł wyrzuty sumienia.

Przecież gdzieś tam, czeka na niego jego wybranek. Przynajmniej miał taką nadzieję. Nie miał pojęcia ile czasu minęło od chwili porwania. Wredny głosik w jego głowie szeptał, że może te silne ramiona, sprawiające, że mógłby spędzić w ich objęciach wieczność, oplatały teraz kogoś innego.

Nie! Nie wolno mu tak myśleć. Strasznie za nim tęsknił, jednak na pewno nie pomoże mu takie nastawienie. Powinien wierzyć, że ma dla kogo przeżyć. Że przynajmniej dwie osoby, wyczekują jego powrotu do domu.

Zanim całkowicie pogrążył się w wewnętrznej kłótni, przerwał mu cichy odgłos otwierania drzwi. Serce zaczęło mu się wyrywać z klatki piersiowej, a oddech stał się urywany. Spanikowany spojrzał w stronę, z której dobiegł do niego ten dźwięk, tylko po to by zobaczyć, wchodzącą niepewnie kobietę. Gdy zauważyła, że na nią patrzy, pewniej otworzyła drzwi i wkroczyła do środka.

Usiadła na krześle, znajdującym się niedaleko łóżka zielonookiego. Przyjrzała się uważnie jego twarzy, a na jej czole pojawiła się ledwo dostrzegalna zmarszczka. Harry zastanawiał się co mogła oznaczać, zwykle widywał je u ludzi, którzy się nad czymś intensywnie zastanawiali lecz o czym mogłaby myśleć ta kobieta. Miał wrażenie, że już kiedyś ją spotkał, jednak nie mógł sobie przypomnieć kiedy, a także kim ona jest. Po paru, pełnych napięcia chwilach, zaczerpnęła powietrza i zaczęła mówić.

-Pamiętasz mnie? -Zaczęła spokojnym tonem. -Mogłeś mnie zobaczyć na mistrzostwach świata w Quiditchu. -Gdy Harry, dalej wpatrywał się w nią z osłupieniem, kobieta postanowiła, rozwiązać jego problem. -Narcyza Malfoy, jestem matką Dracona.

Z trudem przypomniał sobie tamto wydarzenie, wydawało mu się, jakby od tamtego czasu upłynęły wieki. Mgliście kojarzył spotkaną wtedy kobietę, jednak był niemalże pewny jej pokrewieństwa z Malfoyem. Widocznie musiał on odziedziczyć trochę z wyglądu matki, bo Harry z łatwością odnajdywał teraz podobieństwa.

Zastanawiał się, co robi tutaj ta kobieta. Zaczął podejrzewać, że znajduje się w posiadłości swojego szkolnego rywala i nie spodobało mu się to, co wiązało się z tym spostrzeżeniem. Ojciec Malfoya był śmierciożercą, a to oznaczało, że tak naprawdę nie uwolnił się z gadzich łap Voldemorta.

-Chciałam się dowiedzieć... jak się czujesz? - usłyszał ciche pytanie.

Jak się czuje? Wszystko zależało od tego czy chodziło o odczucia psychicznie czy fizycznie? Czuł się wyczerpany i z chęcią przespałby kilka najbliższych dni, jak nie wieczność. Mięśnie nadal go bolały, jednak ten ból był w stanie wytrzymać. Zarazem psychicznie czuł się całkowicie rozchwiany. Strach mieszał się z nadzieją i przeplatał ze zrezygnowaniem.

Widząc, że kobieta nadal wyczekuje jego odpowiedzi, wzruszył lekko ramionami. Nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach z obcą mu kobietą. Drzwi do pomieszczenia ponownie się otworzyły i po chwili w pomieszczeniu stało trzech mężczyzn.

Harry zaczął rozpoznawać postacie i doprowadziło to, do zwiększenia jego niepokoju. Przed nim stał Naczelny postrach Hogwartu – Severus Snape, który uważnie mu się przyglądał. Obok niego znajdował się mężczyzna o długich, platynowych włosach. Jego arystokratyczna postawa pozwoliła mu rozpoznać go jako Lucjusza Malfoy'a. Po drugiej stronie stał Draco. Nie widział go od kilku lat i z trudem go rozpoznał. Nie był już nieznośną, chudą fretką. Teraz stał przed nim dobrze zbudowany, młody mężczyzna o długich jasnych włosach i czujnych oczach.

-Harry... - zaczęła kobieta, gdy już wszyscy stanęli w pobliżu jego łóżka. -Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Później zjesz śniadanie i będziesz mógł się wykąpać. Zgoda?

Nie wiedział co myśleć. Dlaczego pytają go o to, czy chce z nimi porozmawiać, skoro mogliby mu to rozkazać. Przecież są arystokratyczną rodziną, która od zawsze powiązana jest z Voldemortem.

Niepewnie skinął głową i czujnie obserwując wszystkich zebranych, czekał na pierwsze pytanie.

-Spróbuj sobie przypomnieć, kiedy złapali cię śmierciożercy. To bardzo ważne byśmy poznali przynajmniej przybliżony czas, jaki spędziłeś u Czarnego Pana.

-Dlaczego? - Zapytał, nawet się nie zastanawiając. W jego głowie wirowały tysiące myśli. Jedną z nich była: Dlaczego to jest, aż tak ważne by ciągle mnie o to pytali?

-Potter – wtrącił się Mistrz Eliksirów. -Jeżeli dziecko jest wynikiem gwałtu, to masz całkowite prawo usunąć płód lub po urodzeniu go, oddać do magicznej rodziny zastępczej. Jeśli jednak zdecydujesz się zatrzymać dziecko- kontynuował dalej widząc przerażone spojrzenie chłopaka. - to będziemy musieli się dowiedzieć, kto jest jego drugim ojcem. Podczas porodu potrzebna jest obecność obu partnerów, ponieważ dziecko pobiera wtedy od nich magię. W przypadku nieobecności jednego z nich, cała energia pobierana jest od „matki” -w tym przypadku od ciebie- może to spowodować silne wyczerpanie magiczne, które uniemożliwi ci sprawne funkcjonowanie przez kilka dni.

Te wszystkie informacje spowodowały jeszcze większy zamęt w umyśle chłopaka. Zastanawiał się dlaczego oni mu to wszystko mówią, przecież są sługami Voldemorta i niedługo i tak oddadzą go z powrotem w gadzie łapska. Ta myśl niemalże sparaliżowała go strachem. Jeżeli jego wróg dowie się o ciąży, to nie wiadomo co zrobi. Jest przecież największym psychopatą ostatnich lat, najokrutniejsze pomysły rodzą się właśnie w jego głowie.

-Uspokój się! -Warknął Snape, błędnie odczytując jego zdenerwowanie.- Na razie nic ci nie grozi. Dopiero w ósmym miesiącu można określić tożsamość ojca, jednak teraz możemy określić wiek dziecka, dzięki czemu będziemy mogli zawęzić krąg, ewentualnych poszukiwań.

-Jak..?

-Istnieje pewne zaklęcie, które działa podobnie do tej mugolskiej maszyny. Dotknę miejsca, w którym znajduje się płód, a na pergaminie wskazywanym przez różdżkę, pojawi się jego obraz. Musisz jednak opuścić te bariery ochronne, którymi otoczyłeś swój brzuch, bo prawie nic przez nie nie wiedzę.

Bariery? Nie pamiętał umieszczania tam, żadnych zaklęć ochronnych. Chociaż, gdy się dłużej zastanowił, to mgliście przypomniał sobie parę momentów, w których mógł to uczynić.

Kiwnął lekko głową na zgodę i obserwował jak Mistrz Eliksirów podchodzi do jego łóżka.

-Połóż się na plecach i odsłoń brzuch.

Harry niepewnie wykonał polecenie. Ułożył się wygodnie i drżącymi palcami podwinął koszulę od piżamy w górę. Spiął się przerażony, gdy zimna dłoń mężczyzny dotknęła jego skóry. Zaczęły powracać do niego koszmarne wspomnienia. Jego oddech stał się urywany, a serce przyspieszyło. Zacisnął oczy i starał się uspokoić, jednak mu się to nie udawało.

-Spokojnie, nic ci nie grozi – usłyszał cichy, uspokajający, kobiecy głos. -Jesteś bezpieczny. Nie zrobimy ci nic złego. -Wyczuł dłoń, delikatnie głaszczącą go po włosach. -Opuść bariery... nic ci nie grozi.

Po paru, strasznie długich chwilach, udało mu się uspokoić. Ręka na jego skórze wydawała się neutralna. Poczuł lekkie smagnięcie magii i nie wyczuwając złych zamiarów, wpuścił ją do środka. Towarzyszyło temu dziwne uczucie, nie było bolesne, jednak sprawiało pewien dyskomfort. Zielonooki niepewnie otworzył oczy i spojrzał w dół. Szczupła dłoń mężczyzny, stykała się z jego skórą. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi delikatne promieniowanie światła z tamtego miejsca, jednak jego uwagę odwróciło coś innego. Obok niego, na posłaniu leżał arkusz pergaminu z którym stykała się różdżka Snape'a. To, co na nim zobaczył, zaparło mu dech w piersiach.

Obraz na początku był mieszaniną barw. Czerwień przeplatająca się z czernią, zaczęła się formować w plamy o różnych kształtach. Po chwili wszystko się unormowało i mógł było dostrzec to, co najbardziej go w tej chwili interesowało. Mały kształt, znajdujący się na środku pergaminu, poruszał się delikatnie.

W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana tylko, głośnym oddechem Harrego i cichymi, miarowymi uderzeniami. Dopiero po chwili chłopak zdał sobie sprawę, że jest to dźwięk pracy małego serduszka, pracującego niedaleko jego, własnego serca. W oczach zebrały mu się łzy, których nawet nie próbował zatrzymać.

-Rozwija się prawidłowo. -Zaczął mówić Snape. -Wyraźnie słychać bicie serca i kształtująca się organy, mogę stwierdzić, że jest to ósmy tydzień ciąży. Do stosunku musiało dojść na początku września -dodał po chwili namysłu.

Harry wytrącony z równowagi widokiem swojego rozwijającego się dziecka, dopiero po chwili zrozumiał to, co powiedział jego były profesor. Wrzesień, próbował sobie przypomnieć co się wtedy działo. Zalała go fala wspomnień, które wywołały kolejne łzy oraz delikatny uśmiech wpływający na jego usta.

Osoby znajdujące się w pomieszczeniu, stały zszokowane taką reakcją. Obserwowali jak chłopak odtrąca rękę Mistrza Eliksirów, zastępując ją swoją. Wpatrywał się w brzuch z coraz szerszym uśmiechem i delikatnie krążył dłonią po skórze.

-Harry... -zaczęła niepewnie Narcyza. -Możesz nam powiedzieć, co cie tak uszczęśliwiło?

Chłopak podniósł zapłakane oczy i uśmiechnął się szeroko do kobiety.

-To jest moje dziecko! -Powiedział zadowolony z siebie. Można by odnieść wrażenie, że się jej chwali.

-Tak wiemy, ale...

-Moje... -Nie pozwolił jej dokończyć. -Moje, nie żadnego śmierciojada! Moje... tak, nasze.

Wzrokiem powrócił znów na dół i z jeszcze większym zadowoleniem, widocznym na twarzy, kontynuował głaskanie brzucha. Malfoy'owie i Snape wpatrywali się w niego z oszołomieniem. Każdy z nich zastanawiał się czy chłopak dobrze się czuje, taka reakcje mogła być spowodowana, szokiem, wyparciem złych wspomnień, hormonami albo....

-Potter. -Odezwał się Mistrz Eliksirów, który jako pierwszy zdołał, odzyskać głos. -Czy ty chcesz powiedzieć, że osiem tygodni temu, nie byłeś jeszcze w lochach Czarnego Pana?

-Yhym -mruknął chłopak w odpowiedzi, zadowolony ze swojego odkrycia.


1 komentarz:

  1. No! Zadziałało :) Podoba mi się wystrój bloga ;) Zdecydowanie ładniejszy, mimo że różowy :D

    Jeśli chodzi o rozdział - Fajnie ;) Snape wypadł teraz o wiele lepiej ;) Pogadanka na temat co Harry może dalej zrobić z dzieckiem była zdecydowanie w stylu Mistrza Eliksirów ;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaczyna się coś układać. Teraz jeszcze wypadałoby dowiedzieć się, kim jest tajemniczy partner Harry'ego, nie? Długo będziemy czekać? ;)

    Czekam na kolejny rozdział ;) Szybciej! ;)
    Wena życzę!
    Asai

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy