Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Snape. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Snape. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 lipca 2012

Próba Miłości - Rozdział 13



Wybaczcie, że tak długo to zajęło, ale powoli zaczynam wracać do pisania ;] Nie udało mi się jeszcze przykuć Wena w moim pokoju... na razie prowadzimy rozmowy pokojowe. Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie pojawi się żaden błąd logiczny i niezgodność z dotychczasowym tekstem... jak coś zauważycie, dajcie szybko znać!

Enjoy 



-Pani Malfoy. Przyprowadziłam panicza Pottera – gdy tylko rozbrzmiały te słowa, skrzatka ukłoniła się głęboko, po czym zniknęła.

Harry stał parę metrów od drzwi. Czuł się jakby coś go sparaliżowało. Starając się uniknąć spojrzenia na kobietę, ostrożnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Wydawało się ogromne. Po obu stronach, ciągnęły się rzędy regałów, pełnych książek. Naprzeciwko niego, przed wielkim oknem ukazującym fragment, zadbanego ogrodu, było kilka wygodnych foteli i sof, a przy każdym z tych mebli stał mały drewniany stoliczek. Znajdowały się na nich lampiony i świece, umożliwiające czytanie po zmierzchu. Podłoga była wykonana z ciemnego drewna, jednak w miejscu przeznaczonym na czytanie, pokrywał ją ciemnozielony dywan.

-Harry, mam nadzieję, że czujesz się lepiej -odezwała się kobieta. -Chodź, pokażę ci regały, na których znajdziesz ciekawe książki, zarówno o magicznych ciążach, jak i tych zwykłych.

Przez chwilę przypatrywała się zielonookiemu, po czym z gracją skierowała się w odpowiednią stronę. Zaciekawiony Harry, przezwyciężył wewnętrzną obawę i podążył za nią, przechodząc koło przeróżnych ksiąg i poradników.

-Możesz korzystać z książek znajdujących się na dwóch pierwszych regałach od wejścia. To co teraz zapewne interesuje cię najbardziej, znajduje się w tym miejscy – mówiąc to wskazała na odpowiednią półkę. -Gdy już coś wybierzesz, wróć w okolice drzwi i się rozgość. Gdybyś czegoś potrzebował to wezwij skrzata. Za jakiś czas ktoś na pewno dołączy do ciebie, ale nie powinieneś się tym przejmować.

Przed wyjściem z pomieszczenia, kobieta jeszcze raz przyjrzała się uważnie chłopakowi. Cienie pod oczami, wyraźnie odznaczały się na tle niezdrowo jasnej skóry. Ubranie, które dla niego przeznaczyli, wisiało na jego chudym ciele, sprawiając, że wydawał się jeszcze bardziej bezbronny i kruchy. Instynkt macierzyński, uśpiony od kilku lat, znów dał o sobie znać i kobieta chciała podejść do zielonookiego i go przytulić. Wiedziała, że nie powinna tego robić w takiej sytuacji, a szczególnie w tym momencie, więc rzuciła w jego stronę ostatnie zatroskane spojrzenie, po czym zniknęła za drzwiami.

Harry niepewnie zaczął przeglądać regał z książkami. Chciał dowiedzieć się czegoś o tej całej magicznej ciąży, jednak sam nie wiedział czego może się spodziewać i obawiał się tego. Jeszcze kilka dni temu, nigdy by nie przypuszczał, że mężczyzna może być w ciąży. Było to tak absurdalne, że sam nie miał pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.

Drżącą ręka wyciągnął kilka przypadkowych tomów z regału i uginając się pod ich ciężarem, ruszył w stronę foteli. Wybrał jeden z nich, który wydawał mu się najwygodniejszy oraz najbardziej bezpieczny i usiadł na nim, odkładając książki na pobliski stoliczek. Był zwrócony przodem do wejścia, a za jego plecami znajdowała się tylko ściana. Jeżeli odwrócił głowę w lewo, to miał doskonały widok na ogród. Podciągnął nogi do góry i już po chwili zagłębił się w lekturze.

Po przejrzeniu trzech książek i przeczytaniu najbardziej interesujących fragmentów, odchylił głowę do tyłu i zamykając oczy, pogrążył się w rozmyślaniach. Wiele nowych informacji, wirowało mu w głowie i potrzebował chwili, by to wszystko jakoś uporządkować.

Magiczna ciąża jest bardzo rzadko rejestrowanym zjawiskiem. U par heteroseksualnych nie różni się niemalże niczym od zwykłej ciąży, dlatego często jest ona nie zauważana. Pozwala ona jednak na posiadanie potomstwa przez związki homoseksualne. Najważniejszym warunkiem potrzebnym do jej zaistnienia, jest duży poziom zdolności magicznej. Nie chodzi tu tylko o wykształcenie, znacznie bardziej ceniona jest sama moc czarodzieja. Można z tego łatwo wywnioskować, że tylko potężny mag ma możliwość zajścia w Magiczną ciąże.

Dalej były wypisane najbardziej popularne przykłady magicznych ciąż. Autor ostrzegał o zagrożeniu, towarzyszącemu przypadkom, gdy nosiciel nie posiada małżonka, przytoczył przypadki, w których inni magowie bili się z partnerem nosiciela o prawo do zawarcia związku małżeńskiego, w celu pozyskania wysoko-magicznego potomka.

W następnej książce zaprezentowano podział magicznych ciąż i to jak wpływają one na czarodzieja będącego „matką”.

Zaobserwowano dwa typy zachowań magii u nosicieli. W pierwszym przypadku występują, nagłe wybuchy magii, towarzyszące silnym emocjom. Niekontrolowane zrywy w momentach, gdy na przykład kubek z wodą znajduje się poza zasięgiem, zostaje on wtedy przywołany magią bezróżdżkową i niewerbalną. Natomiast drugą reakcją czarodzieja na ciąże może być, niemalże całkowity zanik zdolności magicznych. Oczywiście trwa on tylko do czasu rozwiązania, jednak nosiciel jest wtedy całkowicie pozbawiony, możliwości ewentualnej obrony. Specjaliści zaobserwowali, że w tym przypadku występuje wyczerpanie magiczne. Nie wiadomo do końca czym jest ono spowodowane, skoro czarodziej z niej nie korzysta. Zaleca się uważne obserwowanie poziomu mocy i ewentualną terapię wzmacniającą, w celu uniknięcia zagrożenia życia nosiciela i płodu.

Kilka książek później, natrafił na informacje dotyczące porodu. Dopiero po ich przeczytaniu zrozumiał, dlaczego Snape chciał wiedzieć kto jest ojcem dziecka. Zastanawiał się co by zrobił, gdyby to był któryś ze śmierciożerców.

Nie chcąc zagłębiać się dalej we wspomnieniach, przyprawiających go o mdłości i dreszcze, powrócił myślami do zdobytych informacji.

Poród może przebiegać na kilka sposobów. U kobiet oczywiście preferowana jest metoda naturalna, jednak u mężczyzn wymagana jest ingerencja osób trzecich. Najbardziej popularne jest tak zwane cesarskie cięcie, wykonywane przez doświadczonego magomedyka. Podczas porodu, niemalże konieczna jest obecność drugiego partnera. Ilość magii potrzebnej do prawidłowego rozwoju dziecka jest bardzo duża i może ona wyczerpać nosiciela, dlatego w momencie rozwiązania, pożądana jest obecność drugiego rodzica i kontakt fizyczny między partnerami. Ma on umożliwić przepływ mocy, potrzebnej do narodzin.

Ułożył się wygodniej na fotelu i zaczął odpływać do krainy snu. Czuł się wyczerpany i stwierdził, że mała drzemka nikomu nie zaszkodzi. Zasnął, niemal natychmiast przenosząc się do miejsca, którego bał się najbardziej. Klęczał nagi na środku sali tronowej Voldemorta. Dookoła stało kilkunastu śmierciożerców. Wszyscy zamaskowani i napaleni na jego kruche ciało. Nagle obraz zafalował i w następnej chwili poczuł jak ktoś brutalnie porusza się w jego ciele. Chciał krzyknąć, zawołać kogoś, kto by mu pomógł, lecz okazało się, że nie mógł wydobyć z siebie głosu. Oddychał spazmatycznie, szarpał się, starając uciec z dala od źródła bólu. Jednak nic nie pomagało.

Czuł, że napastnik zbliża się do końca. Jego ruchy stały się jeszcze bardziej chaotyczne i bolesne. Nagle na jego szyi zacisnęła się dłoń, pozbawiająca go dostępu do powietrza. Otworzył szeroko oczy i zaczął drapać dłonie śmierciożercy. Przed oczami zaczęły mu migać czarne plamki. Jego ciało stawało się coraz cięższe. Już myślał, że właśnie straci przytomność, gdy poczuł uścisk na ramieniu.

Poderwał się na fotelu i rozszerzonymi ze strachu oczami, rozejrzał dookoła. Przed nim stał Draco Malfoy, jego mina nie wyrażała żadnych uczuć, jednak oczy bacznie go obserwowały. Przerażony zielonooki starał się odsunąć jak najdalej, jednak powstrzymało go oparcie fotela. Serce biło mu tak szybko, jakby chciało opuścić jego ciało. Z trudem łapał oddech.

Blondyn złapał go za rękę, mówiąc coś do niego, lecz Harry nie potrafił się na tym skupić. Starał się opanować drżenie, jednocześnie usiłując wyrwać dłoń z uścisku, który wpędzał go w jeszcze większą panikę. Unikając kontaktu wzrokowego z Malfoy'em, szarpał ręką, spazmatycznie oddychając.

-Puść... -wyszeptał bezsilnie.

Blondyn z oszołomieniem patrzył na zrezygnowaną twarz chłopaka, który trząsł się ze strachu. Początkowo myślał, że uda mu się doprowadzić go do porządku poprzez rozmowę i złapał go za rękę chcąc zwrócić na siebie uwagę. Nie spodziewał się jednak takiej reakcji. Chociaż w głębi duszy wiedział, że powinien to przewidzieć. Jego szkolny rywal dopiero co wybudził się z jakiegoś koszmaru i na pewno jeszcze się nie pozbierał po pojmaniu przez Czarnego Pana.

Z opóźnieniem rozluźnił uścisk i pozwolił na to, by zielonooki zabrał rękę.

Harry natychmiast skierował dłoń do szyi i zaczął masować bolące miejsce. Miał wrażenie, jakby naprawdę, ktoś przed chwila go dusił. Nadal przed oczami miał obraz, wykrzywionych zwierzęcym pożądaniem twarzy. Druga ręka bezwiednie skierowała się do brzucha i też zaczęła wykonywać okrężne ruchy.

Parę minut później, udało mu się uspokoić oddech i oszalałe serce. Westchnął z ulgi i dopiero teraz skierował swój wzrok w stronę Malfoy'a. Siedział on na przeciwległym fotelu, czytając księgę, którą trzymał na kolanach. Harry mógłby przysiąc, że chwile wcześniej czuł na sobie jego wzrok, jednak nie próbował tego analizować. Był wdzięczny za to, że nie jest teraz obserwowany, czuł się zawstydzony swoją wcześniejszą reakcją i nie wiedział jak ma się teraz zachować. Po krótkim zastanowieniu, postanowił udawać, że nic takiego nie miało miejsca.

Poruszył się nerwowo, gdy krępująca cisza trwała nadal, a blondyn nie wyglądał na kogoś kto rozpocznie rozmowę. Harry teraz potrzebował właśnie tego, możliwości porozmawiania z kimś na błahe tematy i spędzenia czasu w czyimś towarzystwie. Bał się przebywać samotnie w pomieszczeniu, jednocześnie nadal obawiając się zachowania innych osób. Zaczął podejrzewać, że popadł w paranoję, gdyż wszędzie dostrzegał zagrożenie i podstęp. Nie chcąc się zagłębiać w te myśli, powiedział to, co jako pierwsze przyszło mu na myśl.

-Co robisz?

-Czytam -odpowiedział Malfoy, maskując zaskoczenie drwiną, wyczuwalną w jego głosie. Nie spodziewał się, że zielonooki sam rozpocznie rozmowę.

Harry prychnął w duchu, jednak na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

-To wiem -odparł, uśmiechając się jeszcze szerzej. -Co czytasz?

Przez chwilę, blondyn wydawał się zirytowany takimi pytaniami, lecz później Harry dostrzegł drgania kącików jego ust i zdał sobie sprawę, że jego szkolnemu rywalowi, także podoba się taka rozmowa.

-Wątpię, żeby cię to zainteresowało. Medycyna -powiedział, jednocześnie pokazując okładkę zielonookiemu.

Harry uniósł brew w geście zdziwienia i zastygł pogrążając się we wspomnieniach. Znów zaczął gładzić swój brzuch, On interesował się medycyną. Pamiętał jak mięśnie Jego twarzy układały się w skupieniu, gdy pochłaniał kolejną książkę poświęconą tej dziedzinie. Wieczorami wylegiwali się na kanapie, każdy z własną książką, On o medycynie, a Harry na przykład o oklumencji. Nie chcąc dłużej o tym rozmyślać, spojrzał ponownie na blondyna i zadał kolejne pytanie, starając się podtrzymać rozmowę, chociaż nie ukrywał przed sobą, że jest autentycznie zainteresowany..

-A dokładnie to... o czym jest ta książka?

Draco ponownie spojrzał na swojego rówieśnika, tym razem nawet nie kryjąc zaskoczenia. Przez chwilę obserwował zielonookiego, zastanawiając się nad tym, dlaczego chce on o tym rozmawiać. Dlaczego w ogóle chce z nim rozmawiać. W szkole wymieniali się tylko wyzwiskami i rzucali na siebie różne przekleństwa, nigdy nie rozmawiali na zwykłe tematy.

-Możesz się zdziwić ale ta książka jest o onkologii – odparł.

Następne dwie godziny spędzili, rozmawiając na przeróżne tematy. Harry dowiedział się, że blondyn studiuje magomedycynę. Aktualnie zajmował się projektem łączenia metod leczniczych czarodziei i mugoli. Zielonooki był tym tak zaskoczony, że swoją miną doprowadził Malfoy'a do szczerego uśmiechu. Nie spodziewał się tego po chłopaku. Parę lat wcześniej, nigdy by nie przypuszczał, że jego szkolny rywal będzie studiował medycynę i w dodatku połączaną z sposobem leczenia mugoli.

Z drugiej strony Draco doszedł do wniosku, że z Potterem da się normalnie porozmawiać i, że gryfon ma rozległą wiedzę na bardzo wile tematów. Gdy zauważył ile czasu upłynęło od jego przybycia do biblioteki, podniósł się powoli z fotela i zwrócił w stronę towarzysza rozmowy.

-Czas na obiad. Mam nadzieję, że zjesz z nami w jadalni. -Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, jednak w jego oczach zamigotały wesołe iskierki. Po tym jak Harry kiwnął niepewnie głową na zgodę i wstał ze swojego miejsca, skierowali się razem na posiłek.

środa, 2 maja 2012

Próba Miłości - Rozdział 12

Fioletowa -ciesze się, że ci się podoba ;] Nie przepadam za związkami damsko-damskimi więc nie będe czytać twojego bloga ale życzę duuużo weny!
Asai -masz rację, idiotą, który ma szansę wygrać jest Harry (chyba nie udałoby mi się napisać opowiadania z złym zakończeniem) choć nie dokona tego samodzielnie ;p

A oto kolejny rozdział... staram się, choć wena mi ostatnio szwankuje ;[

Enjoy!!!


                                                                                


Zaczął się powoli wybudzać, dręczony niepokojem. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Pamiętał, że zasnął na fotelu w salonie Malfoy'ów, a teraz czuł pod sobą duży, miękki materac i otaczającą go aksamitną pościel. Zdezorientowany usiadł na łóżku i zaczął się rozglądać dookoła.

-Spokojnie Potter. - Dobiegł do niego głos Mistrza Eliksirów. -Przenieśliśmy cię, po tym jak zasnąłeś w trakcie rozmowy.

Na policzki chłopaka wpłynął rumieniec wstydu. Opadł z westchnieniem na posłanie i dopiero wtedy, uważnie rozejrzał się po pokoju. Ściany były wyłożone tapetą w różnych odcieniach zieleni. Meble wykonane z ciemnego drewna, sprawiały wrażenie masywnych, a zarazem idealnie komponowały się zresztą wystroju. Łóżko, na którym aktualnie leżał, miało czarno-srebrną narzutę, udekorowaną zawiłymi wzorami. Okna były w połowie zasłonięte materiałem w podobnych kolorach. Fragment, przez który wlewało się do pomieszczenia światło, ukazywał wyjście na mały balkon.

Powrócił spojrzeniem do Snape'a i zaczął mu się przyglądać. Mężczyzna krzątał się po pokoju, ustawiając w szafce znajdującej się niedaleko łóżka, przeróżne eliksiry i maści. Wypakowywał wszystko z czarnej torby stojącej przed jego nogami, zachowując przy tym cisze i skupienie, tak jakby wszystko musiało być ustawione w odpowiednim porządku.

-Od dzisiaj będziesz spał w tym pokoju. Posiłki przyniesie ci, któryś ze skrzatów, chociaż nie ukrywam, że oczekuję, iż niedługo dołączysz do nas w jadalni. -Mówił, dalej ustawiając szklane pojemniczki, gdy skończył, usiadł na pobliskim fotelu i patrząc w zielone oczy, zapytał: - Teraz, jeśli byłbyś łaskaw, powiedz mi, co cię skłoniło do ucieczki z magicznego świata?

Harrego zamurowało. Zadanie tego pytania tak bezpośrednio, zaburzyło jego myśli. Po głębszym zastanowieniu, postanowił wyjawić część prawdy byłemu profesorowi. Podciągnął wyżej nakrycie i nie patrząc w czarne jak noc oczy, zaczął mówić.

-Dobrze... Hm... Sam do końca nie wiem.- Przerwał, nerwowo mnąc, zakrywający go materiał.- Cyba po prostu, w pewnym momencie wszystko zaczęło mnie przytłaczać, a gdy nie mogłem sobie z tym poradzić... uciekłem. Już parę lat wcześniej przestałem ufać Dumbledorowi, tak jak kiedyś. Dostrzegałem coraz więcej kłamstw. Coraz więcej faktów i informacji, było przede mną ukrywanych. Dyrektor od zawsze wiedział o tej przeklętej przepowiedni, jednak nigdy mi nawet o niej nie wspomniał, dowiedziałem się o niej dopiero po śmierci... Syriusza. To właśnie w jego szkole, co roku stawałem przed sytuacjami zagrażającymi mojemu życiu i zdrowiu. Skoro jest tak wielkim czarodziejem, to dlaczego nie zauważył, że Quirrel ma z tyłu głowy, wszczepionego Voldemorta! - niemalże krzyknął. - Wiedział też o tym, jak traktowało mnie wujostwo... jednak nigdy nic nie zrobił, nie pozwolił mi zostać w Hogwarcie, choć sam dobrze wiedział, że ochrona krwi mojej matki, nie jest już tak silna jak na początku.

Harry zauważył jak Snape otwiera usta, chcąc wyrzucić z siebie za pewne jakąś zgryźliwą uwagę. Kontynuował dalej, nie pozwalając mu dojść do głosu.

-Zapewniam pana, że to nie jest potrzeba bycia w centrum uwagi. Dopiero gdy poznałem rodzinę Wesley'ów, dowiedziałem się jak powinien wyglądać prawdziwy dom. -Zrobił chwilę przerwy, uświadamiając sobie, że odbiegł od głównego tematu. - Nieważne... Bardziej istotne jest to, że prosiłem go wielokrotnie o przydzielenie mi któregoś członka Zakonu lub nauczyciela, by pomógł mi w dodatkowej nauce. Bo niby jak miałbym pokonać Voldemorta?! Wybiera pan drętwotę, czy rictusempre? Jak niby, bez odpowiedniego przygotowania miałbym to zrobić? !

Rozemocjonowany wyrzucał z siebie zdania przepełnione wyrzutami i goryczą. W tej chwili nie było ważne to, że zwraca się do niegdyś znienawidzonego nauczyciela. Pragnął pozbyć się tych natrętnych myśli, a pytanie Snape'a po prostu otworzyło tamę. O tym wszystkim, rozmawiał tylko z jedną osobą, jednak podzielenie się tym wszystkim z kimś postronnym, okazało dobrym pomysłem. Z każdym wypowiedzianym zdaniem robiło mu się lżej na sercu, a także stawał się coraz bardziej zażenowany, jednak starał się to ignorować.

-W wakacje po szóstym roku, gdy zginął Syriusz, nie byłem w stanie wykonywać zadań, które zlecała mi ciotka i.... Wysyłałem listy do Dumbledora, chcąc by mnie stamtąd zabrał, jednak on odpisał mi, że zbytnio rozczulam się nad sobą i powinienem słuchać rodziny, bo oni chcą dla mnie, jak najlepiej...

-Tu się dyrektorowi nie dziwię, zawsze miałeś skłonności do dramatyzowania- przerwał mu Snape.

-Do dramatyzowania?! -krzyknął. -Połamane żebra i głodówka, to niby dramatyzowanie?!

Harry zauważając konsternację na twarzy profesora, zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Nie chciał mówić o tych aspektach swojego życia u Dursley'ów. Zaczerpnął głęboko powietrza i kontynuował, starając się ignorować niedowierzające spojrzenie Mistrza Eliksirów.

-W każdym razie... Podczas jednej nocy, gdy musiałem zostać na dworze, spotkałem kogoś. On mi pomógł. Opatrzył rany i był dla mnie podporą w trudnych chwilach. Miałem wtedy możliwość przeanalizowania całej sytuacji i zastanowienia się nad przyszłością. Dopiero pod koniec wakacji, decyzja o ucieczce została definitywnie podjęta.-Zrobił chwilę przerwy i dopiero po krótkim zastanowieniu się, dodał- No, to chyba wszystko...

Zakończył, odwracając głowę na bok. Analizujące spojrzenie Snape'a wypalało dziury w ciele Harrego, doprowadzając do tego, że chłopak zaczął się denerwować. Ręce zaczęły mu się trząść, a oczy piekły od powstrzymywanego płaczu. Zaczął wątpić w słuszność decyzji o zdradzeniu części prawdy, temu mężczyźnie. Powiedział więcej, niż początkowo zamierzał i teraz nie miał pojęcia, co zrobi Mistrz Eliksirów. Najbardziej obawiał się tego, że go wyśmieje i odda w ręce Voldemorta lub Dumbledora.

-Czyś ty zwariował dzieciaku!? -krzyknął mężczyzna.

Harry skulił się na posłaniu, trzęsące się coraz bardziej ręce, wciskając pod pachy.

-Dlaczego zaufałeś obcej osobie?! Przecież to mógł być śmierciożerca! Rozumiem, że musiałeś z kimś porozmawiać, ale nie mógł to być, któryś z tych sentymentalnych Gryfonów?
Zdziwiony tak nagłym wybuchem, po raz pierwszy, podczas tej rozmowy, spojrzał mężczyźnie w oczy. Pożałował tego, niemalże natychmiast uciekając od spojrzenia Mistrza Eliksirów. Dawno nie widział w jego oczach, tylu emocji, chociaż... jedyne co kiedykolwiek w nich dostrzegał to złość, pogarda i drwina. Teraz mężczyzna wydawał się wytrącony z równowagi i tak jakby... zmartwiony. Nie to nie mogło być to. Jego zmęczony umysł za dużo sobie wyobraża.

Jednakże to, było dla chłopaka za wiele. Nie spodziewał się takiej reakcji po znienawidzonym profesorze. Prędzej oczekiwałby drwin, wyśmiania jego postępowania, a nie.... no właśnie, czego? Nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić. Wiele myśli wirowało mu w głowie, podsycając strach i niepewność.

Severus Snape przerwał swą tyradę, odnośnie nieodpowiedzialnego zachowania, w momencie gdy zauważył, jak to wszystko wpłynęło na chłopaka. Całe jego ciało trzęsło się od powstrzymywanego szlochu, oczy były kurczowo zaciśnięte, a dłonie zaciskały się konwulsyjnie na materiale koszuli.

Przeklął się w myślach za tak emocjonalną reakcję. Potter nadal nie doszedł do siebie, po ostatnich wydarzeniach, a on wydziera się na niego, za coś co nie było w tym momencie istotne. Postanowił, później przedyskutować z chłopakiem jeszcze raz tę sytuację. Teraz, zaciskając pięści i zmuszając głos do tego, by brzmiał w miarę przyjaźnie, powiedział:

-Harry. -Gdy użył imienia chłopaka, ten wyraźnie się spiął, jednak mężczyzna nie wiedział, czy było to spowodowane strachem, czy zwyczajnym oczekiwaniem na dalszy ciąg. -Odłożymy tę rozmowę na później. Ważniejsze jest to, jak się dziś czujesz.

Dopiero po kilku minutach, zielonooki był w stanie odpowiedzieć. Był zdezorientowany, nagłymi zmianami w zachowaniu byłego profesora. Cała ta sytuacja go przerastała, nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Nikt nie zachowywał się tak jak powinien. Malfoy'owie chcieli pomóc mu uciec od Voldemorta, a Snape wypytywał go o samopoczucie. Merlinie... świat staje na głowie.

-Słabo -odpowiedział na poprzednie pytanie. -Najchętniej przespałbym następną dekadę.

Nie wspomniał o bólu głowy, który pojawił się podczas ich rozmowy. Doszedł do wniosku, że za jakiś czas samo przejdzie. Ciężko wypuścił powietrze z płuc i nerwowo poruszył się pod przykryciem. Chciało mu się pić, jednak nie był pewny, czy może o coś poprosić. Matka Malfoy'a mówiła, żeby się nie krępował... ale przecież jej tu nie ma.

-Khym... - chrząknął niezdecydowany. -Profesorze, mógłbym dostać coś do picia?

W pomieszczeniu zapanowała cisza, która coraz bardziej zaczęła krępować zielonookiego.

-Harry, spójrz na mnie. - Spokojnie powiedział Mistrz Eliksirów.

Zmieszany chłopak, niepewnie podniósł wzrok na starszego mężczyźnie.

-Słuchaj mnie uważnie i niech dotrze to do twojej tępej głowy- zaczął poważnie. -Każdy ma prawo odczuwać pragnienie i głód. Nie powinieneś obawiać się poprosić o coś, co jest potrzebne do życia. Zawsze, gdy będziesz chciał się czegoś napić lub coś zjeść, musisz powiedzieć komuś z nas lub wezwać skrzata. Szczególnie w twoim przypadku. Magiczna ciąża nie różni się wiele od zwykłej, jeżeli chodzi o zachcianki. To, że będziesz miał ochotę na jakąś szczególną potrawę, może wskazywać na to, jakich składników brakuje płodowi do prawidłowego rozwoju.

Zielonooki w zamyśleniu pokiwał głową. Nie był do końca przekonany co do słów Mistrza Eliksirów, jednak mógł zaryzykować dla dobra dziecka. Chwile zastanawiał się nad tym czego pragnie jego ciało, lecz po chwili zdecydował się to zignorować.

-Poproszę... szklankę wody -powiedział niepewnie.

Severus Snape dostrzegł wahanie w zachowaniu chłopaka, jednak postanowił tego nie komentować. Machnął różdżką i już po chwili pojawił się przed nim skrzat z tacą, na której stał talerz z kanapkami, miseczka owsianki oraz szklanka wody. Mężczyzna odebrał posiłek i skierował się w stronę zielonookiego.

-Mnie nie oszukasz, na pewno jesteś głodny. Szklanka jest samo-napełniająca się, więc pij do woli. Zjedz wszystko, później będziesz mógł udać się do biblioteki i tam poczytać o magicznych ciążach. Wezwij skrzatkę o imieniu Pestka, ona cię zaprowadzi do odpowiedniego pomieszczenia. Ktoś z nas na pewno tam będzie, by ci pokazać, z których regałów możesz korzystać. Teraz jedz.

Gdy mężczyzna skończył mówić, odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Zmieszany Harry spojrzał na tacę, znajdującą się na jego kolanach i po chwili wahania zaczął jeść. Po spożyciu połowy owsianki i dwóch kanapek, ostrożnie wstał z łóżka. Przytrzymał się drewnianej szafeczki, gdy zakręciło mu się w głowie.

-Pestko... - wyszeptał.

Mała skrzatka, ubrana w ciemnozielony strój, pojawiła się przed nim z cichym „pop”. Wykonała głęboki ukłon i czekała na wydanie rozkazu.

-Możesz mi pokazać, gdzie jest łazienka? -niepewnie zapytał. Nie wiedział gdzie znajduje się to pomieszczenie, a nie był pewny czy może ona mu wskazać coś, poza biblioteką.

-Tak, paniczu. Tędy. -odpowiedziała kierując się do jednych z drzwi znajdujących się w tym pomieszczeniu. Już po chwili Harry znajdował się w beżowej łazience.

Zimną wodą opłukał sobie twarz i wziął kilka uspokajających oddechów. Parę minut później wyszedł z łazienki i stanął pośrodku pokoju. Niezdecydowany spoglądał to na łóżko, to na drzwi. Nie był przekonany co do wizji spotkania kogoś z rodziny Malfoy'ów. Z drugiej strony, chciał dowiedzieć się czegoś o tych magicznych ciążach.

Po krótkiej wewnętrznej walce, zawołał ponownie skrzatkę i poprosił ją o zaprowadzenie do biblioteki. Miał nadzieję, że podjął właściwą decyzję i dowie się czegoś ciekawego o stanie, w którym się znajduje.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Próba Miłości - Rozdział 10



Asai -racja, Snape jest miły. Nie potrafię napisać mu takiej kwestii by był opryskliwy i sarkastyczny, zarazem pomocny i tłumaczący wszystko skołowanemu Potterowi... trzeba ćwiczyć może w przyszłości mi się uda ;]
Ryżyk -jeżeli ty masz się czuć dziwnie to co powiesz o mnie ? Rodzice siedzą niedaleko i oglądają jakieś filmy, a ja wypisuje takie rzeczy ;p

Enjoy!!

                                                                                             

 Budził się powoli. Tym razem nie dręczyły go żadne koszmary i stopniowo wyłaniał się z krainy snu. Poruszył się lekko, by znaleźć wygodniejszą pozycję, wywołując w ten sposób sprzeciw nadal zmęczonych mięśni. Niepewnie otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Powróciły do niego wspomnienia ostatniego dnia i przez chwilę był pewny, że to mu się tylko przyśniło. Jednak brak tego specyficznego bólu w dolnych partiach ciała, zaprzeczył jego obawom.

Skoro to nie był sen, to znaczy, że... jestem w ciąży. Podobnie jak wczoraj, ta wiadomość nie wywołała nagłego okrzyku przerażenia i niedowierzania, nie pogorszyła także jego samopoczucia. Można by powiedzieć, że nawet go to ucieszyło i podbudowało wolę walki. Teraz miał powód do tego, by bronić swojego życia. W momencie gdy tak pomyślał, od razu poczuł wyrzuty sumienia.

Przecież gdzieś tam, czeka na niego jego wybranek. Przynajmniej miał taką nadzieję. Nie miał pojęcia ile czasu minęło od chwili porwania. Wredny głosik w jego głowie szeptał, że może te silne ramiona, sprawiające, że mógłby spędzić w ich objęciach wieczność, oplatały teraz kogoś innego.

Nie! Nie wolno mu tak myśleć. Strasznie za nim tęsknił, jednak na pewno nie pomoże mu takie nastawienie. Powinien wierzyć, że ma dla kogo przeżyć. Że przynajmniej dwie osoby, wyczekują jego powrotu do domu.

Zanim całkowicie pogrążył się w wewnętrznej kłótni, przerwał mu cichy odgłos otwierania drzwi. Serce zaczęło mu się wyrywać z klatki piersiowej, a oddech stał się urywany. Spanikowany spojrzał w stronę, z której dobiegł do niego ten dźwięk, tylko po to by zobaczyć, wchodzącą niepewnie kobietę. Gdy zauważyła, że na nią patrzy, pewniej otworzyła drzwi i wkroczyła do środka.

Usiadła na krześle, znajdującym się niedaleko łóżka zielonookiego. Przyjrzała się uważnie jego twarzy, a na jej czole pojawiła się ledwo dostrzegalna zmarszczka. Harry zastanawiał się co mogła oznaczać, zwykle widywał je u ludzi, którzy się nad czymś intensywnie zastanawiali lecz o czym mogłaby myśleć ta kobieta. Miał wrażenie, że już kiedyś ją spotkał, jednak nie mógł sobie przypomnieć kiedy, a także kim ona jest. Po paru, pełnych napięcia chwilach, zaczerpnęła powietrza i zaczęła mówić.

-Pamiętasz mnie? -Zaczęła spokojnym tonem. -Mogłeś mnie zobaczyć na mistrzostwach świata w Quiditchu. -Gdy Harry, dalej wpatrywał się w nią z osłupieniem, kobieta postanowiła, rozwiązać jego problem. -Narcyza Malfoy, jestem matką Dracona.

Z trudem przypomniał sobie tamto wydarzenie, wydawało mu się, jakby od tamtego czasu upłynęły wieki. Mgliście kojarzył spotkaną wtedy kobietę, jednak był niemalże pewny jej pokrewieństwa z Malfoyem. Widocznie musiał on odziedziczyć trochę z wyglądu matki, bo Harry z łatwością odnajdywał teraz podobieństwa.

Zastanawiał się, co robi tutaj ta kobieta. Zaczął podejrzewać, że znajduje się w posiadłości swojego szkolnego rywala i nie spodobało mu się to, co wiązało się z tym spostrzeżeniem. Ojciec Malfoya był śmierciożercą, a to oznaczało, że tak naprawdę nie uwolnił się z gadzich łap Voldemorta.

-Chciałam się dowiedzieć... jak się czujesz? - usłyszał ciche pytanie.

Jak się czuje? Wszystko zależało od tego czy chodziło o odczucia psychicznie czy fizycznie? Czuł się wyczerpany i z chęcią przespałby kilka najbliższych dni, jak nie wieczność. Mięśnie nadal go bolały, jednak ten ból był w stanie wytrzymać. Zarazem psychicznie czuł się całkowicie rozchwiany. Strach mieszał się z nadzieją i przeplatał ze zrezygnowaniem.

Widząc, że kobieta nadal wyczekuje jego odpowiedzi, wzruszył lekko ramionami. Nie chciał rozmawiać o swoich uczuciach z obcą mu kobietą. Drzwi do pomieszczenia ponownie się otworzyły i po chwili w pomieszczeniu stało trzech mężczyzn.

Harry zaczął rozpoznawać postacie i doprowadziło to, do zwiększenia jego niepokoju. Przed nim stał Naczelny postrach Hogwartu – Severus Snape, który uważnie mu się przyglądał. Obok niego znajdował się mężczyzna o długich, platynowych włosach. Jego arystokratyczna postawa pozwoliła mu rozpoznać go jako Lucjusza Malfoy'a. Po drugiej stronie stał Draco. Nie widział go od kilku lat i z trudem go rozpoznał. Nie był już nieznośną, chudą fretką. Teraz stał przed nim dobrze zbudowany, młody mężczyzna o długich jasnych włosach i czujnych oczach.

-Harry... - zaczęła kobieta, gdy już wszyscy stanęli w pobliżu jego łóżka. -Chcielibyśmy z tobą porozmawiać. Później zjesz śniadanie i będziesz mógł się wykąpać. Zgoda?

Nie wiedział co myśleć. Dlaczego pytają go o to, czy chce z nimi porozmawiać, skoro mogliby mu to rozkazać. Przecież są arystokratyczną rodziną, która od zawsze powiązana jest z Voldemortem.

Niepewnie skinął głową i czujnie obserwując wszystkich zebranych, czekał na pierwsze pytanie.

-Spróbuj sobie przypomnieć, kiedy złapali cię śmierciożercy. To bardzo ważne byśmy poznali przynajmniej przybliżony czas, jaki spędziłeś u Czarnego Pana.

-Dlaczego? - Zapytał, nawet się nie zastanawiając. W jego głowie wirowały tysiące myśli. Jedną z nich była: Dlaczego to jest, aż tak ważne by ciągle mnie o to pytali?

-Potter – wtrącił się Mistrz Eliksirów. -Jeżeli dziecko jest wynikiem gwałtu, to masz całkowite prawo usunąć płód lub po urodzeniu go, oddać do magicznej rodziny zastępczej. Jeśli jednak zdecydujesz się zatrzymać dziecko- kontynuował dalej widząc przerażone spojrzenie chłopaka. - to będziemy musieli się dowiedzieć, kto jest jego drugim ojcem. Podczas porodu potrzebna jest obecność obu partnerów, ponieważ dziecko pobiera wtedy od nich magię. W przypadku nieobecności jednego z nich, cała energia pobierana jest od „matki” -w tym przypadku od ciebie- może to spowodować silne wyczerpanie magiczne, które uniemożliwi ci sprawne funkcjonowanie przez kilka dni.

Te wszystkie informacje spowodowały jeszcze większy zamęt w umyśle chłopaka. Zastanawiał się dlaczego oni mu to wszystko mówią, przecież są sługami Voldemorta i niedługo i tak oddadzą go z powrotem w gadzie łapska. Ta myśl niemalże sparaliżowała go strachem. Jeżeli jego wróg dowie się o ciąży, to nie wiadomo co zrobi. Jest przecież największym psychopatą ostatnich lat, najokrutniejsze pomysły rodzą się właśnie w jego głowie.

-Uspokój się! -Warknął Snape, błędnie odczytując jego zdenerwowanie.- Na razie nic ci nie grozi. Dopiero w ósmym miesiącu można określić tożsamość ojca, jednak teraz możemy określić wiek dziecka, dzięki czemu będziemy mogli zawęzić krąg, ewentualnych poszukiwań.

-Jak..?

-Istnieje pewne zaklęcie, które działa podobnie do tej mugolskiej maszyny. Dotknę miejsca, w którym znajduje się płód, a na pergaminie wskazywanym przez różdżkę, pojawi się jego obraz. Musisz jednak opuścić te bariery ochronne, którymi otoczyłeś swój brzuch, bo prawie nic przez nie nie wiedzę.

Bariery? Nie pamiętał umieszczania tam, żadnych zaklęć ochronnych. Chociaż, gdy się dłużej zastanowił, to mgliście przypomniał sobie parę momentów, w których mógł to uczynić.

Kiwnął lekko głową na zgodę i obserwował jak Mistrz Eliksirów podchodzi do jego łóżka.

-Połóż się na plecach i odsłoń brzuch.

Harry niepewnie wykonał polecenie. Ułożył się wygodnie i drżącymi palcami podwinął koszulę od piżamy w górę. Spiął się przerażony, gdy zimna dłoń mężczyzny dotknęła jego skóry. Zaczęły powracać do niego koszmarne wspomnienia. Jego oddech stał się urywany, a serce przyspieszyło. Zacisnął oczy i starał się uspokoić, jednak mu się to nie udawało.

-Spokojnie, nic ci nie grozi – usłyszał cichy, uspokajający, kobiecy głos. -Jesteś bezpieczny. Nie zrobimy ci nic złego. -Wyczuł dłoń, delikatnie głaszczącą go po włosach. -Opuść bariery... nic ci nie grozi.

Po paru, strasznie długich chwilach, udało mu się uspokoić. Ręka na jego skórze wydawała się neutralna. Poczuł lekkie smagnięcie magii i nie wyczuwając złych zamiarów, wpuścił ją do środka. Towarzyszyło temu dziwne uczucie, nie było bolesne, jednak sprawiało pewien dyskomfort. Zielonooki niepewnie otworzył oczy i spojrzał w dół. Szczupła dłoń mężczyzny, stykała się z jego skórą. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi delikatne promieniowanie światła z tamtego miejsca, jednak jego uwagę odwróciło coś innego. Obok niego, na posłaniu leżał arkusz pergaminu z którym stykała się różdżka Snape'a. To, co na nim zobaczył, zaparło mu dech w piersiach.

Obraz na początku był mieszaniną barw. Czerwień przeplatająca się z czernią, zaczęła się formować w plamy o różnych kształtach. Po chwili wszystko się unormowało i mógł było dostrzec to, co najbardziej go w tej chwili interesowało. Mały kształt, znajdujący się na środku pergaminu, poruszał się delikatnie.

W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana tylko, głośnym oddechem Harrego i cichymi, miarowymi uderzeniami. Dopiero po chwili chłopak zdał sobie sprawę, że jest to dźwięk pracy małego serduszka, pracującego niedaleko jego, własnego serca. W oczach zebrały mu się łzy, których nawet nie próbował zatrzymać.

-Rozwija się prawidłowo. -Zaczął mówić Snape. -Wyraźnie słychać bicie serca i kształtująca się organy, mogę stwierdzić, że jest to ósmy tydzień ciąży. Do stosunku musiało dojść na początku września -dodał po chwili namysłu.

Harry wytrącony z równowagi widokiem swojego rozwijającego się dziecka, dopiero po chwili zrozumiał to, co powiedział jego były profesor. Wrzesień, próbował sobie przypomnieć co się wtedy działo. Zalała go fala wspomnień, które wywołały kolejne łzy oraz delikatny uśmiech wpływający na jego usta.

Osoby znajdujące się w pomieszczeniu, stały zszokowane taką reakcją. Obserwowali jak chłopak odtrąca rękę Mistrza Eliksirów, zastępując ją swoją. Wpatrywał się w brzuch z coraz szerszym uśmiechem i delikatnie krążył dłonią po skórze.

-Harry... -zaczęła niepewnie Narcyza. -Możesz nam powiedzieć, co cie tak uszczęśliwiło?

Chłopak podniósł zapłakane oczy i uśmiechnął się szeroko do kobiety.

-To jest moje dziecko! -Powiedział zadowolony z siebie. Można by odnieść wrażenie, że się jej chwali.

-Tak wiemy, ale...

-Moje... -Nie pozwolił jej dokończyć. -Moje, nie żadnego śmierciojada! Moje... tak, nasze.

Wzrokiem powrócił znów na dół i z jeszcze większym zadowoleniem, widocznym na twarzy, kontynuował głaskanie brzucha. Malfoy'owie i Snape wpatrywali się w niego z oszołomieniem. Każdy z nich zastanawiał się czy chłopak dobrze się czuje, taka reakcje mogła być spowodowana, szokiem, wyparciem złych wspomnień, hormonami albo....

-Potter. -Odezwał się Mistrz Eliksirów, który jako pierwszy zdołał, odzyskać głos. -Czy ty chcesz powiedzieć, że osiem tygodni temu, nie byłeś jeszcze w lochach Czarnego Pana?

-Yhym -mruknął chłopak w odpowiedzi, zadowolony ze swojego odkrycia.


Obserwatorzy