Asai -masz rację, idiotą, który ma szansę wygrać jest Harry (chyba nie udałoby mi się napisać opowiadania z złym zakończeniem) choć nie dokona tego samodzielnie ;p
A oto kolejny rozdział... staram się, choć wena mi ostatnio szwankuje ;[
Enjoy!!!
Zaczął się powoli wybudzać, dręczony niepokojem. Nie miał
pojęcia, gdzie się znajduje. Pamiętał, że zasnął na fotelu w
salonie Malfoy'ów, a teraz czuł pod sobą duży, miękki materac i
otaczającą go aksamitną pościel. Zdezorientowany usiadł na łóżku
i zaczął się rozglądać dookoła.
-Spokojnie Potter. - Dobiegł do niego głos Mistrza Eliksirów.
-Przenieśliśmy cię, po tym jak zasnąłeś w trakcie rozmowy.
Na policzki chłopaka wpłynął rumieniec wstydu. Opadł z
westchnieniem na posłanie i dopiero wtedy, uważnie rozejrzał się
po pokoju. Ściany były wyłożone tapetą w różnych odcieniach
zieleni. Meble wykonane z ciemnego drewna, sprawiały wrażenie
masywnych, a zarazem idealnie komponowały się zresztą wystroju.
Łóżko, na którym aktualnie leżał, miało czarno-srebrną
narzutę, udekorowaną zawiłymi wzorami. Okna były w połowie
zasłonięte materiałem w podobnych kolorach. Fragment, przez który
wlewało się do pomieszczenia światło, ukazywał wyjście na mały
balkon.
Powrócił spojrzeniem do Snape'a i zaczął mu się przyglądać.
Mężczyzna krzątał się po pokoju, ustawiając w szafce
znajdującej się niedaleko łóżka, przeróżne eliksiry i maści.
Wypakowywał wszystko z czarnej torby stojącej przed jego nogami,
zachowując przy tym cisze i skupienie, tak jakby wszystko musiało
być ustawione w odpowiednim porządku.
-Od dzisiaj będziesz spał w tym pokoju. Posiłki przyniesie ci,
któryś ze skrzatów, chociaż nie ukrywam, że oczekuję, iż
niedługo dołączysz do nas w jadalni. -Mówił, dalej ustawiając
szklane pojemniczki, gdy skończył, usiadł na pobliskim fotelu i
patrząc w zielone oczy, zapytał: - Teraz, jeśli byłbyś łaskaw,
powiedz mi, co cię skłoniło do ucieczki z magicznego świata?
Harrego zamurowało. Zadanie tego pytania tak bezpośrednio,
zaburzyło jego myśli. Po głębszym zastanowieniu, postanowił
wyjawić część prawdy byłemu profesorowi. Podciągnął wyżej
nakrycie i nie patrząc w czarne jak noc oczy, zaczął mówić.
-Dobrze... Hm... Sam do końca nie wiem.- Przerwał, nerwowo mnąc,
zakrywający go materiał.- Cyba po prostu, w pewnym momencie
wszystko zaczęło mnie przytłaczać, a gdy nie mogłem sobie z tym
poradzić... uciekłem. Już parę lat wcześniej przestałem ufać
Dumbledorowi, tak jak kiedyś. Dostrzegałem coraz więcej kłamstw.
Coraz więcej faktów i informacji, było przede mną ukrywanych.
Dyrektor od zawsze wiedział o tej przeklętej przepowiedni, jednak
nigdy mi nawet o niej nie wspomniał, dowiedziałem się o niej
dopiero po śmierci... Syriusza. To właśnie w jego szkole, co roku
stawałem przed sytuacjami zagrażającymi mojemu życiu i zdrowiu.
Skoro jest tak wielkim czarodziejem, to dlaczego nie zauważył, że
Quirrel ma z tyłu głowy, wszczepionego Voldemorta! - niemalże
krzyknął. - Wiedział też o tym, jak traktowało mnie wujostwo...
jednak nigdy nic nie zrobił, nie pozwolił mi zostać w Hogwarcie,
choć sam dobrze wiedział, że ochrona krwi mojej matki, nie jest
już tak silna jak na początku.
Harry zauważył jak Snape otwiera usta, chcąc wyrzucić z siebie za
pewne jakąś zgryźliwą uwagę. Kontynuował dalej, nie pozwalając
mu dojść do głosu.
-Zapewniam
pana, że to nie jest potrzeba bycia w centrum uwagi. Dopiero gdy
poznałem rodzinę Wesley'ów, dowiedziałem się jak powinien
wyglądać prawdziwy dom. -Zrobił chwilę przerwy, uświadamiając
sobie, że odbiegł od głównego tematu. - Nieważne... Bardziej
istotne jest to, że prosiłem go wielokrotnie o przydzielenie mi
któregoś członka Zakonu lub nauczyciela, by pomógł mi w
dodatkowej nauce. Bo niby jak miałbym pokonać Voldemorta?! Wybiera
pan drętwotę, czy rictusempre? Jak niby, bez odpowiedniego
przygotowania miałbym to zrobić? !
Rozemocjonowany
wyrzucał z siebie zdania przepełnione wyrzutami i goryczą. W tej
chwili nie było ważne to, że zwraca się do niegdyś
znienawidzonego nauczyciela. Pragnął pozbyć się tych natrętnych
myśli, a pytanie Snape'a po prostu otworzyło tamę. O tym
wszystkim, rozmawiał tylko z jedną osobą, jednak podzielenie się
tym wszystkim z kimś postronnym, okazało dobrym pomysłem. Z każdym
wypowiedzianym zdaniem robiło mu się lżej na sercu, a także
stawał się coraz bardziej zażenowany, jednak starał się to
ignorować.
-W wakacje po
szóstym roku, gdy zginął Syriusz, nie byłem w stanie wykonywać
zadań, które zlecała mi ciotka i.... Wysyłałem listy do
Dumbledora, chcąc by mnie stamtąd zabrał, jednak on odpisał mi,
że zbytnio rozczulam się nad sobą i powinienem słuchać rodziny,
bo oni chcą dla mnie, jak najlepiej...
-Tu się
dyrektorowi nie dziwię, zawsze miałeś skłonności do
dramatyzowania- przerwał mu Snape.
-Do
dramatyzowania?! -krzyknął. -Połamane żebra i głodówka, to niby
dramatyzowanie?!
Harry zauważając
konsternację na twarzy profesora, zdał sobie sprawę z tego co
powiedział. Nie chciał mówić o tych aspektach swojego życia u
Dursley'ów. Zaczerpnął głęboko powietrza i kontynuował,
starając się ignorować niedowierzające spojrzenie Mistrza
Eliksirów.
-W każdym
razie... Podczas jednej nocy, gdy musiałem zostać na dworze,
spotkałem kogoś. On mi pomógł. Opatrzył rany i był dla mnie
podporą w trudnych chwilach. Miałem wtedy możliwość
przeanalizowania całej sytuacji i zastanowienia się nad
przyszłością. Dopiero pod koniec wakacji, decyzja o ucieczce
została definitywnie podjęta.-Zrobił chwilę przerwy i dopiero po
krótkim zastanowieniu się, dodał- No, to chyba wszystko...
Zakończył,
odwracając głowę na bok. Analizujące spojrzenie Snape'a wypalało
dziury w ciele Harrego, doprowadzając do tego, że chłopak zaczął
się denerwować. Ręce zaczęły mu się trząść, a oczy piekły
od powstrzymywanego płaczu. Zaczął wątpić w słuszność decyzji
o zdradzeniu części prawdy, temu mężczyźnie. Powiedział więcej,
niż początkowo zamierzał i teraz nie miał pojęcia, co zrobi
Mistrz Eliksirów. Najbardziej obawiał się tego, że go wyśmieje i
odda w ręce Voldemorta lub Dumbledora.
-Czyś ty
zwariował dzieciaku!? -krzyknął mężczyzna.
Harry skulił się
na posłaniu, trzęsące się coraz bardziej ręce, wciskając pod
pachy.
-Dlaczego zaufałeś
obcej osobie?! Przecież to mógł być śmierciożerca! Rozumiem, że
musiałeś z kimś porozmawiać, ale nie mógł to być, któryś z
tych sentymentalnych Gryfonów?
Zdziwiony tak nagłym wybuchem, po raz pierwszy, podczas tej rozmowy,
spojrzał mężczyźnie w oczy. Pożałował tego, niemalże
natychmiast uciekając od spojrzenia Mistrza Eliksirów. Dawno nie
widział w jego oczach, tylu emocji, chociaż... jedyne co
kiedykolwiek w nich dostrzegał to złość, pogarda i drwina. Teraz
mężczyzna wydawał się wytrącony z równowagi i tak jakby...
zmartwiony. Nie to nie mogło być to. Jego zmęczony umysł za dużo
sobie wyobraża.
Jednakże to, było dla chłopaka za wiele. Nie spodziewał się
takiej reakcji po znienawidzonym profesorze. Prędzej oczekiwałby
drwin, wyśmiania jego postępowania, a nie.... no właśnie, czego?
Nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić. Wiele myśli wirowało
mu w głowie, podsycając strach i niepewność.
Severus Snape przerwał swą tyradę, odnośnie nieodpowiedzialnego
zachowania, w momencie gdy zauważył, jak to wszystko wpłynęło na
chłopaka. Całe jego ciało trzęsło się od powstrzymywanego
szlochu, oczy były kurczowo zaciśnięte, a dłonie zaciskały się
konwulsyjnie na materiale koszuli.
Przeklął się w myślach za tak emocjonalną reakcję. Potter nadal
nie doszedł do siebie, po ostatnich wydarzeniach, a on wydziera się
na niego, za coś co nie było w tym momencie istotne. Postanowił,
później przedyskutować z chłopakiem jeszcze raz tę sytuację.
Teraz, zaciskając pięści i zmuszając głos do tego, by brzmiał w
miarę przyjaźnie, powiedział:
-Harry. -Gdy użył imienia chłopaka, ten wyraźnie się spiął,
jednak mężczyzna nie wiedział, czy było to spowodowane strachem,
czy zwyczajnym oczekiwaniem na dalszy ciąg. -Odłożymy tę rozmowę
na później. Ważniejsze jest to, jak się dziś czujesz.
Dopiero po kilku minutach, zielonooki był w stanie odpowiedzieć.
Był zdezorientowany, nagłymi zmianami w zachowaniu byłego
profesora. Cała ta sytuacja go przerastała, nie wiedział, co o tym
wszystkim myśleć. Nikt nie zachowywał się tak jak powinien.
Malfoy'owie chcieli pomóc mu uciec od Voldemorta, a Snape wypytywał
go o samopoczucie. Merlinie... świat staje na głowie.
-Słabo -odpowiedział na poprzednie pytanie. -Najchętniej
przespałbym następną dekadę.
Nie wspomniał o bólu głowy, który pojawił się podczas ich
rozmowy. Doszedł do wniosku, że za jakiś czas samo przejdzie.
Ciężko wypuścił powietrze z płuc i nerwowo poruszył się pod
przykryciem. Chciało mu się pić, jednak nie był pewny, czy może
o coś poprosić. Matka Malfoy'a mówiła, żeby się nie krępował...
ale przecież jej tu nie ma.
-Khym... - chrząknął niezdecydowany. -Profesorze, mógłbym dostać
coś do picia?
W pomieszczeniu zapanowała cisza, która coraz bardziej zaczęła
krępować zielonookiego.
-Harry, spójrz na mnie. - Spokojnie powiedział Mistrz Eliksirów.
Zmieszany chłopak, niepewnie podniósł wzrok na starszego
mężczyźnie.
-Słuchaj mnie uważnie i niech dotrze to do twojej tępej głowy-
zaczął poważnie. -Każdy ma prawo odczuwać pragnienie i głód.
Nie powinieneś obawiać się poprosić o coś, co jest potrzebne do
życia. Zawsze, gdy będziesz chciał się czegoś napić lub coś
zjeść, musisz powiedzieć komuś z nas lub wezwać skrzata.
Szczególnie w twoim przypadku. Magiczna ciąża nie różni się
wiele od zwykłej, jeżeli chodzi o zachcianki. To, że będziesz
miał ochotę na jakąś szczególną potrawę, może wskazywać na
to, jakich składników brakuje płodowi do prawidłowego rozwoju.
Zielonooki w zamyśleniu pokiwał głową. Nie był do końca
przekonany co do słów Mistrza Eliksirów, jednak mógł zaryzykować
dla dobra dziecka. Chwile zastanawiał się nad tym czego pragnie
jego ciało, lecz po chwili zdecydował się to zignorować.
-Poproszę... szklankę wody -powiedział niepewnie.
Severus Snape dostrzegł wahanie w zachowaniu chłopaka, jednak
postanowił tego nie komentować. Machnął różdżką i już po
chwili pojawił się przed nim skrzat z tacą, na której stał
talerz z kanapkami, miseczka owsianki oraz szklanka wody. Mężczyzna
odebrał posiłek i skierował się w stronę zielonookiego.
-Mnie nie oszukasz, na pewno jesteś głodny. Szklanka jest
samo-napełniająca się, więc pij do woli. Zjedz wszystko, później
będziesz mógł udać się do biblioteki i tam poczytać o
magicznych ciążach. Wezwij skrzatkę o imieniu Pestka, ona cię
zaprowadzi do odpowiedniego pomieszczenia. Ktoś z nas na pewno tam
będzie, by ci pokazać, z których regałów możesz korzystać.
Teraz jedz.
Gdy mężczyzna skończył mówić, odwrócił się i wyszedł z
pomieszczenia. Zmieszany Harry spojrzał na tacę, znajdującą się
na jego kolanach i po chwili wahania zaczął jeść. Po spożyciu
połowy owsianki i dwóch kanapek, ostrożnie wstał z łóżka.
Przytrzymał się drewnianej szafeczki, gdy zakręciło mu się w
głowie.
-Pestko... - wyszeptał.
Mała skrzatka, ubrana w ciemnozielony strój, pojawiła się przed
nim z cichym „pop”. Wykonała głęboki ukłon i czekała na
wydanie rozkazu.
-Możesz mi pokazać, gdzie jest łazienka? -niepewnie zapytał. Nie
wiedział gdzie znajduje się to pomieszczenie, a nie był pewny czy
może ona mu wskazać coś, poza biblioteką.
-Tak, paniczu. Tędy. -odpowiedziała kierując się do jednych z
drzwi znajdujących się w tym pomieszczeniu. Już po chwili Harry
znajdował się w beżowej łazience.
Zimną wodą opłukał sobie twarz i wziął kilka uspokajających
oddechów. Parę minut później wyszedł z łazienki i stanął
pośrodku pokoju. Niezdecydowany spoglądał to na łóżko, to na
drzwi. Nie był przekonany co do wizji spotkania kogoś z rodziny
Malfoy'ów. Z drugiej strony, chciał dowiedzieć się czegoś o tych
magicznych ciążach.
Po krótkiej wewnętrznej walce, zawołał ponownie skrzatkę i
poprosił ją o zaprowadzenie do biblioteki. Miał nadzieję, że
podjął właściwą decyzję i dowie się czegoś ciekawego o
stanie, w którym się znajduje.
No to Snapeowi mina zrzedła :) uwielbiam ten moment, kiedy orientuje się, że Harry nie prowadził życia królewicza, tak jak to sobie Snape wyobrażał :) I to jego próbowanie być miłym. Nie dziwne, że Harry nie może się zorientować w sytuacji xD Kto by się zorientował xD
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ten kto pomógł Harremu to jego obecny partner, tak? ;)
Więcej! Żądanie tłumu w osobie jednej mnie, ale zawsze coś ;)
Pozdrawiam i wena życzę ;)
Pisz częściej!
Asai