Ostrzeżenie!

Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]

♂ + ♂ = ♥

Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 21 września 2012

Unexpected 2

Unexpected
Autor Kazu94 /Kazu
Beta: Asai
Słowa: 2 295

Po niemal miesięcznej przerwie, powracam z nowym rozdziałem!

Dziękuję : Nykss, NigrumLotus i b. za komentarze tu i na blogu. Uśmiechałam się jak szalona, gdy je zobaczyłam ;p Cieszę się również z tego, że dzięki mojemu opowiadaniu b. zaczęła oglądać Supernatural.

Akcja dalej „zapierdziela" i myślę, że to dobrze. Inaczej nikt nie będzie czekał na ciąg dalszy moich wypocin ;p


Rano Harry obudził się bardziej wypoczęty niż w ciągu kilku ostatnich tygodni. Przeciągnął się na łóżku i... coś mu nie pasowało. Podniósł się do siadu i rozejrzał niepewnie po pomieszczeniu. Nagle wszystkie wspomnienia z poprzedniej nocy do niego wróciły z podwójną siłą. Na jego policzkach wykwitł wściekły rumieniec, a w głowie toczyła się bitwa sprzecznych myśli. Jak mógł tak postąpić. Przecież to był zupełnie obcy facet, a on go wpuścił do swojego mieszkania. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że już dawno nie czuł się tak dobrze w czyimś towarzystwie. Sam siebie starał przekonać, że nic nie czuje do nieznajomego. Dean jest tylko chwilowym oderwaniem się od szarej rzeczywistości... No właśnie, gdzie on jest? Harry ponownie przyjrzał się pomieszczeniu i niechętnie musiał stwierdzić, że zielonookiego już dawno nie ma w tym budynku. Dzięki swojej magii upewnił się na sto procent. Zrezygnowany opadł na poduszki i ponownie pogrążył się w myślach.

Nie rozumiał swoich uczuć. To, że jego kochanek opuścił go bez pożegnania, sprawiało mu ból. Czuł się wykorzystany i porzucony. Od samego początku wiedział, że nie zyska żadnej więzi z przypadkowo poznanym mężczyzną, jednak jego serce nadal cierpiało. Zirytowany melancholijnym nastrojem swoich rozmyślań szybko wyskoczył z łóżka.

Nie udało mu się zrobić nawet jednego kroku, gdy powaliła go niespodziewana fala bólu. Opadł na podłogę, chowając głowę między kolana i starając się uspokoić urywany oddech. Przycisnął ręce do dolnej części brzucha, starając się zrozumieć, co się dzieje. Ból tak nagle jak przyszedł, tak też odszedł. Harry nadal siedział na podłodze, skołowany wpatrując się w swoje podbrzusze.

Pod koniec dnia całkowicie zapomniał o tym incydencie, a uczucia którymi zaczął darzyć Dean'a odsunął na bok umysłu.

Podejrzenia, pojawiły się u niego, gdy sześć tygodni później zaczęły go dręczyć nudności. Nie mógł znieść większości zapachów towarzyszących prowadzeniu baru, więc spędzał tam teraz dużo mniej czasu. Przesiadywał głównie w swoim małym biurze, przegryzając płatki śniadaniowe z frytkami i masłem orzechowym. Jego współpracownicy z początku dziwili się tak nagłej zmianie zachowania, lecz wiedząc, że Harry bardzo ceni prywatność, pozostawiali go w spokoju.

Zielonooki starał się wypychać ze swojego umysłu wszelkie podejrzenia, lecz w głębi duszy dobrze wiedział, co się z nim aktualnie dzieje. Pamiętał jak rozgorączkowana Hermiona opowiadała mu z zafascynowaniem o swoim najnowszym odkryciu na czwartym roku ich nauki. „Czarodzieje mogą zajść w ciąże! Uwierzyłbyś, że coś takiego jest możliwe?". Wtedy nie przysłuchiwał się jej zbytnio, ale gdy rozpoznał u siebie kilka symptomów zakupił w sklepie wysyłkowym parę przydatnych poradników. Gdy zaczął upływać już trzeci miesiąc od jego pamiętnej nocy z Deanem, postanowił poszukać dyskretnego magomedyka. Skontaktował się z Madame Pomfrey i poprosił o pomoc, niezbyt dokładnie wyjaśniając, o co mu tak naprawdę chodzi i co mu dolega. Kobieta, zdziwiona tak nagłą prośbą od swojego byłego podopiecznego, musiała chwilę się zastanowić, lecz w końcu po przejrzeniu swojego notesu poleciła mu zaufaną magomedyczkę w jego okolicy. Mężczyzna szybko podziękował i pakując swoje rzeczy, ruszył samochodem pod wskazany adres. Niecałe dwie godziny później stał przed małym, zadbanym domkiem na przedmieściach.

Niepewnie ruszył w stronę drzwi, po drodze maskując sławną bliznę na jego czole i wykręcając sobie palce ze zdenerwowania. Zaczął wątpić w to, czy to była dobra decyzja tak tu przyjeżdżać, na dodatek bez zapowiedzi. Wiedziony jakąś wewnętrzną siłą zapukał do drzwi, odcinając sobie możliwość odwrotu.

Nerwowo czekał na jakąkolwiek odpowiedź. Już zwątpił w to, czy ktoś jest aktualnie w domu, gdy drzwi otworzyła mu młoda, około trzydziestoletnia kobieta z lekko powiększonym brzuchem.

Przyjrzała mu się dokładnie i dopiero po chwili zapytała:
- Mogę w czymś pomóc?


- Em... ja... - jąkał się zielonooki. - Pani Renee Wilkinson?

Kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym pokręciła głową, sprawiając, że blond włosy zafalowały jej
dookoła twarzy. Otworzyła szerzej drzwi, gestem zapraszając go do środka.

- Nie, jestem Shelly. Zaprowadzę cię do Renee. Właśnie skończyła mnie badać i z tego co wiem ma teraz trochę wolnego czasu. - Mówiła, ciągnąc go w głąb domu. - To co cię sprowadza? Chyba nie jesteś w ciąży co..? - Zapytała zaczepnie.

Harry spiął się lekko i odwrócił od niej spojrzenie. Nie był pewny czy ta dziewczyna wiedziała o magii, a nawet jeśli to może tylko żartowała...

- O mój Boże! Naprawdę? To cudownie! - Jego nadzieje prysły, gdy został pociągnięty w ciepłe ramiona kobiety. - Rzadko kiedy udaje się znaleźć dwie osoby tej samej płci, które będą w stanie spłodzić dziecko. Renee mówiła mi, że potrzeba spełnić bardzo dużo warunków i tylko idealna para może zostać szczęśliwymi rodzicami. Choć oczywiście inni mogą się wspomagać eliksirami i wtedy też istnieje taka możliwość. To co? Piłeś coś, czy znalazłeś swoją drugą polówkę?

W połowie jej wypowiedzi Harry stanął jak wmurowany, a każde słowo wypowiedziane przez blondynkę, odkopywało starą ranę i poszerzało ją boleśnie. Właśnie teraz dotarło do niego, że Dean był dla niego idealnym partnerem, jednak zniknął po jednej nocy, nie pozostawiając nawet skrawka wiadomości. Nie miał nawet pojęcia, gdzie on się aktualnie znajduje. Znów odczuł uścisk w klatce piersiowej i łzy cisnące mu się do oczu. Ostatkiem sił powstrzymywał się od całkowitego rozklejenia przy nieznanej mu kobiecie.

- Hej... Powiedziałam coś nie tak? - zapytała niepewnie blondynka. - Kurczę, proszę nie płacz, ja naprawdę nie chciałam cię urazić.

Nagle Harry znalazł się w mocnym uścisku, z głową wciśniętą w zagięcie szyi kobiety. Nie był w stanie dłużej powstrzymywać się od płaczu, jednak jej to nie przeszkadzało. Głaskała go uspokajająco po plecach, szepcząc słowa otuchy i przeprosin.

- Shelly, co się stało? - zapytała starsza kobieta, wchodząc do korytarza.

Siwe włosy okalały jej twarz, a brązowe oczy patrzyły z zaniepokojeniem na młodego mężczyznę.

Dałaby mu najwyżej dwadzieścia cztery - sześć lat. Był kurczowo wtulony w ciało blondynki, a po płaczu pozostały tylko mokre policzki i nierówny oddech. Podeszłą do niego i delikatnie odczepiła go od drugiej kobiety, po czym skierowała się w stronę przytulnego gabinetu.

- Tak naprawdę, to nie wiem. Chciał się z panią zobaczyć, to zażartowałam pytając się czy jest w ciąży. Jego reakcja wystarczyła mi za odpowiedź, więc zaczęłam mówić o tym jak rzadkie są męskie ciąże. Musiałam wtedy coś... naprawdę nie wiem czemu tak zareagował. Nie chciałam, żeby przeze mnie płakał.

- No już, spokojnie. - Powiedziała Renee, sadowiąc zielonookiego na skórzanej kanapie.

Uśmiechnęła się do Shelly. Jej wzrok zapewniał, że nic złego się nie stało. Przywołała sobie krzesło i usiadła naprzeciw lekko roztrzęsionego chłopaka, łapiąc go za dłonie.

- To jak kochany? Powiesz nam co się stało i dlaczego mnie szukałeś?

- Poppy mi powiedziała, że pani dochowa sekretu, ale... - skierował swoje spojrzenie ku blondynce.

- Spokojnie. Nic co powiesz nie opuści tego pokoju bez twojej zgody. - Zapewniła siwowłosa czarownica.

- Ja um... chyba jestem w ciąży. - szepnął lekko trzęsącym się głosem. Czując wspierający uścisk dłoni, kontynuował. - Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć! Nie możecie powiedzieć absolutnie nikomu. To by zaszkodziło mi i... dziecku. - Odparł kierując swój wzrok na podbrzusze.

- Zaufaj nam. Jak chcesz to możemy złożyć przysięgę. - zaproponowała Renee. Tak naprawdę nie rozumiała obaw chłopaka, lecz z pewnością zrobiłaby wszystko, by zapewnić mu bezpieczeństwo.

Zielonooki pokręcił głową na tą propozycję. Wziął głęboki wdech i nie patrząc na żadną z kobiet wyznał, jednocześnie zdejmując czar maskujący z blizny. - Nie jestem pewny czy w Ameryce wiecie o wojnie, która niedawno zakończyła się w Wielkiej Brytanii. Wybuchłoby straszne zamieszanie, gdyby prasa dowiedziała się, że Harry Potter jest w ciąży, a co dopiero, jakby wiedzieli gdzie aktualnie mieszkam. Nie możecie nikomu wyjawić, że choćby widziałyście mnie w tej okolicy.

Przez chwilę panowała cisza, gdy kobiety przetrawiały zdobyte informacje. Shelly nie mogła uwierzyć, że zbawca czarodziejskiego świata wybrał właśnie tę część Ameryki na swoją kryjówkę. Renee natomiast patrzyła na niego z cichym zrozumieniem, zdając sobie sprawę z tego, co by się stało, gdyby wiadomość o miejscu pobytu Chłopca, który przeżył oraz jego obecnego stanu wyciekła do prasy. To byłoby piekło dla młodego ojca.

- Harry - zaczęła, dostrzegając spięcie się mięśni zielonookiego. -Zapewniam cię, że będę strzegła twojej tajemnicy, aż do śmierci. Możesz na mnie liczyć, jakbyś chciał z kimś porozmawiać o swojej sytuacji. Teraz połóż się wygodnie i zobaczymy, co tam rośnie w twoim brzuchu.

Harry wykonał mechanicznie polecenie, nadal zaskoczony taką obietnicą. W jego dawnym kraju, wszyscy zdawali się odczuwać jakieś chore zafascynowanie jego osobą. Chcieli wiedzieć, gdzie i z kim jada obiady. Każdy jego strój stawał się najnowszym krzykiem mody, a małe dzieci traktowały go jako wzór do naśladowania. Tak naprawdę, to nie podziwiali Go tylko osobę, którą stworzyły media i Dumbledore za swojego życia.

Wrócił do teraźniejszości, gdy Renee poprosiła go o podciągnięcie koszulki. Z lekkim wahaniem widocznym w jego ruchach odsłonił brzuch, który już odznaczał się lekką krągłością.

- O, już widać pierwsze oznaki. To dlatego, że masz delikatną budowę. Zaraz zobaczymy, który to już miesiąc - tłumaczyła, uspokajając zielonookiego. - Uwaga może trochę łaskotać - ostrzegła, kierując różdżkę w okolicę jego pępka.

Harry uważnie obserwował jej ruchy, gotowy do ucieczki w każdym momencie. Przez chwilę nic się nie działo, po czym światło zaczęło emanować z jego podbrzusza. Ułamek sekundy później, jego skóra stałą się jakby przezroczysta i trójka znajdująca się w pomieszczeniu mogła dojrzeć rozwijający się płód. Chłopak zafascynowany wpatrywał się w małą istotkę, rosnącą w jego organizmie. Dopiero teraz całkowicie dotarło do niego to, że będzie miał dziecko. Wyciągnął niepewnie rękę i delikatnie przejechał palcami po skórze, pod którą znajdowała się mała istotka.

- Rozwija się prawidłowo - oznajmiła Renee. - Ma mniej więcej trzy i pół miesiąca. Dobrze wykształcone kończyny i odpowiednie dla jego wieku narządy. W przyszłości będziesz musiał bardzo uważać, bo twoja budowa może się okazać za delikatna dla takiego szkraba. Ale w tym momencie nie ma się o co martwić - zaznaczyła z uśmiechem. - Płci na razie nie możemy stwierdzić.

Zielonooki kiwnął głową, dając znać, że usłyszał i zrozumiał, jednak jego wzrok był cały czas utkwiony w dziecku. Jego dziecku. Po paru minutach obraz znikł za sprawą machnięcia różdżki przez magomedyczkę. Harry usiadł na kanapie, nie wiedząc co ze sobą teraz zrobić. Może powinien już wrócić do domu? Nie, na razie nie był w stanie prowadzić samochodu, cały czas miał przed oczami obraz maleńkiego płodu. Z wdzięcznością przyjął szklankę wody, którą podała mu blondynka, podświadomie sprawdzając ją na obecność trucizn. Niektórych nawyków z czasu wojny, chyba nigdy się nie wyzbędzie.

- Harry... - zaczęła niepewnie Renee. - Możesz nam powiedzieć, dlaczego zareagowałeś tak gwałtownie na słowa Shelly?

Młody mężczyzna zrezygnowanie wzruszył ramionami i wpatrując się w trzymaną szklankę, zaczął rozmyślać nad odpowiedzią.

- Czy, ktoś cię zmusił do wypicia eliksiru i... - zasugerowała kobieta, spodziewając się najgorszego.
- Nie! - odparł natychmiast chłopak. - Ja tylko... to był jednorazowy wyskok. Nigdy tak nie postępowałem, ale w Dean'ie było coś takiego... czułem, że mogę mu zaufać. No i skończyliśmy u mnie w sypialni. - ostatnie słowa wyszeptał, a jego policzki pokryły się rumieńcem, który jednak znikł, gdy kontynuował mówić, drżącym głosem. - Rano go już nie było... nawet się nie pożegnał, a ja... sam nie wiem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że był tylko przejazdem i niedługo musiałby jechać dalej... Nadal jednak nie mogę pozbyć się tego głupiego uczucia...

Porzucenia – dodał w myślach.

Walcząc z napływającymi łzami, zaczął się zastanawiać, dlaczego tak w ogóle mówi o tym wszystkim dwóm, niemalże nieznajomym kobietom.

- Gdy Shelly powiedziała o tej idealnej parze... ja po prostu... - nie mógł już dalej kontynuować. Znów zaczął szlochać, starając się zetrzeć spływające po policzkach łzy roztrzęsionymi dłońmi.

- Och Harry... tak mi przykro - powiedziała Renee, przyciągając go do siebie i oferując ramie do wypłakania. - Ale skoro ty darzysz go tak silnymi uczuciami, to może on też je odczuwa? Może jeszcze się spotkacie...

- I co wtedy? - wtrącił pomiędzy szlochami. - Jak mam mu niby wytłumaczyć to, że ma dziecko z innym mężczyzną? Jak mam mu powiedzieć o tym kim jestem i o tym, że dziecko pewnie też zostanie czarodziejem? To był zwykły mugol... a teraz... - Przeszkodziła mu kolejna fala łez.

Płakał przez kilka minut, wtulając się w większą od siebie kobietę. Przestał szlochać, dopiero wtedy, gdy zmęczenie nagromadzające się od kilku dni sprawiło, iż zapadł w niespokojny sen. Kobiety w ciszy obserwowały przyszłego ojca i po chwili przeszły do kuchni przedyskutować kilka rzeczy, związanych z ich obecnym gościem. Shelly jako niedaleka sąsiadka, postanowiła zostać i pomóc starszej kobiecie, dając znać swojemu partnerowi, że wróci przed kolacją.

Harry obudził się kilka godzin później, przykryty puchatym kocem w gabinecie magomedyczki. Piekące oczy nieprzyjemnie przypomniały mu o wcześniejszych wydarzeniach. Zarumienił się lekko na wspomnienie swojego załamania, jednak nie mógł zaprzeczyć, że mu to pomogło. W końcu mógł porozmawiać z kimś, kto nie uzna go za świra, gdy zacznie mówić o magii i męskiej ciąży. Westchnął i owinąwszy się kolorowym kocem, ruszył w stronę pomieszczenia, z którego dobiegały odgłosy przygotowywania posiłku i przyciszonej rozmowy.

Stanął niepewnie w wejściu do kuchni i przyglądał się jak dwie kobiety przygotowują talerz z kanapkami. Przestąpił z nogi na nogę, zastanawiając się jak zwrócić na siebie ich uwagę. Co powiedzieć? Chrząknąć czy może zapukać w framugę drzwi? Dylemat został rozwiązany, gdy Shelly odwróciła się w jego stronę i dostrzegłszy go zawołała:

- Harry! Obudziłeś się już?

- Ym... tak... - odparł podchodząc do kuchennego blatu.

- Siadaj, siadaj. Zaraz będzie podwieczorek! Jesteś strasznie chudy, musimy cię trochę podtuczyć! - stwierdziła Renee z przyjaznym uśmiechem na twarzy.

Harry mimowolnie uśmiechnął się na jej słowa. Kobieta bardzo przypominała mu Panią Weasley. Ona zawsze twierdziła, że musi go dokarmiać. Nie chciał zasmucać żadnej z nich, mówiąc, że nic nie da się już nic na to poradzić. Zaniedbanie podczas jego dzieciństwa, ciężkie prace oraz częsta głodówka u Dursley'ów miały swoje odbicie w jego budowie. Z wdzięcznością przyjął talerz różnorodnych kanapek i zaczął jeść. Z ciekawością przysłuchiwał się rozmowie kobiet na temat ciąży Shelly, co jakiś czas wtrącając niepewne pytania. Następnego dnia rano, wracał zadowolony do swojego domu z numerem kontaktowym do Renee oraz ścisłymi zaleceniami magomedyczki.


Aaa! To koniec tego rozdziału. Uwaga! Uwaga! W następnym pojawią się bracia Winchester !
Co myślicie o tym rozdziale? Co chcielibyście zobaczyć w następnym?

b. też zastanawiałam się dlaczego prawie nikt nie komentuje (ty plus dwie osoby na ff), może ludzie się boją ;p choć prędzej stawiałabym na lenistwo. Tak, więc.... LENIE do roboty !!! ;p

4 komentarze:

  1. TAK!
    Niemal podskoczyłam ze szczęścia gdy zobaczyłam nowy rozdział. Nie mogłam się doczekac kiedy go opublikujesz.
    Co do samego rozdziału, mimo że akcja tak pędzi, to niesamowicie mi się podobał. Uwielbiam m-pregi - oczywiście te dobrze napisane. Jestem ciekawa kiedy dodasz nowy rozdział.
    Tak swoją drogą to nigdy nie umiałam pisac komentarzy... Zawsze wolałam czytac "po cichu".
    Co do samego serialu, oglądam już drugi sezon! :D
    Życzę weny.
    b.

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM CIĘ KOBIETO I PISZE TO DRUGI RAZ ŻEBY CIĘ JAKOŚ ZACHĘCIĆ DO NAPISANIA NASTĘPNEJ CZĘŚCI XD Na fanfiction (pod pseudonimem Killer look -jako ,że Spojrzenie zabójcy się zwyczajnie nie mieści w ramce -__-" ...Od razu zaznaczam (bo się wstydzę xD ) ,że to nie jest przetłumaczony pseudonim tylko coś podobnego wymyślonego na potrzeby zmieszczenia się w tej pieprzonej linijce xD ) się już wyprodukowałam ,więc nie będę tutaj się powtarzać ..No mogę powtórzyć tylko ,że cię Kocham i to opowiadanie jest genialne xD I pomimo nie znajomości serialu (swoją drogą zaintrygowałaś mnie , chyba obejrzę xD ) jest to jeden z lepszych m-pregów jakie czytałam (no nie ma tego za dużo w naszym polskim internecie T.T ) W każdym razie czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! I powiadamiam cię ,że zyskałaś kolejnego czytelnika ^__^ muszę zaznaczyć ,że nie jestem do końca normalna , także się bój ! xD Buahhaha <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie jest naprawdę fantastyczne, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać. Życzę owocnej pracy literackiej i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego robic, ale jak rozdziału nie było, tak dalej nie ma. To już ponad miesiąc, wiesz?
    Przepraszam, że wylewam z siebie żale, ale zaglądam tu codziennie i załamuję się, kiedy nie widzę nowej notki. Mam nadzieję, że nowy rozdział szybko się pojawi i że nie porzucisz tego opowiadania. Co do twojej starszej historii, to też mi się bardzo spodobała.
    Weny życzę!
    b.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy