Unexpected
Autor: Kazu94
Beta: Asai
Słowa: 2 278
A/N Znajome kwestie zaczerpnęłam z napisów do pierwszego odcinka czwartego sezonu.
Dziękuję za komentarze: Nykss, Killer look(Spojrzenie Zabójcy) też cię kocham ;p i razem z tobą ubolewam nad brakiem polskich mpregów, Slimarwen /gościowi (nie mogę cię powiadomić o nowym rozdziale bo ff nie pozwala na umieszczanie w komentarzach linków i adresów), b. (już dodaje ;] niestety mam problem z blogiem i nie wiem, czy uda mi się tam zamieścić rozdział) oraz Joannie Giska (lub Gisce, nie wiem czy się odmienia).
Wasze słowa mnie motywowały do dalszej pracy i każdy komentarz powodował u mnie niekontrolowany wyszczerz ;D
Oto następny rozdział! Enjoy!
Bracia
Winchester oraz Bobby Singer siedzieli w jednym z pokoi motelowych.
Żaden z nich nie mógł uwierzyć w tak niespodziewany powrót Deana z
piekła. Zastanawiali się, co ta sytuacja może oznaczać. Nie mieli
pojęcia, kto byłby na tyle silny, by przywrócić go do życia. Nagle
najstarszy z łowców oznajmił:
- Znam medium. Mieszka kilka godzin stąd. Skoro to coś tak wielkiego, może słyszała o tym po drugiej stronie.
-
Warto spróbować - odparł zielonooki, ciesząc się, że mają coś do
roboty. Nienawidził siedzieć w miejscu. Szczególnie, gdy sprawa
dotyczyła czegoś nadprzyrodzonego.
- Zaraz wracam - oznajmił Bobby wychodząc z budynku.
- Czekaj... - zawołał Sam, łapiąc brata za ramię, gdy ten chciał podążyć za starszym mężczyzną. -
Pewnie chcesz to z powrotem.
Sięgnął
ręką do swojej szyi i zdjął amulet, który w dzieciństwie dał Deanowi na
święta. Od tamtej pory starszy Winchester nie rozstawał się z nim,
nawet w sytuacjach zagrażających jego życiu. Z wdzięcznością wypisaną na
twarzy odebrał rzemyk z żelazną zawieszką i pospiesznie zawiesił go na
sobie.
- Dzięki.
Kilka godzin później stali przed jednym z
domów na starym osiedlu. Bobby zapukał do drzwi i już po chwili,
otworzyła im ciemnowłosa kobieta. Od razu chwyciła starszego łowcę w
miażdżący uścisk, niemalże podnosząc go z ziemi.
- Bobby! - krzyknęła na powitanie.
- Sam, Dean to Pamela Barnes. Najlepsze medium w całym stanie.
Po
krótkiej rozmowie i ustaleniu paru faktów, usiedli przy stole, starając
się dowiedzieć, kto wyciągnął Deana z piekła. Sprawy nie poszły tak
dobrze jak mieli na to nadzieję. Skończyli na izbie przyjęć, oczekując
na jakiekolwiek wieści dotyczące Pameli. Cokolwiek uratowało Deana nie
chciało ujawnić swojej twarzy. Gdy tylko kobieta mogła go dojrzeć,
tajemniczy Castiel wypalił jej oczy. Starszy Winchester zaczął się
obwiniać i zaproponował przyzwanie sukinsyna, który oślepił medium.
Dyskusję przerwało nadejście doktora z zatroskaną miną.
- Udało
nam się ustabilizować jej stan, jednak nie wolno jej przemęczać. Możecie
się z nią zobaczyć,
ale daje wam maksymalnie dziesięć minut.
Łowcy
zgodzili się na te warunki i podążyli w kierunku sali wskazanej przez
doktora. Na łóżku siedziała kobieta z zabandażowanymi oczami. Odwróciła
się w ich stronę, gdy tylko przekroczyli próg pokoju, a na jej ustach
wykwitł lekki uśmiech.
- Pam... - zaczął niepewnie Singer.
- To nie wasza wina Bobby. Sama zdecydowałam się wam pomóc.
- Obiecuje, że znajdziemy tego, który ci to zrobił i dokopiemy mu - warknął Dean.
-
To miłe - odparła, a jej uśmiech się powiększył. - Nie chcę jednak
byście przez to stracili życie. Widzicie co się stało, gdy tylko
chciałam na niego spojrzeć. Nie wiecie czego się spodziewać po Castielu,
a co ważniejsze, gdzie zacząć poszukiwania.
Nagle przechyliła głowę, jakby czegoś nasłuchując, po czym kontynuowała:
- Mam dla was wskazówkę, dajcie kawałek papieru.
Sam
jako pierwszy sięgnął po notatnik i podał go kobiecie, wraz z
długopisem. W ciszy obserwowali jak Pamela zapisuje coś na jednej z
karteczek, gdy skończyła oddała wszystko młodszemu z braci.
-
Udajcie się pod te współrzędne. Kierownik tego miejsca może wam pomóc w
odnalezieniu tego całego Castiela. Musicie być jednak ostrożni,
szczególnie ty Dean. Czeka cię tam więcej niespodzianek niżbyś
przypuszczał i musisz się postarać zrozumieć tego młodego mężczyznę.
Wysłuchaj wszystkiego, co ma ci do powiedzenia i nie waż się mu grozić
bronią, cokolwiek byś usłyszał. To dotyczy was wszystkich. Jeżeli nie
dogadacie się z nim, stracicie nie tylko potężnego sojusznika, ale także
coś więcej.
Po tych słowach, Pamela odwróciła się i kładąc na
łóżku, przestała zwracać na nich uwagę. Mężczyźni obserwowali ją w szoku
po czym żegnając się, opuścili szpital. Po dotarciu na parking,
jednogłośnie zadecydowali, że jak na razie to ich jedyny trop i powinni
nim podążyć. Ustalili trasę i sześć godzin później zbliżali się do celu.
Dean
miał coraz gorsze przeczucia. Słowa, które wypowiedziała Pamela,
wprowadziły zamęt w jego głowie i teraz zastanawiał się co mogły one
oznaczać. Im bliżej byli wskazanego miejsca, tym bardziej wzrastało w
nim uczucie, że był już tu kiedyś. Dostrzegając znak „West Salem Motel&Drink" zrozumienie spłynęło na niego jak kubeł zimnej wody.
- Nie... żartujesz sobie. To nie może być...
- Co jest Dean? - zapytał Sam, uważnie obserwując brata, który nagle zaczął gadać sam do siebie.
- Byliśmy już tutaj. Pamiętasz jak wracaliśmy ze sprawy doktora Frankensteina? Ten motel z barem?
- Taa... i co?
-
Nie mówiłem ci o tym, ale... tak jakby, przespałem się z tym
zielonookim barmanem, który tam pracuje - wyznał unikając spojrzenia
brata. - Tak naprawdę, to on jest właścicielem tego miejsca.
-
Dean! - sapnął zaskoczony Sam. Nie dziwił go pociąg jego brata do
mężczyzn. Już od jakiegoś czasu podejrzewał, że nie wszystkie „laski", z
którymi spędzał noce były tak naprawdę laskami, a jedynie jego
przykrywką na inną orientację. Tak, zdawał sobie sprawę z tego, że Dean
jest bi. To, co spowodowało jego nagłe zdenerwowanie, to kłopoty mogące
wyniknąć z tej sytuacji. Czy to właśnie to miała na myśli Pamela, gdy
mówiła o konieczności dogadania się z tym mężczyzną?
Sam nie
wiedział, że w tym samym momencie jego brat myślał o tym samym. Po
dotarciu na miejsce podzielili się swoimi przypuszczeniami z Bobbym i po
krótkiej rozmowie, skierowali się do recepcji pytając o kierownika.
Właśnie
ten moment wybrał Harry by wyjść zza rogu. Nie było po nim widać,
jakichkolwiek oznak ciąży, dzięki czarom, które poleciła mu
magomedyczka. Sprawiały one, że jego brzuch stawał się niewidoczny,
jednak gdyby ktoś chciał przyłożyć do niego rękę, napotkałby skórę kilka
centymetrów dalej, od jej przypuszczalnego miejsca. Dostrzegając
czekających przy ladzie mężczyzn, a w szczególności jednego z nich,
spanikował i zawrócił do swojego gabinetu. Szybko zamknął drzwi i wybrał
numer Renee, pragnąc zaczerpnąć szybkiej porady. Po trzech sygnałach
usłyszał głos kobiety i pomijając wszelkie uprzejmości wypalił od razu.
- Deanjesttutaj!
- Harry uspokój się i powtórz jeszcze raz, tylko trochę wolniej.
-
Dean stoi z dwoma innymi mężczyznami przy recepcji - wyrzucił z siebie
niemalże na jednym wydechu. - Co mam robić? Dlaczego tak właściwie oni
tutaj są? Powinienem mu powiedzieć o dziecku? A jeśli...
- Harry! -
krzyknęła kobieta. - Weź głęboki wdech i się uspokój. Nerwy nic tutaj
nie pomogą. - Po chwili namysłu dodała. - Myślę, że przy najbliższej
okazji powinieneś wybadać jego nastawienie odnoście magii i ewentualnie
powiedzieć mu o wszystkim. Nie chcę byś później żałował utracenia tej
szansy...
W pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi, sprawiając, że zestresowany chłopak niemalże wypuścił telefon z ręki.
- Muszę kończyć, ktoś puka do drzwi. Dzięki za wszystko. - Od razu rozłączył się i biorąc kilka uspokajających oddechów zawołał.
- Proszę!
Jego
najgorsze przypuszczenia spełniły się, gdy trójka mężczyzn wkroczyła do
jego biura. Jeden z nich był o wiele starszy, jednak było widać, że w
razie czego bez problemu poradziłby sobie w walce. Brat Deana, Sam był
bardzo wysokim mężczyzną. Jego brązowe oczy zdawały się wszystko
analizować, jednocześnie emanując przyjaznym nastawieniem. Zielonooki
stał przed nimi, uważnie przyglądając się kruczowłosemu chłopakowi. Coś
się w nim zmieniło od ich pierwszego spotkania, jednak nie był w stanie
stwierdzić co dokładnie.
- Harry - powiedział w geście powitania.
- Dean - odpowiedział niepewnie chłopak, kiwając jednocześnie głową.
Wpatrywali
się w siebie, dopóki nie przerwało im chrząknięcie Sama. W ich oczach
nadal paliły się przeróżne emocje, jednak udało im się oderwać od siebie
wzrok. Harry spojrzał na pozostałych mężczyzn wyczekująco.
- A...
racja - mruknął Dean, zbierając się do kupy. - Mojego brata miałeś już
okazję zobaczyć, to Sam Winchester - przedstawił, wskazując na
mężczyznę. - A to przyjaciel rodziny, Bobby Singer.
- Harry Potter - odparł kruczowłosy, witając się z pozostałymi.
Nazwisko
braci z czymś mu się kojarzyło, jednak nie miał czasu się nad tym
zastanawiać. Musiał się dowiedzieć, czemu przyszli do jego biura.
- Więc dlaczego tutaj jesteście? - zapytał, tłumiąc w sobie nadzieję na samowolny powrót ojca jego dziecka.
-
Znajome medium powiedziało nam, że kierownik tego miejsca może nam
pomóc dowiedzieć się czegoś ważnego. Nie miałem pojęcia, że chodzi o
ciebie dopóki nie zobaczyłem tego znaku, prowadzącego do twojego baru.
- Jesteście łowcami? - wykrztusił z siebie chłopak, gdy wszystkie fragmenty układanki ułożyły się w całość.
Po
chwili namysłu mężczyźni kiwnęli głowami, potwierdzając jego
podejrzenia. Harry musiał powstrzymać cisnące mu się do oczu łzy, w
myślach przeklinając działające hormony. Nie dość, że ojciec jego
dziecka pochodzi z rodziny słynącej z polowania na wszystko, co
nadprzyrodzone, to przyszedł tutaj szukając tylko pomocy, a nie... W
myślach potrząsnął głową. Przecież on nie wie o tym, że ma dziecko i
najprawdopodobniej już się nie dowie. Chłopak wolał sobie nie wyobrażać
jego reakcji na taką nowinę przekazaną przez innego mężczyznę, w dodatku
czarodzieja. Wziął głęboki, roztrzęsiony oddech i zapytał:
-
Jeżeli mam wam pomóc, musicie mi powiedzieć o wszystkim dotyczącym tej
sprawy. Nie będę w stanie nic zrobić, jeśli nie będę wiedział czego mam
szukać.
- Jak dużo wiesz o świecie nadprzyrodzonym? - zapytał Sam, odzywając się po raz pierwszy od wejścia do biura.
- Zdziwilibyście się - mruknął kruczowłosy. - Wiem wystarczająco dużo, żeby pomóc.
Mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym zaczęli opowiadać.
-
W wyniku pewnych okoliczności, ponad cztery miesiące temu trafiłem do
piekła - zaczął Dean, nie dostrzegając emocji, które pojawiły się na
twarzy Harrego.
- Starałem się go sprowadzić na ziemię, jednak nic
nie pomagało. Straciłem już nadzieję na to, że kiedykolwiek będę mógł
go jeszcze zobaczyć... - wtrącił Sam.
- Trzy dni temu pojawił się
na moim ganku - powiedział Bobby swoim gardłowym głosem. -
Przeprowadziłem wszystkie możliwe testy, w końcu musiałem stwierdzić, że
jest sobą, nie żadnym zmiennokształtnym czy demonem. Wiedzieliśmy, że
nie mógł wrócić ot tak sobie. Jedynie ktoś z wielką mocą byłby w stanie
go sprowadzić. Odszukaliśmy Sama i pojechaliśmy do mojej znajomej,
Pameli, która jest znanym medium. Zdecydowała się nam pomóc, jednak nie
skończyło się to dla niej dobrze. To coś, co wyciągnęło Deana z
piekła... Castiel, wypalił jej oczy. W szpitalu powiedziała nam, byśmy
udali się pod te współrzędne i, że ty będziesz w stanie pomóc nam się
dowiedzieć, dlaczego Dean został sprowadzony na ziemię.
-
Oczywiście zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał zaryzykować, ale dużo
by to dla nas znaczyło, jeśli dałbyś nam chociaż jakieś wskazówki -
wtrącił Dean.
Harry był w rozsypce. Cały czas po głowie błądziła
mu myśl, że gdyby jego jedno-nocny kochanek nie trafił do piekła, to
może spotkali by się już wcześniej. Może nawet nie opuścił by go tamtej
nocy. Nie mógł jednak zapomnieć, że stoi przed nim trójka groźnych
łowców. Żeby im pomóc, musi użyć swojej magii. Nie mógł przewidzieć, jak
na to zareagują. Nie chciał narażać swojego dziecka, lecz bardzo chciał
im pomóc.
Dean dostrzegając zmieszanie chłopaka nie wiedział co
zrobić. Spojrzał na swojego brata szukając podpowiedzi, jednak ten tylko
wzruszył ramionami i popchnął go lekko w stronę kruczowłosego. Starszy
Winchester podszedł do niego niepewnie, zatrzymując się natychmiast, gdy
zielonooki cofnął się podświadomie.
- Harry..?
Chłopak nie
odpowiedział, cały czas pogrążony w rozmyślaniach i przeróżnych
scenariuszach wynikających z powiedzenia prawdy łowcom. Nagle jego plecy
zetknęły się ze ścianą i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że od
jakiegoś czasu cofał się przed jednym z mężczyzn.
- Nie... nie
zbliżaj się - mruknął, zaślepiony strachem nawet nie zauważając, do kogo
mówi. Zacisnął oczy, gdy mężczyzna wykonał kolejny krok, podświadomie
ustawiając wokół siebie tarczę ochronną.
Dean sapnął zdziwiony,
gdy natrafił na niewidzialną ścianę. Natychmiast odskoczył, kątem oka
widząc, że pozostali łowcy również przesunęli się do pozycji obronnych.
Pamiętali jednak o zaleceniu Pameli i na razie nie wyciągali broni.
Harry powoli zaczął się uspokajać, lecz dostrzegając co przed chwilą
zrobił, krew odpłynęła mu z twarzy. Teraz nie miał innego wyjścia, musi
im powiedzieć przynajmniej o magii.
- Czym jesteś? - zapytał Bobby.
Chłopak
wzdrygnął się, na tak sformułowane pytanie, jednak plusem było to, że
przynajmniej nie celowali do niego z broni. Wziął głęboki wdech i
unikając wzroku łowców, zaczął tłumaczyć zrezygnowanym tonem:
-
Jestem czarodziejem - widząc napięcie wśród mężczyzn, szybko dodał - Nie
takim na jakich polujecie. Wiem, że w Ameryce występują fałszywi
użytkownicy magii, czerpiący moc od demonów. Wśród nas są oni uważani za
jednych z najgorszych rodzajów ludzi. Nie jestem pewien czy wiecie, ale
na świecie istnieją wiedźmy i czarodzieje, którzy urodzili się
posiadając magię. Nie zawieramy żadnych paktów, tacy już jesteśmy.
Ukrywamy się przed zwykłymi ludźmi, dobrze pamiętając polowania na
czarownice oraz w obawie przed... łowcami.
Harry spiął się, czekając na reakcję mężczyzn.
-
Czekaj - powiedział Bobby, gdy zauważył, że Sam chciał już coś
powiedzieć. - To prawda, słyszałem o takim rodzaju czarodziei ale
myślałem, że w Ameryce już takich nie ma.
- Tak jak mówiłem, dobrze się wtapiamy w otoczenie - odparł kruczowłosy, patrząc z ulgą na najstarszego łowcę.
Przez
chwilę panowała cisza, gdy każdy z nich analizował daną sytuację. Harry
intensywnie rozmyślał nad tym, czy wyjawić im prawdę o ciąży, skoro tak
dobrze przyjęli to, że jest czarodziejem. Rozważył wszystkie za i
przeciw, postanawiając zaryzykować, tak jak powiedziała Renee. Nie
chciał później żałować zatajenia prawdy. Co miałby w przyszłości
powiedzieć ich dziecku, gdyby zapytało o drugiego ojca?
- Dean... Możemy porozmawiać na osobności? - zapytał niepewnie.
- Oni są moją jedyną rodziną, możesz mówić przy nich.
Niezdecydowany
Harry wodził wzrokiem od jednego do drugiego łowcy. Obawiając się
spojrzenia w oczy Deanowi, utkwił go w jego klatce piersiowej i z lekkim
rumieńcem na twarzy wykrztusił:
- Pamiętasz tamtą noc... którą
spędziliśmy razem? - gdy mężczyzna kiwnął głową, kontynuował. - Nie
chciałem, żebyś dowiedział się w taki sposób, sam upewniłem się dopiero
dwa miesiące temu... naprawdę nie wiedziałem, że to jest możliwe...
gdybym wiedział jakoś bym temu zapobiegł...
Trzech mężczyzn
wpatrywało się w niego nerwowo. Zastanawiali się o czym on może mówić i
co jest aż tak ważnego, by mówić o tym właśnie teraz. Nie spodziewali
się tego, co kruczowłosy wyznał im chwile później.
- Ja... jestem w ciąży... - oznajmił, jednocześnie zdejmując z siebie zaklęcie maskujące, ukazując dobrze widoczny już brzuch.
I co o tym myślicie? ;p
Publikacja: 25.10.2012
Ostrzeżenie!
Na blogu zamieszczane są opowiadania o związkach męsko-męskich. Włącznie z graficznym opisem stosunków i tortur. Osoby niezainteresowane proszone są o opuszczenie strony :]
♂ + ♂ = ♥
Opowiadania są moją własnością i nie życzę sobie by ktoś je kopiował i/lub zamieszczał na innych stronach bez mojego pozwolenia. Wszystkie postacie, które nie należą do żadnego kanonu są wytworem mojej wyobraźni i zabraniam ich kopiowania.Łączna liczba wyświetleń
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gdy zobaczyłam nowy rozdział na stronie, byłam tak zaskoczona, że prawie z krzesła spadłam.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, to jest naprawdę genialny.
Bardzo ciekawi mie reakcja Deana na tę wiadomośc i wprost się nie mogę doczekac, kiedy dodasz następny rozdział. Mam nadzieję, że nie zajmie to ponad miesiąc, jak ostatnio. Tak na marginesie, to co z twoim innym opowiadaniem "Próba miłości"? Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, naprawdę.
Z góry przepraszam za wszystkie przecinki, żyjące u mnie własnym życiem.
Weny życzę!
b.
To było mega fantastyczne. Ciekawa jestem reakcji Deana i reszty. Będą zbierać szczęki z podłogi:-) Mam nadzieję, że dobrze skończy się to spotkanie.
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę i weny. Nie karz nam długo czekać;-) Moje nazwisko się nie odmienia. I dzięki za ten dopisek przy rozdziale
dopiero ostatnio wpadłam na twojego bloga i powiem ci że jest super. zastanawiam się jak zareaguje dean na wieść że będzie tatą. i powiem że harry mi zaimponował. pomimo że wiedział że są oni łowcami to wyjawił im że jest czarodziejem i naraził się na niebezpieczeństwo. dobrze że ta wieszczka ich ostrżegła. no ale zbzczam z tematu... jakbym mogła prosić żebyś dodała rozdział na Próbie Miłości. to opowiadanie najbardziej mi się podoba i nie mogę doczekać się tego tajemniczego Partnera harrego. no ale... dobra. dużo weny ci życzę i czasu do pisania. mam nadzieję że jak najszybciej ;D wera
OdpowiedzUsuń